środa, 20 września 2017

Tomasz Kosiński „Rodowód Słowian. Nowe spojrzenie na jeden z najbardziej fascynujących problemów w dziejach Starego Kontynentu”


Dawniej Polacy narzekali na cenzurę. Teraz mają powody by narzekać na jej brak. Żyjemy w czasach, w których każdy może wydać sobie książkę. Zarówno nauka jak i pseudonauka mają się dzięki temu doskonale. Najlepszym przykładem na potwierdzenie powyższych zdań stał się (przynajmniej w Polsce) nurt popularnonaukowy tworzony przez tzw. Turbo-Słowian. 

Są to najkrócej pisząc, ludzie wierzący w paleoastronautyczne teorie pochodzenia naszej rasy z innych planet, przez historię wielkiego Imperium Ariów, które rozpadło się w wyniku atomowej wojny z Atlantami (o ile dobrze pamiętam) i spowodowało przebiegunowanie ziemi, po istnienie wielkiego Imperium Lechitów obejmującego pół Europy. Turbosłowianie krytycznie odnoszą się do oficjalnej nauki, która ich zdaniem została sfałszowana przez wrogie nam nacje politycznymi pobudkami. 

Najgorsze jest w tym wszystkim to, że wyznawcy alternatywnej wersji historii, do jakich wspomniana grupa osób się zalicza kompletnie pomijają ogrom dorobku naukowego, który obala ich tezy albo doszukują się oni w nim przekłamań na siłę. W dyskusjach przejawiają syndrom „oblężonej twierdzy”. Pochodzenie nazw własnych państw, narodów czy miast starają się wywodzić od współczesnych słów nie bacząc na to, że ich znaczenie się zmienia przez stulecia. Zarzucają innym nacjom fałszowanie naszej historii czyniąc dokładnie to samo - usilnie próbując z obcych nacji czy plemion zrobić Wielkich Słowian np. z Gotów. 

Do najpoczytniejszych jak na dzień dzisiejszy postów na moim blogu zalicza się wpis na temat jednego z ojców współczesnego turbo-slawizmu Janusza Bieszka i jego „Słowiańskich królów Lechii”. Mam nadzieję, że większość osób czytając go wyczuła ironię w moich słowach. Jeśli nie, to bardzo mi przykro... 

Obok Piotra Makucha, Pawła Szydłowskiego, Czesława Białczyńskiego, Janusza Bieszka do Panteonu Zasłużonych dla Alternatywnej Wizji Historii dołączamy nową postać – Tomasza Kosińskiego. 

Niestety nie jestem historykiem, archeologiem ani językoznawcą. Pisząc niniejszy post nie mogę wnikliwiej ustosunkować się do omawianej pozycji.  

Spróbuję jednak swoich sił! 

Pisząc „Rodowód Słowian. Nowe spojrzenie na jeden z najbardziej fascynujących problemów w dziejach Starego Kontynentu” Tomasz Kosiński pokazuje, że zapoznał się szczegółowo z wieloma teoriami na temat historii naszych przodków. Odwołał się do wielu zagadnień, źródeł i punktów widzenia. Przyznam, że wieloma tezami już się spotkałem i wieloma mnie osobiście zagiął. Dzięki temu autor staje się wiarygodniejszy (nie znaczy wiarygodny w ogóle!) w swoich rozważaniach od np. Janusza Bieszka, na którego miejscami się powołuje. 

Praca ma jednak sporo wad:

1) Zbyt mała ilość przypisów do źródeł. Połowa przedstawionych koncepcji kompletnie nie wiadomo skąd pochodzi.  

2) Typowe turbosłowiańskie i paleoastronautyczne koncepcje wysnute z czegoś, tylko bez dokładnego podawania źródeł. 

Historie w rodzaju:
 „ …Na pokładzie Nibiru przybyli na Ziemię Niburianie, którzy stworzyli swoje ziemskie cywilizacje jakieś 45000 lat temu. To oni byli bogami Anunnaki w Mezopotamii oraz mieli kolonie w południowej Afryce i Ameryce (Andy), gdzie wydobywali złoto. W składzie załogi Nibiru byli też: Plejadanie, Centaurianie, Arianie, Karianie i humanoidalne Gady – Reptilianie […].” (s. 29)
Skąd w ogóle te informacje (bo chyba nie teorie skoro znamy pełny skład załogi statku kosmicznego) pochodzą? Pomijając fakt, że dawniej kontynenty musiały wyglądać inaczej przed tym sławnym przebiegunowaniem? 

Legendy o sabatach na Łysej Górze mają zdaniem Kosińskiego wywodzić się z historii o lądujących tam statkach kosmicznych.

Popiel miał uciec do Dalmacji, gdzie obdarzono go księstwem. Przypomina mi to historię królowej Aby z „Podróży Pana Kleksa”, która rzuciła się do morza, a kiedy odzyskała przytomność niesiona była w lektyce, a lud tego kraju obwołał ją swa królową … Czyżby Popiela tak ni z tego, ni z owego obdarowano królestwem?

Galowie zamieszkiwali Inflanty … Trochę daleko. 
  
3) Kosiński korzysta z pseudohistorycznych źródeł. 

Nie jestem w stanie zweryfikować wielu z nich. Przyznam się, że nie czytałem większości, ale rzuca się w oczy np. to, że wykorzystane tutaj zostały teorie Trehlebova czy „Kronika Prokosza”, która jak powszechnie wiadomo jest apokryfem. Korzystanie z dzieł Kadłubka również obce Kosińskiemu nie jest. Autor książki sprawia wrażenie jakby próbował dopasować wiele istniejących koncepcji na temat historii i pseudohistorii do jednego wspólnego mianownika z punktu widzenia czysto „lechitocentrycznego”; jakby z Polski chciał uczynić centrum całego świata i punkt wyjścia dla dziejów cywilizacji.

4) Typowe turbosłowiańskie wywody nazewnictwa miast, narodów czy imion praktycznie całkowicie przekreślają wartość merytoryczną całej pracy. 

Stosując Brzytwę Ockhama Kosiński głosi wiele specyficznych teorii etymologicznych. Np. Podlasie wywodzić się ma od „Podlechii”. Żeby było najśmieszniej – autor w całym świecie dostrzega polskie akcenty np. Kukulkan Majów to dla niego kukułka. Z innej strony biblijna Ewa to (dzi)ewa z prasłowiańskiego … Nazwa „Polanie” ma wywodzić się od bieguna polarnego. I pełno takich tez. Nazwa miasta Toruń wywodzić się ma od Peruna. No super, ale z tego co wiem najpierw był tam gród Postolsko (Postolsk, Postolin). Nazwę Toruń nadali najprawdopodobniej Krzyżacy. Nazwę Walii Kosiński wziął od imienia Welesa. Super ale wyraz „Welsh” w angielskim wywodził się pierwotnie od wyrazu oznaczającego „obcego”. Inny przykład:
„Z czasem jednak Prasłowianie zaczęli zbuntowaną krainę złodziei Złotego Runa (Świętej Księgi Słowian, spisanej złotymi runami) nazywać Helladą, od słowa hel – piekło […]. (s. 241)
Dlaczego niby Słowianie mieliby używać germańskiego słowa oznaczającego coś w co wiara rozprzestrzeniła się wiele wieków później ... ? I to "hel" czy "hell"? A może "Hel"?

Igor i Oleg to podobno imiona o słowiańskiej etymologii … 

Dziwi mnie to, że Kosiński uważa, że język polski jest najtrudniejszym językiem świata. Niby w jakim sensie? Wymowa, gramatyka? A już stwierdzenie, że jest najbliższy sanskrytowi … Podobno język kaszubski jest bardziej polski od polskiego bo zachował wiele tego, co już polski stracił. A teza, że język polski najbliższy jest praindoeuropejskiemu? Z tego co wiem to litewski ma najwięcej cech … 

5) W pewnych teoriach Kosiński goni własny ogon i mam wrażenie, że gdyby się uważnie przyjrzeć całości to znalazłyby się pewne rozbieżności w treści. 
„ … Analiza zmienności mitochondrialnego DNA człowieka współczesnego i porównanie jej z sekwencjami mtDNA neandertalczyków wskazuje, że współczesne populacje ludzkie nie zawierają genów neandertalczyka. To wskazuje, że neandertalczyk był osobnym, rozumnym gatunkiem ludzkim, lecz nie stanowił etapu rozstrzygającego (mtDNA są przekazywane wyłącznie w linii żeńskiej. […]” (s. 22) 
Czyli jak mam to rozumieć? Mężczyźni ze współczesnej rasy ludzkiej brali śluby z neandertalkami? 

Podobnie zastanawia mnie to, że Kosiński narzeka na polską edukację i to, że nie uczy się nas o bogach słowiańskich w szkole. Tylko zastanawiam się kim oni według niego są? Bogami rozumianymi w klasyczny sposób czy ufoludkami jak Marduk oraz Anunnaki?

Autor raz pisze o Wikingach w hełmach z rogami, w innym miejscu zaznacza, że to chodziło o inne typu rogów. Dalej w tekście znowu znajduję tych wojów z rogami na hełmach … Notabene z tego co wiem rogi nosili Celtowie nie Wikingowie.

Na końcu w ogóle czytamy wywody na temat wielu nacji, miast, państw i wszystko według logiki – głównie z języka polskiego. Z całym szacunkiem, ale to nie ma sensu. „Ar” w wielu nazwach nie koniecznie musi być pozostałością po „Arjach”. 

Choć autor wiele rzeczy wie, lgnie usilnie w specyficznym kierunku swoich rozważań. Olbrzymia wiedza graniczy wręcz z obłędem i oderwaniem od rzeczywistości. Dostrzeganie wszędzie wpływu Słowian, czynienie wszystkich nacji Europy pochodną naszych Lechitów to już moim zdaniem paranoja. Rozumiem, że np. Sienkiewicz pisząc swoje powieści gwizdał na prawdy historyczne bo zależało mu na pokrzepieniu serc, tak uważam, że przesadne czynienie z Lechii kolebki ludzkości na wzór innych (tak chyba Lew Syłenko robił z Ukrainy centrum Europy w podobnym stylu) to już megalomania narodowa.