poniedziałek, 13 czerwca 2016

Philip Carr-Gomm "Historia nagości"


Ponieważ na okładce książki napisane jest "nie czytać w ubraniu", sugeruję udać się do sypialni lub czytelni. Wkładanie literatury do odzieży i rozprawianie się z nią w ten sposób uważam za bezsensowny pomysł.

Do kupna tej książki wbrew pozorom nie zwabił mnie tytuł lecz nazwisko autora - Philipa Carr-Gomma, znanego druida, głowy OBODu. Wiedziałem, że w tekście znajdę interesujące mnie zagadnienia.

Nie, nie. O to też mi nie chodzi. Co za erotomani czytają mój blog? No dobrze! Niech będzie. Skoro tak na prawdę chcecie zobaczyć moje akty to znajdują się one na tej stronie.

Jedźmy dalej.

Oczywiście książka świetnie omawia lubiane przeze mnie zagadnienie. Nagość! Philip Carr-Gomm jest naturystą od 49 roku życia (a przynajmniej tak deklaruje). Muszę przyznać, że późno zaczął. Ja swoją przygodę rozpocząłem w wieku 15 lat a trwa ona nadal (w tym roku jubileuszowe 18 najcieplejszych w roku sezonów publicznie na golasa!). Tak trzymać!

A już te przygody tam ... Panie z którymi miałem wykłady na studiach, a które na mój widok opuściły galopem plażę. Tego się nie zapomina!

I generalnie uważam, że więcej pań w wieku od szesnastu do dziewiętnastu lat powinno zacząć praktykować to rzemiosło. Noszenie biustonosza w dużym rozmiarze na plaży powinno być surowo karane mandatami dla nastolatek, które kończą lub ukończyły gimnazjum.

Carr-Gomm pisze o wielu aspektach nagości. Politycy, modele, grupy religijne, artyści, aktorzy, aktywiści polityczni. Pomimo, że najświeższe tematy w stylu FEMEN czy gość, który wybiegł nago przed brytyjską królową nie są wspominane wśród przykładów to omówiony został każdy szczegół tej ideologii i wiemy z czym się to je.

Muszę przyznać, że praca Carr-Gomma świetnie uzupełnia się z "Homo nudus" Roberta W. Florkowskiego. Pomimo, że obaj Panowie omawiają "część wspólną historii nagości", to w każdej z ich prac z osobna czegoś brakuje. Florkowski np. nie napisał nic o wicca, naturyzmie chrześcijańskim czy gimnozofii co Carr-Gomm wniósł do świadomości czytelnika. Z kolei Florkowski lepiej przedstawia inne ciekawostki historyczne, które Carr-Gomm omawia bardzo pobieżnie.

Oczywiście jest cały rozdział o wicca. Nawet dobrze napisany. Z reguły temat ten omawiany był na końcu tego typu opracowań, a tu mamy na odwrót - niemalże od niego się zaczyna. Jest to krok w dobra stronę.

Tłumaczenie trochę zawodzi. Pisząc o kupnie "Wioski wiedźm" przez Gardnera autor miał na myśli za pewne sławną "Chatę Wiedźm", XVI-wieczną chałupę, w której potem odprawiano obrzędy. Podobnie jak pewien cytat wskazuje na to, że Budapeszt leży w Bułgarii (s.246) - trochę niejasno jest to napisane.

Spodobało mi się podejście do sprawiających problemy emigrantów-duchoborców:
Komendant policji nakazał ich otoczyć i zagonić do urzędu imigracyjnego, gdzie kazano im się ubrać. Kiedy odmówili, drzwi zabito gwoździami. Rozwieszono też świecące jasno latarnie, które przyciągały komary. Do rana wszyscy mieli na sobie odzież. (s. 123)
Dowiedziałem się, że 81% Brytyjek wstydzi się swojego ciała. No jest czego przyznam szczerze. Tylko dlaczego Brytyjki tak chętnie idą z każdym do łóżka, a Polki choć nie mają czego się wstydzić wybrzydzają? Tego nie rozumiem.

Książka fajna - gorąco polecam!

A teraz zabieram się za taniec ze spiralką w wydaniu Gwiezdnego Jarząbka ...