wtorek, 30 listopada 2021

Andrzej Zieliński "Tajemnice polskich templariuszy"

 

JEDEN WART STU! 

Kontynuujemy wątek dziadków templariuszy. Dlaczego dziadków? A pisałem o tym, przy okazji książki Paula Hilla "Templariusze na wojnie 1120-1312. Bitwy i kampanie w Ziemi Świętej, Europie Wschodniej i na Półwyspie Iberyjskim". Zachowam jednak tę manierę, bo w końcu czas spędzony w covenie wiccańskim sprawił, że coś tam ze spadkobierstwa ubogich rycerzy na pewno we mnie przetrwało. Zwłaszcza zamiłowanie do herezji, bluźnierstwa, bałwochwalstwa i innych duchowych perwersji. O przysięganiu jednego, a w finale zrobieniu drugiego nie wspomnę. A może? W sumie "ubodzy rycerze" też obiecali zemstę swoim oprawcom i za pewne do dziś kontynuują swoją tajemną misję. Kurcze, czyżbym zaszedł aż tak daleko w swoich postanowieniach? Chyba wiem, po kim to mam. Nie tylko rasy się mieszały. Idee (fix) też. 


Książka Andrzeja Zielińskiego "Tajemnice polskich templariuszy" to popularnonaukowe opracowanie tematu Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa; oprócz klasycznej historii i działalności tegoż konwentu autor przedstawia nam jak wyglądały jego dzieje na ziemiach polskich. Oleśnica Mała, Leśnica, Myślibórz, Wielką Wieś, Chwarszczany, Wałcz, Czaplinek, Opatów, Bolków, Rogów Opolski, Otmęt to tylko nieliczne z  komandorii. 


To co lubię w tego typu literaturze najbardziej, to przedstawienie obyczajowości średniowiecznych bractw rycerskich. No oczywiście najbardziej zaintrygowały mnie bójki pomiędzy templariuszami a innymi zakonnikami na terenie "Ziemi Świętej", co nawet mieszkających tam muzułmanów wprawiało w podziw. Dosłownie jak wojsko i milicja za czasów PRL. No przecież, chcesz wojny - ustaw dwa różne stowarzyszenia pacyfistyczne naprzeciwko siebie. Efekt zagwarantowany. 

W zachwyt wpędza hipokryzja "ubogich rycerzy" - byli najbogatsi w całej Europie, nawet burdele w Niemczech określano ich nazwą ... Wynaleźli prototyp czeku, wraz z cystersami sprowadzili karpia do Polski, trochę tych wynalazków mieli. Niektóre do dziś obecne są w popkulturze z czego mało kto zdaje sobie sprawę. 


Dziwi mnie tylko, że autor rozważał w tekście kwestię trudności połączenia idei chrześcijańskiej miłości bliźniego z ideą rycerstwa. No przecież nawet w Biblii Jezus mówi, że nie przynosi pokoju tylko miecz. W tym systemie nie trudno znaleźć cokolwiek co da się dopasować do każdej myśli politycznej. 


Zaciekawił mnie ten opis rzekomego znaleziska głowy Behemota o czterech obliczach (orlim, anielskim, ludzkim i wołowym). Znowu nie pasuje to do niczego, a może nawet jest w tym coś swojskiego? 


I jak to bywa nieustająco w przypadku badań nad templariuszami, znowu wciąga wątek zaginionego majątku i skarbów. Niby jakieś jego fragmenty poszły w obrót, ale co stało się z jego większością? Czy masoneria nie bez powodu uchodzi za taką bogatą? Czy skarb mógł zostać przywieziony łodziami i ukryty na ziemiach polskich, jak chcą tego niektóre legendy? Sprawa jak zwykle wydaje się być intrygująca. Kościół do dziś nie oczyścił "ubogich rycerzy" ze stawianych im zarzutów. I nie kwapi się do tego. Coś musiało być na rzeczy. No nic to, będziemy drążyć temat dalej. Raczej skarbu szukać nie zamierzam, ale jedno jest pewne - templariusze mieli coś na sumieniu. I na pewno nie było to nieprzestrzeganie postów. 

Zachęcam do lektury! Książka pisana jest przyjemnym językiem, zawiera dużo ciekawostek i zmusza do osobistych refleksji na temat historii.

COR TUUM, THEZAURUS TUUS!