Wracając do zainteresowań psychologią kupiłem sobie kilka książek
autorstwa Alice Miller. Nie ukrywam, że pasjonuje mnie temat tego jak
traumatyczne przeżycia z wczesnego okresu życia kształtują ludzką
osobowość w latach późniejszych. Nie od dziś wiadomo, że
wręcz decydująco.
W "Buncie ciała" autorka wzięła pod lupę biografie wielu znanych postaci
m.in. Dostojewskiego, Kafki, Nietzschego, Virgini Woolf, Marcela
Prousta, Fryderyka Schillera i wykazała pewne wpływy ich nieszczęść na
pośmiertną sławę.
Gwałty, bicia, maltretowanie w we wszelkiej postaci. I tak rodzą się
geniusze. Nic tylko bić i gwałcić dzieci młodych ludzi - przejdą do
historii jako wybitne jednostki. Sposób na popularność jakiego mało.
Ogólnie rady Miller wydają się być przekonujące. Autorka zaciekle
walczy i krytykuje czwarty punkt biblijnego Dekalogu będący dla ludzi
trucizną. Jest więc pozytywny atak na złą religię. Duży plus.
Nie brakuje mądrych uwag:
Obecnie specjaliści w coraz większym stopniu skłonni są twierdzić, że choroby psychiczne ludzi dorosłych uwarunkowane są genetycznie, nie zaś spowodowane na przykład konkretnymi doświadczeniami urazowymi lub błędami wychowawczymi rodziców w dzieciństwie. Także niezmiernie interesujące wyniki badań nad dzieciństwem schizofreników z lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku nie zostały do dnia dzisiejszego udostępnione opinii publicznej, a jedynie opublikowane w czasopismach fachowych. Wspierana przez fundamentalizm wiara w nieograniczoną moc genetyki nadal triumfuje. (s.20)
To dobitnie pokazuje rzeczywistość; wszystko się zwala na genetykę, a
kompletnie nie z tego to wynika. Dobrym przykładem są teorie na temat
homoseksualizmu lansowane przez obłudne środowiska lewackie. Ciągle się
słyszy, że to jakieś geny, a nie relacje rodzinne ... A naukowcy nie
znaleźli rzeczonego genu. Przyznam szczerze, że źle to świadczy o tych
badaczach. Słabo się starają biorąc pod uwagę dofinansowanie tych
projektów. Tak jak kiedyś słyszałem, że Putinowi w wywiadzie
powiedziano, że pomimo starań Bushowi nie udało się na terenie Iraku
odnaleźć poszukiwanej broni. On to podobno skomentował prostymi słowami:
"A ja bym znalazł!" I chyba ja też bym niejeden gen odkrył nawet za
połowę sumy, którą można by na tego typu doświadczenia wyrzucić w błoto
...
W każdym razie kolejnym plusem dla Miller jest to, że nie bawi się w
polityczną poprawność tylko ujmuje fenomen takim jakim on rzeczywiście
jest.
Chociaż i jej nie zabrakło akcentów pisanych pod publikę - znowu mamy
złego Saddama Husseina. A może by tak zbadać dzieciństwo Clintona,
Bushów, Baracka Obamy, Angeli Merkel, papieża Franciszka i innych
dobroczynnych ludzi dobijających nasz świat? Rezultaty mogły by być
ciekawe (no akurat krążą plotki, że pani Merkel była agentką Stasi, a
wszystkie jej akta mają Amerykanie. Tu by jednak eksperyment się nie
udał ...).
Najbardziej podoba mi się jednak to, że Miller nie uczy naiwnego przebaczania. Tym potwierdza moje odczucia w wielu kwestiach:
To nieprawda, że odczuwanie nienawiści wpędza człowieka w chorobę. Może ją spowodować nienawiść stłumiona, odszczepiona, tkwiąca głęboko w człowiek, nie zaś świadomie przeżyte i nazwane uczucie [....]. (s.90)
Autorka potępia "czarną pedagogikę" polegającą na przebaczaniu rodzicom,
próbie nawiązywania z nimi utraconego kontaktu etc. I tu ma rację. Po
raz drugi się z tym spotykam po przeczytaniu "Toksycznych rodziców" Susan Forward i Craiga Bucka.
Książka fajna, polecam