" ... Szatan, Szatan!
Z nim konać, nawet żyć!
Szatan, Szatan i rum! [...]"
Kat "666"
Jeśli chodzi o temat prawdziwego zła, to nigdy daleki mi on nie był. Wręcz przeciwnie. Z Diabłem zawsze za pan brat. Kiedyś najprawdopodobniej byłem bardzo silnie osadzony w jego mocy. Dowiedziałem się tego m.in. od świadków Jehowy. Niewykluczone, że i jeden katolicki błogosławiony za życia modlił się za mnie i wezwał swoich fanów do ataku na obecnego we mnie "Księcia Ciemności". Ale to ostatnie to póki co teoria spiskowa. Tyle, że już na 90% niemalże jestem pewien swojego sukcesu w jej rozszyfrowaniu.
Tak więc nie oddalajmy się od Szatana bo będzie mu z tego powodu bardzo przykro. Zgłębiajmy jego naturę jak tylko się da. Przeczytanie książki Michała Rożka "Diabeł w kulturze polskiej" to świetny ku temu pretekst. Praca ukazała się w 1993 roku, dzięki wydawnictwu Replika możemy ponownie zapoznać się z jej treścią po prawie dwudziestu latach.
W oko rzuciło mi się kilka wątków. Lucyfer jako "gaszący światło" (s. 38). No tak, w końcu ostatni gasi światło. Czart Mendev w postaci kozła poślubił kobietę i niby dlatego był on protoplastą postaci rogatego boga w kulturze europejskiej (s. 48). Niby wizja czyśćca wywodziła się z pogańskich wierzeń. Jak zwykle bez przedchrześcijańskich wpływów ani rusz. Niby triskaidekafobia wywodzi się z kalendarza księżycowego, a nie ze sławnego aresztowania Jakuba de Molay. Opis ludowej wizji piekła silnie trąca starą słowiańską religią i chyba nie bez powodu taki był. Urocze, że swastyka chroniła przed Szatanem, a jednak miał on mieć swój wpływ na komory gazowe podczas II wojny światowej, o czym przeczytamy w dalszej części lektury...
Ogółem Rożek opisuje wszystko bardzo dokładnie. Sataniści, lucyferianie czy inni czciciele prawdziwego zła na pewno nie powinni obejść tej pozycji obojętnie. Czysty intelektualny satanizm! Polecam!