Książka Thei Sabin świetnie odpowiada
nam na pytanie: "czym jest religia wicca?" Doskonale się z niej dowiemy
wszystkiego o misteriach, przekazie wiccańskim, poznajemy odtajone po
dziesięcioleciach prawdy i sekrety.
Wzorując się na portalu Chamsko.pl
dodam jeszcze jedno zdanie: żartowałem, bo ta książka jest o cztery
litery rozbić! Przynajmniej pod tym względem, bo szczerze powiem, że
czytając ją miałem z rozdziału na rozdział "huśtawkę opiniotwórczą".
Zacznijmy może od samego początku. Kim jest Thea Sabin? Słyszałem, że to
nawet nie jest prawdziwe nazwisko autorki. Niby pod koniec tekstu
deklaruje się ona jako tradycyjna wiccanka, jednakże pisząc to swoje
wiekopomne dzieło nie sprecyzowała dokładnie co pod tym pojęciem
rozumie. Chyba nie jest ani gardnerianką, ani aleksandrianką. Nie
wskazuje na to treść. No chyba, że jesteśmy świadkami dziwacznej mody, w
której to wiccanki tradycyjne piszą podręczniki wicca eklektycznej
skażonej do bólu światopoglądem holistycznym, albo stawiają za wzór
autorytety tego nurtu jak np. Scotta Cunninghama. Cóż, wiek XXI jest w
ogóle wiekiem paradoksów, ale o tym już nie tutaj ...
Dalej idąc. Słyszałem opinie, że jest to kolejny
amerykański podręcznik New Age'u, którego głównym celem będzie
uświadomienie po raz dziesięciotysięczny prostemu jak cep czytelnikowi
"czym jest religia wicca?" Oczywiście, bo tak jest! Czym jest wicca według wszystkich
tradycji tylko nie rdzennie-wiccańskich. No i jestem w stanie
się z tą opinią zgodzić.
Właściwie pod tym względem niewiele się ta
pozycja różni od dostępnych na naszym rynku od kilkunastu lat książek takich autorów jak m.in. Scott Cunningham, Ellen Dugan, T.Thorn-Coyle,
Francesca de Grantis, Gerina Dunwich etc. Z polskich wymieniłbym
Celestynę Puziewicz oraz Agnieszkę Mojmirę Antonik. W sumie nawet z
pokrewnych nurtów można śmiało dodać Al G. Manninga czy Alicję
Chrzanowską. Najbliżej jej jednak do Scotta Cunninghama, Raymonda
Bucklanda, wspomnianej Mojmiry czy Alana Abyssa.
Dużo o medytacjach, wizualizacjach, transach, uziemieniach. Potem robi
się trochę ciekawiej: są rekwizyty rytualne, święta, szaty etc.
Z jednej strony ta publikacja jest dobra dla osób pasjonujących się
czarownictwem eklektycznym. Na dobrą sprawę wykłada "kawę na ławę", bez
zbędnego jak to do tej pory bywało balastu, na który składały się
emocjonalne wspomnienia autorek czy autorów z ich osobistymi akcentami.
Sabin kładzie nacisk na ogrom możliwości, ponadto sugeruje własną
inwencję (coś istotnego dla wielu młodych ludzi, którzy odprawiają
rytuały z książek jak leci, "od A do Ż"). Więc, konkretnie na temat. Jest
też wiele rozsądnych wskazówek i sugestii. W przeciwieństwie do innych
tego typu książek, autorka kieruje się większa dozą obiektywizmu i tego o
czym wie, niż tego co sama odstawia. Większość "pięcioramiennych
gwiazd wolnej neopoganki" tak niestety czyni wyrażając ekspresje swych
doświadczeń. Nie ma tu "Księgi Cieni Stojących Kamieni" czy "Modlitwy
Ha", ani porad w stylu "jak rozwiązałam konflikt w covenie", "jak
poradziłam sobie z wampirzycą energetyczną w pracy". Autorka powołuje
się na dzieła Campbella, Crowleya i kilku innych znanych osobistości. To
też na jej korzyść świadczy.
Z drugiej strony książka ma wiele wad, jak to zazwyczaj w tego typu literaturze bywa.
1. Jak zwykle słowo "wicca" jest źle przedstawione. A przynajmniej w
typowo "amewiccańskiej" wersji, czyli niewiele mającej wspólnego z
europejskim oryginałem.
2. Tłumaczenie ciekawe. Znowu "Jul", a do tego "puszyste króliczki", "dni ćwierciowe" czy "ścieżkowanie".
3. Różnice pomiędzy eklektyzmem a wicca tradycyjną są również bardzo
ciekawie opisane ... W szczególności motyw tego, że będąc wiccaninem
tradycyjnym nie trzeba nic nowego układać na kolejny rytuał. Co za
leniwy nurt? Ręce opadają ...
4. Pomysł pracy w grupie i wspólnym decydowaniu o pewnych kwestiach ...
Jako wróg demokracji znowu pozwolę sobie zauważyć, że jest to rada
beznadziejna ...
5. Pomysły o kółkach studenckich, opisywaniu pogańskich tradycji
czarownictwa i umieszczaniu w ich skład np. Asatru (bez wyszczególnienia
konkretnych nazwisk czy kierunków) lub innych grup....
Generalnie książkę można przekartkować i znaleźć w niej kilka ciekawych
elementów. Na szerszą metę jest to jednak zatruwanie głowy ludziom
dobrej woli pierdołami.
Pół na pół.
Pół na pół.