INTRO ... SPEKCJA
Co zaś do samego gatunku, jakim jest literatura popularnonaukowa nigdy nie miałem przekonania. Za młodu nas tym katowano. Kiedyś
z koleżanką stwierdziliśmy, że nie może istnieć nic gorszego, niż
przeciętna książka, której początek zaczyna się w stylu "Jest rok 2456 ...". Pokolenie naszych rodziców było odmiennego zdania; dla
nich wyższa technika to był odległy sen. Jest to odwrotność dla naszej generacji,
która wszędzie ma laptopy, smartfony, gry etc. Stąd może, wolimy wracać do kultu natury, lasów, pól, przebierania się za
dawnych wojów niż chodzić w skafandrach.
SOLARIS
Nie tak dawno temu wyraz "Solaris" zapadł mi w pamięć. Wiązało się to z
wejściem na ekrany kin filmu, będącego adaptacją owej książki. Człowiek
był w ciężkim szoku - polskiego pisarza wynoszą na hollywódzkie ołtarze.
Ale nic, cuda się zdarzają. Ponieważ w domu przypadkiem znalazłem tę
książkę, a w robocie nie mam siły wstając rano na porządne lektury,
zaryzykowałem. Po trzech dniach się udało.
KOSMICZNY UMYSŁ
Książka opowiada o naukowcu, który udając się na badania planety Solaris
spotyka swoją zmarłą przed laty dziewczynę. Generalnie historia opowiada o
tym, że planeta jest jakby "kosmicznym mózgiem", który tworzy pewne
rzeczy, np. tę panią wabiącą się Harey, docierając w głąb umysłu
głównego bohatera Chrisa Kelvina. Jest tam jeszcze kilka innych postaci.
Reszta to typowe wizje naukowotechniczne i ich historia ... Ale nie
brakuje ciekawych rozważań. Pod sam koniec pojawiają się wątki
religijne. Dziewczyna przyrównywana jest to "kosmicznego sukkuba". W
gruncie rzeczy jest to takie sobie. A filmu nie oglądnąłem, więc się nie
wypowiem.
WNIOSKI
Na szczęście szybko się czyta. Pomimo wszelkich naukowych i technicznych
pojęć da się wszystko zrozumieć. Śmieszą mnie pewne kwestie jak np,
taśmy z nagraniami. No cóż, autor pisał tę książkę pod sam koniec lat
50. XX w., więc pewnie w jego wyobrażeniach nie było tego, co jest nawet
dzisiaj - taśmy zostały wyparte przez płyty, a nawet przez inne, małe urządzenia z możliwością odtwarzania. Ale te anachronizmy wiele nie psują.
Generalnie książkę da się przeczytać, choć zaczyna się
ona jak opowieść science-fiction, ciągnie jak
techniczno-psychologiczno-historyczna, a kończy jako poemat
filozoficzny.
Na bezsenne noce jak znalazł.