Prawie miesiąc zmagałem się z wielką cegłą, którą bez problemu można by
zabić. Wystarczy wziąć tą książkę w obie ręce i mocno palnąć. Efekt
gwarantowany.
Niestety, nieadekwatnie do wagi i ponad sześciuset stron treści prezentuje się wartość merytoryczna jej zawartości. Nieporównywalnie nawet. Hans Holzer
chciał koniecznie udowodnić światu, że można napisać kolejną książkę, w
której dowiemy się wszystkiego o wicca, amerykańskich tradycjach
czarownictwa (Feraferia, Order of the Temple of Astarte, Sabaean'ach),
nawiedzonych domach, opętaniach, satanizmie, demonach etc.
Oczywiście pełno tutaj truizmów.
Holzer nie zawahał się od nowa instruować świat, że Rogaty Bóg to nie
Szatan etc. Dowiadujemy się też, m.in, jak zostać czarownicą, jacy
ludzie zostawali wiedźmami i czarownikami, dlaczego nimi zostali etc.?
Oczywiście pełno tutaj informacji przedstawionych bezkrytycznie.
Najbardziej zainteresował mnie fakt, że Alex Sanders twierdził, że zanim
zajął się czarownictwem, był katolickim księdzem ... No tego już za
wiele, nikt chyba tego nie potwierdził. Ale takich pierdół z minionej
epoki jest pełno.
Książka równie ciekawa jak "Pan Tadeusz"; wszystkie najbardziej
lansujące się tradycje, i ich przedstawiciele musieli się tutaj
zaprezentować. Nie wspomnę już o tajemnicach, jakie rzekomo te nurty
mają sobą prezentować. To dokładnie jak dzisiaj "powiem, ci, ale nie mów nikomu ...", a za chwilę i tak wszyscy wiedzą.
Czytamy (treść ciągnie się równie ciekawie jak flaki z olejem), jak
wyglądają poszczególne świątynie, jakie szaty noszą przedstawiciele
poszczególnych tradycji, jak celebrują Hallowe'en etc. Do wyboru do
koloru. Ameryka jak zwykle daje szerokie pole do popisu. No jest też
może i Alex Sanders, ale tutaj mamy to co zwykle robił on w mediach.
Na początku mogłem to dzieło polecić tylko osobom mającym problemy ze
snem. Jednak po głębszej analizie widzę, że Holzer opisuje wszystko tak
jak mu zaserwowano. Pomimo tego, że uczestniczył w rytuałach większości
tych grup, nie zbadał prawdomówności wyznawców. Dlatego uważam, że
książka ta zalicza się do gatunku "wicca w XX w.", stare plotki
sprzedawane w niezmienionej wersji.
Nie polecam.