Warto
poświęcić kilka dni na szczegółowe przeczytanie książki prof. Kazimierza Banka,
która stanowi rozwinięcie opublikowanego wcześniej artykułu.
Głównym jej tematem jest tajemnicze, synkretyczne, gnostyczne, tytułowe bóstwo. Oprócz tego, autor porusza wiele kwestii z działalności i życia
starożytnych filozofów, magów i wybitnych postaci z rejonu Basenu Morza
Śródziemnego.
Dowiadujemy
się ciekawostek na temat przenikania się kultur, życia m.in. Platona, historii
Mojżesza, proroków, emigracji Greków do Aleksandrii etc. Poruszane są zagadnienia ewolucji kultów i
bogów m.in. w starożytnym Egipcie. Przekrój przez praktycznie wszystkie państwa
tamtego rejonu.
Po raz
kolejny nasuwają się myśli ze szkoły podstawowej, kiedy to człowiek na lekcjach
znienawidzonej matematyki zastanawiał się dlaczego kwadraty magiczne nazywa się
tak, a nie inaczej? Nie wspomnę już o twierdzeniach Pitagorasa, którego wiedza i umiejętności prawdopodobnie przekraczały talenty zwykłych śmiertelników. Dlaczego dzieci
się nie uczy, że wielcy starożytni ludzie, byli też potężnymi magami?
Z ważniejszych
tez przedstawionych w tej książce ciekawe są dywagacje autora na temat roli
jaką odegrały państwa greckie na rozwój hermetyzmu. Autor przybliża się w kierunku
tej teorii, podobnie jak kilku innych naukowców, czyniąc z Grecji kolebkę tego systemu w przeciwieństwie do lansowanego przez większość badaczy Egiptu.
Podobają mi
się rozważania Banka na temat nauki, tego jak przypadki decydowały o wielkich
odkryciach i czym są czasami teorie naukowe. Sam uważam,
że nauka jest skorumpowana i wiele hipotez powstaje pod publikę, pomimo, że tak naprawdę
nie mają one nic wspólnego z prawdą i nawet ich odkrywcy o tym doskonale wiedzą.
A wszystko i tak wychodzi po cichu po upływie paru lat.
Zdziwiły
mnie za to rozważania autora na temat bogów i tego, dlaczego np. pozwolili
ginąć swoim wyznawcom. Chętnie
polemicznie odbiłbym tę dyskusję w inną stronę (jako gorliwy poganin, powiem w
skrócie); bogów tak naprawdę nie da się zrozumieć. Tak samo jak pewnych energii, które powstają
po śmierci ludzi (np. eksterminowanych masowo w obozach zagłady). Tam, w
miejscach, gdzie się to działo coś krąży, ale okiełznanie tego jest niezwykle
trudne nawet dla doświadczonych magów, ezoteryków, radiestetów etc. Cóż,
człowieka nie można dobrze rozszyfrować, a co dopiero transcendentne byty,
które niejednokrotnie podobnie jak ludzie przejawiają chaotyczną naturę i
pojęcie ich „jestestwa” jest niemożliwe.
Ciekawe były
rozważania starożytnych o czymś, co jak się powszechnie wydaje pochodzi z prac Dion Fortune. Otóż, twierdzenie że
wszyscy bogowie są tak naprawdę jednym bogiem, a wszystkie boginie to tak naprawdę
twarze jednej wielkiej bogini znalazło swój oddźwięk wieki temu. Oto fragment
modlitwy do Izydy myrionymos (czyli „o
tysiącu imion”):
Gdziekolwiek żyją ludzie na szerokim świecie,Trakowie, Hellenowie, różni barbarzyńcy,Twego imienia, które wszędzie szanowane,Każdy w języku własnym w własnym wzywa kraju,W Syrii zwą cię Astarte albo Artemidą,Lub Anają, a w Licji znów Władczynią Leto,Trakowie Matką Bogów ciebie nazywają,Hellenowie zaś Herą albo Afrodytą,Dobrą Hestią i Reą, Łaskawą Demeter,A Egipcjanie – Thiouis, bo ty jedna jesteśWszystkimi boginiami, jakie czczą na ziemi.(strona 133, cytat za A. Świderkówna, Życie codzienne w Egipcie greckich papirusów, Warszawa 1983, s.129)
Inna
ciekawostka z rangi doskonałych dotyczy faraona Amazisa (570-526 p.n.e.):
Posiadał wielkie skarby, a wśród nich złota miednicę, „w której sam Amazys i wszyscy jego goście zawsze myli nogi. Tę wiec miednicę kazał rozbić i z jej materiału sporządzić posąg boga, który ustawił w najbardziej odpowiednim punkcie miasta. A Egipcjanie przychodzili do tego posągu i oddawali mu wielką cześć. Kiedy Amazys dowiedział się o postępowaniu ziomków, zwołał Egipcjan i wyjaśnił im, że posąg zrobiony jest z miednicy, do której przedtem Egipcjanie pluli i sikali, i nogi w niej myli, teraz zaś wielką jej cześć oddają” (cytat za Herodot, II 172). Ten sam Amazis, zanim jeszcze został faraonem, prowadził dość swobodny tryb życia. Kiedy brakowało mu pieniędzy na dalsze zabawy, „krążył po domach i dopuszczał się kradzieży. Jeśli potem okradzeni twierdzili, że posiada ich rzeczy, a on się wypierał, prowadzili go do pierwszej, lepszej, jaką kto znał wyroczni. Jakoż w wielu wypadkach uznawały go wyrocznie za winnego, ale nieraz też był uniewinniany. Skoro więc został królem, tak sobie postąpił: o świątynie tych bogów, którzy uwolnili go od zarzutu kradzieży, nie troszczył się i nic nie dawał na ich wyposażenie, a także nie odwiedzał ich, aby bogom złożyć ofiarę, ponieważ nie są nic warci, a ich wyrocznie zawodzą. Ale o tych bogów, co go jak złodzieja skazali, miał szczególne staranie, ponieważ naprawdę byli bogami i niezawodnych udzielali wyroczni”. (s.178-179)
Jakby to
skomentować? Niejedno drzewo obsikałem i na pewno z niejednego drzewa zrobiono
papier, meble czy może nawet święte, drewniane figurki…
Wciąga
ostatni rozdział, w którym niemalże w pigułkowej wersji autor przedstawia całą
historię współczesnej magii i rozmaitych grup okultystycznych, z którymi współżyjemy
w dniu dzisiejszym. Nie zabrakło wzmianek o ukochanej przeze mnie wicca. No,
tyle, że autor tutaj powołał się na pracę Renaty Furman, niestety kilka powielanych błędnych informacji się pojawiło.
Książka
świetna, oparta na dużej ilości dobrych źródeł. Gorąco polecam!