Na dobrą godzinę, by oderwać się od
tego "degrengoladą emanującego świata" przeczytałem "Etykę słowiańską"
Rafała Merskiego, założyciela rodzimowierczego związku wyznaniowego "Watra".
Niniejsze dzieło w dużym stopniu stanowi rodzaj manifestu; odezwy do narodu,
który przeżywa powolny, stopniowy rozkład. Merski słusznie zwraca uwagę na wspaniały styl życia i zasady, jakimi
kierowali się nasi przodkowie, a które uległy zapomnieniu. Dużo cytatów z
zachowanych kronik odnośnie dawnego kultu pogańskich Słowian i kilku
ciekawych faktów historycznych.
I to mi się bardzo podoba. Nasi przodkowie byli znani z higieny,
uczciwego, praktycznego sposobu egzystowania, gościnności etc.
Przestrzegali zasad życia w społeczeństwie i cenili wolność. Autor
podkreśla obraz Słowian, który obecnie przedstawiany jest w zupełnie
innych barwach.
W dalszej części "Etyki słowiańskiej" akcent pada na problemy z jakimi
boryka się świat współczesny. Tutaj uważam, że poglądy autora na
religię, państwo, rodzinę, są jak najbardziej słuszne. Merski zwraca
uwagę na tradycyjny familijny model, na problemy jaki gotują nam "wzorce
osobowości XXI w." i na kwestie, o których ludzie zapominają zaślepieni
"empatią" i brakiem wiedzy z historii. Kolejny plus tej książki to
zwracanie uwagi na niebezpieczeństwa dla Polski, jakie dotykają naszej
gospodarki.
Tutaj tematycznie zrobię mały skok w bok. Niektórzy socjologowie
wyróżniają dwa pojęcia: magia i religia. Magia, to w ich ujęciu postawa
manipulacyjna, mag sam pewne rzeczy tworzy, forma jego działania jest czysto
instrumentalna. W religii zaś, postawa jest błagalna, człowiek korzy się
przed bóstwem, by coś osiągnąć.
Po co ta odskocznia? W książce jest trochę o mentalności ludzi. I
właśnie gdyby tą socjologiczną dychotomię przenieść na obraz mentalności
Polaków to widzimy jasno - zamiast sami decydować, nie liczyć się z
opinią międzynarodową, tworzyć wszystko we własnym imieniu, pod samego
siebie (niczym mag w socjologii), to przyjmujemy postawę drugą; bierną,
uległą, opierającą się na zasadzie, może będzie, tak trzeba ... A nic
nie trzeba! Dlaczego Polacy nie przyjmują założeń w stylu kreujemy naszą
rzeczywistość? Dlaczego nie kierują się egoizmem narodowym? Kto nas
broni? Kto dba o nasze interesy? Nikt. Za to wszyscy nas skutecznie
wyzyskują, zniżają mentalnie do swojego poziomu i osłabiają naszą
gospodarkę wzbogacając własny kapitał. Propaganda idzie dobrze, tylko,
że ilość idiotów w narodzie jest większa niż się przypuszcza.
Właściwie z większością argumentów przedstawionych przez autora się
zgadzam. Jest tylko jeden podstawowy problem - ludzie dookoła. Mogę być
uczciwy, ale co mi z tego, kiedy inni na nieuczciwości zajdą dalej?
Trzeba uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą. Z jednej strony mowa jest
o zaradności życiowej, z drugiej o zasadach, które nie łatwo stosować w
naszych warunkach.
Jedyne zarzuty, które postawiłbym autorowi to:
1) Powołuje się na prace członków Zadrugi - Jana Stachniuka czy
Antoniego Wacyka. I właściwie słusznie, bo mieli oni bardzo dobre
poglądy na zastąpienie dawnych praktyk i światopoglądu religijnego czymś
nowym, o wiele lepszym. Wszystko w porządku. Jednakże, zadrużanie nie
byli takimi rodzimowiercami jak nam współcześni. Hasło "bałwany
pozostawmy bałwanom" stoi w sprzeczności z ideami kultu dawnych bogów,
co dla obecnych neopogan jest normą. Mój zarzut jest taki, że autor nie
polemizuje z tą częścią filozofii przedwojennej Zadrugi. Zwraca uwagę
tylko na aspekty etyczne.
2) Mowa jest o Polsce i bogach słowiańskich, ale jak to od dawna bywa, mamy tu krótkie modlitwy i wzmianki o bogach Rusi (Mokosz, Perun) lub
Arkony (Świętowit). Kiedy w końcu Polska będzie Polską, a rodzimowiercy
zaczną w modłach używać rodzimych imion bogów (Piorun, Marzanna czy
Nyja)?
Generalnie książka bardzo dobra, warta uwagi, polecam!