środa, 31 lipca 2013

Hans Holzer "Witches. True encounters with Wicca, wizards, covens, cults, and magick"


Prawie miesiąc zmagałem się z wielką cegłą, którą bez problemu można by zabić. Wystarczy wziąć tą książkę w obie ręce i mocno palnąć. Efekt gwarantowany.

Niestety, nieadekwatnie do wagi i ponad sześciuset stron treści prezentuje się  wartość merytoryczna jej zawartości. Nieporównywalnie nawet. Hans Holzer chciał koniecznie udowodnić światu, że można napisać kolejną książkę, w której dowiemy się wszystkiego o wicca, amerykańskich tradycjach czarownictwa (Feraferia, Order of the Temple of Astarte, Sabaean'ach), nawiedzonych domach, opętaniach, satanizmie, demonach etc. 

Oczywiście pełno tutaj truizmów.
Holzer nie zawahał się od nowa instruować świat, że Rogaty Bóg to nie Szatan etc. Dowiadujemy się też, m.in, jak zostać czarownicą, jacy ludzie zostawali wiedźmami i czarownikami, dlaczego nimi zostali etc.?

Oczywiście pełno tutaj informacji przedstawionych bezkrytycznie.
Najbardziej zainteresował mnie fakt, że Alex Sanders twierdził, że zanim zajął się czarownictwem, był katolickim księdzem ... No tego już za wiele, nikt chyba tego nie potwierdził. Ale takich pierdół z minionej epoki jest pełno. 

Książka równie ciekawa jak "Pan Tadeusz"; wszystkie najbardziej lansujące się tradycje, i ich przedstawiciele musieli się tutaj zaprezentować. Nie wspomnę już o tajemnicach, jakie rzekomo te nurty mają sobą prezentować. To dokładnie jak dzisiaj "powiem, ci, ale nie mów nikomu ...", a za chwilę i tak wszyscy wiedzą.

Czytamy (treść ciągnie się równie ciekawie jak flaki z olejem), jak wyglądają poszczególne świątynie, jakie szaty noszą przedstawiciele poszczególnych tradycji, jak celebrują Hallowe'en etc. Do wyboru do koloru. Ameryka jak zwykle daje szerokie pole do popisu. No jest też może i Alex Sanders, ale tutaj mamy to co zwykle robił on w mediach. 

Na początku mogłem to dzieło polecić tylko osobom mającym problemy ze snem. Jednak po głębszej analizie widzę, że Holzer opisuje wszystko tak jak mu zaserwowano. Pomimo tego, że uczestniczył w rytuałach większości tych grup, nie zbadał prawdomówności wyznawców. Dlatego uważam, że książka ta zalicza się do gatunku "wicca w XX w.", stare plotki sprzedawane w niezmienionej wersji.

Nie polecam.