niedziela, 15 maja 2016

Alice Miller "Bunt ciała"


Wracając do zainteresowań psychologią kupiłem sobie kilka książek autorstwa Alice Miller. Nie ukrywam, że pasjonuje mnie temat tego jak traumatyczne przeżycia z wczesnego okresu życia kształtują ludzką osobowość w latach późniejszych. Nie od dziś wiadomo, że wręcz decydująco.

W "Buncie ciała" autorka wzięła pod lupę biografie wielu znanych postaci m.in. Dostojewskiego, Kafki, Nietzschego, Virgini Woolf, Marcela Prousta, Fryderyka Schillera i wykazała pewne wpływy ich nieszczęść na pośmiertną sławę.  

Gwałty, bicia, maltretowanie w we wszelkiej postaci. I tak rodzą się geniusze. Nic tylko bić i gwałcić dzieci młodych ludzi - przejdą do historii jako wybitne jednostki. Sposób na popularność jakiego mało.

Ogólnie rady Miller wydają się  być przekonujące. Autorka zaciekle walczy i krytykuje czwarty punkt biblijnego Dekalogu będący dla ludzi trucizną. Jest więc pozytywny atak na złą religię. Duży plus.

Nie brakuje mądrych uwag:
Obecnie specjaliści w coraz większym stopniu skłonni są twierdzić, że choroby psychiczne ludzi dorosłych uwarunkowane są genetycznie, nie zaś spowodowane na przykład konkretnymi doświadczeniami urazowymi lub błędami wychowawczymi rodziców w dzieciństwie. Także niezmiernie interesujące wyniki badań nad dzieciństwem schizofreników z lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku nie zostały do dnia dzisiejszego udostępnione opinii publicznej, a jedynie opublikowane w czasopismach fachowych. Wspierana przez fundamentalizm wiara w nieograniczoną moc genetyki nadal triumfuje. (s.20)
To dobitnie pokazuje rzeczywistość; wszystko się zwala na genetykę, a kompletnie nie z tego to wynika. Dobrym przykładem są teorie na temat homoseksualizmu lansowane przez obłudne środowiska lewackie. Ciągle się słyszy, że to jakieś geny, a nie relacje rodzinne ... A naukowcy nie znaleźli rzeczonego genu. Przyznam szczerze, że źle to świadczy o tych badaczach. Słabo się starają biorąc pod uwagę dofinansowanie tych projektów. Tak jak kiedyś słyszałem, że Putinowi w wywiadzie powiedziano, że pomimo starań Bushowi nie udało się na terenie Iraku odnaleźć poszukiwanej broni. On to podobno skomentował prostymi słowami: "A ja bym znalazł!" I chyba ja też bym niejeden gen odkrył nawet za połowę sumy, którą można by na tego typu doświadczenia wyrzucić w błoto ...

W każdym razie kolejnym plusem dla Miller jest to, że nie bawi się w polityczną poprawność tylko ujmuje fenomen takim jakim on rzeczywiście jest.

Chociaż i jej nie zabrakło akcentów pisanych pod publikę - znowu mamy złego Saddama Husseina. A może by tak zbadać dzieciństwo Clintona, Bushów, Baracka Obamy, Angeli Merkel, papieża Franciszka i innych dobroczynnych ludzi dobijających nasz świat? Rezultaty mogły by być ciekawe (no akurat krążą plotki, że pani Merkel była agentką Stasi, a wszystkie jej akta mają Amerykanie. Tu by jednak eksperyment się nie udał ...).

Najbardziej podoba mi się jednak to, że Miller nie uczy naiwnego przebaczania. Tym potwierdza moje odczucia w wielu kwestiach:
To nieprawda, że odczuwanie nienawiści wpędza człowieka w chorobę. Może ją spowodować nienawiść stłumiona, odszczepiona, tkwiąca głęboko w człowiek, nie zaś świadomie przeżyte i nazwane uczucie [....]. (s.90)
Autorka potępia "czarną pedagogikę" polegającą na przebaczaniu rodzicom, próbie nawiązywania z nimi utraconego kontaktu etc. I tu ma rację. Po raz drugi się z tym spotykam po przeczytaniu "Toksycznych rodziców" Susan Forward i Craiga Bucka. 

Książka fajna, polecam