"Księga magii ceremonialnej wraz z czarostwem i nekromancją" to książka,
która pamięcią przenosi mnie w przeszłość do lektur takich jak m.in. "Księga wiedzy magicznej. Magia Praktyczna. Antologia" Maxa Adlera czy
choćby "Praktyka tajemnej wiedzy magicznej" (wybór i opracowanie
Krystiana Cipcera). Czyli czytamy o starych, magicznych grymuarach; o
tym jak przywoływać umarłych, demony, diabły etc. oraz zmusić je do
posłuszeństwa celem uzyskania materialnych korzyści.
Jest to o wiele lepsze niż literatura fantasy. Znacznie mocniej przenosi
czytelnika w świat mitycznych rytuałów niż cokolwiek innego.
Owszem mitycznych. Bo kto w końcu zgromadzi wszystkie wymagane
składniki, narzędzia, wybierze odpowiedni czas i jeszcze ... osiągnie
przy tym upragniony skutek w postaci odwiedzin Lucifera Rosocole'a?
Trzeba być na prawdę wytrwałym, żeby zdać się na coś takiego. A może po
prostu i głupim? Ale jakby nie patrzeć grymuary magiczne, bez względu na
to, ile w nich prawdy (podejrzewam, że nawet nie jeden promil) wpłynęły
znacząco na współczesną kulturę magiczną (jak choćby "Klucz Salomona"
na wicca).
Książka Waite'a to głównie analiza wielu znanych ksiąg z klasyki
gatunku, a pod koniec także ich streszczenie. Autor z pewnością siebie
pisze o tym, że są to apokryficzne bzdury. Trudno się z nim nie zgodzić.
Głową człowiek muru nie przebije. Zwróćmy uwagę, że Waite, współautor
znanej talii Tarot to jeden z przedstawicieli okultyzmu schyłku XIX i
początku XX stulecia, a więc epoki niezwykle bogatej w magię i
czarowników.
Zwróciłem uwagę na dywagacje na temat białej i czarnej magii. Antek
laVey nie był oryginalny w swoich rozmyślaniach. Pojęcie "święty stolec
apostolski" niefrasobliwie mi się skojarzyło ... Zaciekawił mnie też
motyw Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami reagującym zbyt żywiołowo na
pewne praktyki ... Czyżby magowie przestrzegali w pełni obowiązującego
prawa? A niby kto, jak i gdzie od nich będzie tego egzekwować? Czyżby
etyka magów ceremonialnych była aż taka puchata jak wiccańskie flafiki?
Na koniec jeden cytat:
Czarownika możemy zobrazować w sposób tradycyjny - jako biednego wyrzutka, zazdrosnego, ambitnego, który nie radzi sobie z normalnymi przedsięwzięciami; niezdolnego do zarobienia pieniędzy, tęskniącego za znalezieniem ukrytych skarbów i przemierzającego wzdłuż i wszerz okolicę, która rzekomo je skrywa ... [...]. (s.135)
Co na to stereotyp wiccanina, któremu szajba odbija od nadmiaru
pieniędzy? Wychodzi na to, że dawni magowie ceremonialni wywodzili się z
warstw biedniejszych. Pytanie tylko czy dawne warstwy ubogich potrafiły
czytać, pisać i znały się na egzotycznych roślinach, Biblii i demonach
... A jeśli magia ceremonialna była dla bogatych, to jaki był sens jej
praktykowania, skoro owi magowie wszystko mieli i stać ich było choćby
na edukację?
Dużo niedostępnego lub słabo znanego materiału świetnie tutaj
streszczonego. Mała systematyka tych grymuarów; dawniej człowiek czytał
różne rzeczy, które nie wiadomo skąd pochodziły, tutaj jest wszystko
przynajmniej ogólnie poukładane i wyjaśnione co z czego się faktycznie
wzięło.
Książkę polecam!