Może trochę po czasie, ale jak mawiają "lepiej późno niż wcale".
Pod mikroskop wziąłem "Wiccankę" autorstwa Anny Thulie. Jest to chyba
pierwsza tego typu wydana w Polsce opowieść przesiąknięta wiccańską
tematyką. Nie mogłem zatem pozostać względem niej obojętny.
Akcja "Wiccanki" toczy się współcześnie. Główna bohaterka jest kimś na
wzór przeciętnej New Agerki miłującej się w ludowej mądrości nauczonej
przez babcię. Oczywiście jak każda szanująca się osoba z tego środowiska
ma problem ze znalezieniem sobie faceta na stałe. Nieznana nam z
imienia tytułowa postać poznaje go podczas sabatu zorganizowanego przez
jedną znajomą na Ślęży. Potem on znika. I cała reszta książki to
poszukiwanie go z licznymi kryminalnymi przygodami.
Romansidło dla nastolatek, którym ostro grają hormony. Ale, że dla nastolatek to i sama treść pozostawia sporo do życzenia ...
Cała ta opowieść inspirowana jest głównie eklektycznym czarostwem. Wszystko w typowo komercyjnej wersji.
Mamy tutaj sabat, na który zaproszona zostaje główna bohaterka. Tam
panie noszą kiecki, rytuał silnie inspirowany jest pewnym synkretyzmem;
celtycko-słowiańska Ślęża, przywoływany jest Kupido, niby w ten sposób
odbywa się celebracja Nocy Świętojańskiej. Na stronie 20 występuje jakiś
motyw mitologiczny, gdzie Księżyc to mężczyzna a Słońce kobieta. Czy to
jest aby na pewno słowiańskie? Bo czy wiccańskie to nawet nie zapytam.
Termin "wiccanka" jest tutaj nadużyty. No chyba, że potraktujemy go w
rozumieniu amerykańskim jako określenie tandetnych praktyk dla ciemnych
mas charakteryzujących się pustym synkretyzmem i robieniem wszystkiego
na własny autorski sposób. Wtedy pasuje jak znalazł. Nie brakuje też
wątków rodzimowierczych i to tych romantycznych zamiast tych bazujących
na historii.
A już pisanie, że wicca to religia tolerancji ... Szkoda słów.
A już opis czym jest wicca na stronach 88 i 89 to po prostu makabra. Eklektyzm lat 90. Teraz taka definicja by nie przeszła. Dobra charakterystyka puchatych króliczków, którzy wiccanom co najwyżej robią publiczny obciach.
A już ta wzmianka na stronie 101, że "przemoc jest nam obca" po prostu
dobija. Wie Pani ilu wiccan siedzi za przestępstwa w Stanach
Zjednoczonych? Nawet Eric Weinar pisał o covenie, w którym jakąś osobę
skazano za seks z małymi dziewczynkami.
"WiccaNIE!"
Śmiesznych wątków nie brakuje.
Ciekawe, że ubieranie choinki nawiązywać ma do słowiańskiego kultu
drzew. Określenie Ślęży mianem "prasłowiańskiej góry" też nie za bardzo
przypadło mi do gustu. Tam dawniej byli Celtowie o czym Pani Thulie
przez całą książkę zapomina. A już to, że "uszanowano słowiańską
przeszłość" wspomnianej góry powoduje we mnie drgawki.
Ponadto jako inicjowany wiccanin muszę połamać przysięgę milczenia (albo
i nie) i zapewnić Panią, że wiccanie nie błogosławią noży poprzez
wrzucenie ich do ognia.
Z kolei pentagram to symbol znany w wielu kulturach i pisanie o nim, że
jest to prasłowiański symbol uważam za zdecydowaną przesadę ... Zna Pani
jakiś przykład pentagramu zachowanego na czymkolwiek jak choćby wazach z
czasów przedchrześcijańskich na terenach zamieszkiwanych przez Słowian?
Na końcu jeszcze Pani Thulie podaje jakieś bzdurne encyklopedyczne pierdoły na temat tego czym jest wicca. I powiem krótko - nie są one za dobre.
Wiedźmy spotykają się w czasie pełni księżyca na tzw. "esbatach". Nie wiem dlaczego Thulie pisze "e-sabatach". To by mi bardziej wyglądało na spotkania on-line podczas sabatów ...
Pewne akcenty zbulwersowały mnie jako Khaliperiusa.
Opis ideału faceta. "Żadna tam wiotka trzcina" (s.9)? O Pani Thulie,
podpadła mi Pani ostro! Widzę, że nie tylko na wicca zna się pani równie
dobrze ... Te wizje brunetów również są okropne. Wprawdzie powoli
zamieniam się z wiotkiej trzciny cukrowej w słodkiego misia, ale
przyznam, że wiele bym dał, żeby wyglądać tak jak dawniej.
A już te opisy jak mężczyźni powinni pachnieć... Hołduję głównej
metaforze powiedzianej przez jednego człowieka dawno temu, że "jak facet
nie śmierdzi gównem, to co to za facet?". Oczywiście to tylko metafora -
uprzejmie proszę o nie traktowanie jej dosłownie i o nie wyrywanie z
kontekstu. Chyba w takiej sytuacji nie jestem ideałem romantycznego
ukochanego dla żadnej wiccanki. Zmieniać się w każdym razie nie
zamierzam.
Straszne!
Kiedy zamawiałem tę książkę byłem przekonany, że będę mógł ją tutaj
polecić z racji tego, że odwołuje się do tematyki wicca. Niestety
zawiodłem się. Wszystko jest w niej pokazane od komercyjnej strony,
wiedza autorki na temat tego czym jest wicca jest również oparta o
powierzchowne źródła. Bardzo się rozczarowałem. No i szkoda ... Nie
widzę powodu, żeby reklamować otwarcie książki zawierającej wiele
przekłamań, błędów merytorycznych siejących dezinformację w umysłach
młodych ludzi, którym się wydaje, że są prawdziwymi wiccanami. No i
wszystkim, którzy mogą nabrać wiele błędnych informacji zarówno na temat
tego czym jest wicca, jak wyglądały wierzenia dawnych Słowian czy na
temat historii góry Ślęży.
Odradzam!