poniedziałek, 5 maja 2025

Joanna Malita-Król "W rytualnym kręgu. Opowieść o współczesnych poganach w Polsce"

 

"W rytualnym kręgu. Opowieść o współczesnych poganach w Polsce" (wyd. Otwarte, Kraków 2025) to nie praca naukowa. To zbiór wywiadów i relacji ze świąt i spotkań ze współczesnymi poganami, w którym uczestniczyła Pani doktor Joanna Malita-Król.  

I dzięki bogom! 

Przynajmniej polska nauka nie będzie na tym stratna ... To co do tej pory przeczytałem autorstwa wspomnianej Pani to po prostu jak dla mnie klęska... I to zarówno artykuły jak i książka, której jeszcze do tej pory nie omówiłem na blogu. Ale chyba jednak poświęcę się dla sprawy gdyż ilość błędów merytorycznych w niej zawartych jest po prostu ogromna - notowałem je w kajeciku; nr strony i błąd, każdy w osobnej linijce. Wyszło mi łącznie (sic!) pięć kartek formatu A5  ... Ale dosyć uszczypliwości, o tym innym razem.

ANALIZA

Co zaś o tej, popularyzatorskiej wręcz powiedziałbym dziennikarskiej pozycji mogę powiedzieć? Generalnie, jak pisałem wyżej jest to zbiór wywiadów i relacji. Trudno jest zatem przyczepić się do czegokolwiek. Niestety nie zabrakło wielu niewłaściwych informacji. 

Przyjrzyjmy się sprawie szczegółowo. 

Współczesne pogaństwo natomiast to rodzina spokrewnionych ze sobą w pewien sposób religii, które pojawiły się głównie w  XX i XXI wieku - przede wszystkim w Europie, ale także w miejscach, do których dotarli europejscy kolonizatorzy (jak dzisiejsze Stany Zjednoczone czy Kanada). Wśród współczesnych pogan występuje wielka różnorodność zarówno wierzeń, jak praktyk - ale łączy ich pragnienie przywrócenia wierzeń, praktyk i światopoglądu z czasów przedchrześcijańskiej Europy (ale też północnej Afryki i zachodniej Azji) oraz zaadoptowania ich do realiów współczesnego świata (s.11). 

Definicja ta pozostawia pewne luki. Co powie Pani na temat meksykańskiego ruchu Mexicayotl? Jest to odrodzenie wierzeń azteckich w Meksyku. Pisze o tym m.in. Ola Synowiec z książce "Dzieci szóstego słońca. W co wierzy Meksyk". Mało tego, Malita-Król nie poświęca w całej książce zbyt wiele uwagi tematowi współczesnego szamanizmu. Tam też wspomina się bóstwa pochodzące z innych regionów świata. A np. Vila Pagã w Brazylii? Urządzane są tam różne święta na cześć różnych bogów, także tych lokalnych. Więc jak widzimy, definicja neopogaństwa stanowczo wykracza poza nakreślone ramy geograficzne czy kulturowe przedstawione przez autorkę. 

Zresztą samo określenie "pogaństwo" już budzi pewne kontrowersje. Wywodzi się z łacińskiego słowa paganus, które oznaczało mieszkańca prowincji, wsi i przez wieki funkcjonowało w narracji chrześcijańskiej jako termin obraźliwy, element jasnego podziału "chrześcijanie-poganie" (w domyśle: "my dobrzy - oni wręcz przeciwnie").

Termin ten oznaczał później także "cywila" w przeciwieństwie do ludzi "wojskowych". Ci pierwsi byli mieszkańcami wiosek, podczas gdy ci drudzy byli "żołnierzami Chrystusa". 

Pisząc o rozmówcach Pani Malita-Król zaznacza:

Innymi słowy, nigdy nie podważam przekonań rozmówców, nie poddaję w wątpliwość ich doświadczeń, przyjmuję ich opowieści dokładnie tak , jak chcą się nimi ze mną - a pośrednio z czytelnikami i czytelniczkami tej książki podzielić (s.14).

Z doświadczenia wiem, że niektórzy np. wiccanie nie zawsze mówią prawdę. 

Na stronie piętnastej czytamy, że:

Wszystkie trzy perspektywy spotykają się w tytułowym rytualnym kręgu w ostatnim rozdziale poświęconym rytuałowi - bo to właśnie rytuał jest podstawą łączącą pogańskie ścieżki.

Wszystko fajnie, ale są też osoby deklarujące się jako "poganie", "wierzący w dawnych bogów", ale nie uczestniczący w żadnych obrzędach. Sam za czasów swoich lat młodzieńczych takich wielu spotkałem. Niektórzy w ogóle nie uczestniczą w życiu społecznym neopogan. Jak ich niby ten rytuał ma łączyć? 

Zabrakło bezpośredniego przekazu, zabrakło słowiańskich kronik, spisów mitów, bohaterskich eposów (s.24). 

Co ma Pani na myśli poprzez stwierdzenie "braku kronik" czy "braku bohaterskich eposów"? Nie zachowały się kompletne słowiańskie kroniki, spisy mitów ani bohaterskie eposy w takiej formie, w jakiej znamy je z innych kultur, np. greckiej czy nordyckiej. Kultura Słowian przed przyjęciem chrześcijaństwa była w dużej mierze kulturą oralną, a wiele wierzeń i tradycji zostało zatartych przez chrystianizację. Jednakże istnieją fragmentaryczne źródła i ślady, które pozwalają nam częściowo odtworzyć obraz słowiańskiej mitologii, wierzeń i wczesnej historii: "Kronika Słowian" (Chronica Slavorum) Helmolda z Bozowa (XII wiek), "Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum" Adama z Bremy (XI wiek), "Powieść minionych lat" (XII wiek), "Kronika Wielkopolska" (XIII-XIV wiek), "Kroniki czeskie Kosmasa" (XII wiek). Najbliżej bohaterskich eposów w kulturze Słowian są: "Byliny", "Pieśni o Krajiću Marku", inne lokalne podania i legendy. 

Światowid ze Zbrucza, bo tak ten posąg nazwano, to unikat na skalę może nie światową, ale na pewno słowiańską (s.25)

Naukowcy nie zawsze wiązali posąg Światowida ze Zbrucza z kulturą słowiańską. Według opinii części badaczy możliwe jest inne pochodzenie; zgodnie z tymi hipotezami idol pierwotne należał np. do Traków (Włodzimierz Szafrański, Zbruczański „Światowid” trackim monumentem kultowym [w:] „Balcanica Posnaniensia. Acta et studia”, nr VII, Poznań 1995, s. 351,), ludów irańskich, tureckich, Waregów (Zdzisław Skrok: Słowiańska moc czyli O niezwykłym wkroczeniu naszych przodków na europejską arenę. Warszawa: „Iskry”, 2006) czy nawet Celtów (Strzelczyk J., Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań: Wydawnictwo Rebis, 2007). Podważane jest jego wczesnośredniowieczne pochodzenie, datując go na XIX wiek. Do głównych zwolenników tej teorii należą ukraińscy archeolodzy Ołeksij Komar i Natalia Chmajko.

O bogach słowiańskich:

Swaróg to boski kowal, ten, który wykuwa słońce. Jego synem jest Swarożyc, bóg ognia ziemskiego, a także Dadźbóg, reprezentujący słońce.

Ciekawe: A ojciec B. A ojciec C i D, D=B. Raczej Swarożyc i Dadźbog to jedna boska postać. 

Na stronie trzydziestej pojawia się temat inspiracji pracami Jana Stachniuka:

Inspiruje się nim też stowarzyszenie Niklot czy swego czasu mocno nacjonalistyczny Zakon Zadrugi "Północny Wilk", choć nie jest to teraz mainstream rodzimowierczy (a niektórzy badacze nawet w ogóle nie uważają tych organizacji za przynależące do rodzimowierstwa).

I słusznie. Bo o ile organizacje jak Niklot  uważają się za neopogańskie (przyjmując definicję Stachniuka) to do rodzimowierczych się ich nie zalicza. Nie zmienia to faktu, że czasem członkowie np. Niklota uczęszczają na obrzędy grup typowo rodzimowierczych. 

Innym przykładem może być nacisk na świętowanie rodzimych tradycji (słowiańskie Dziady, a nie zagraniczne Halloween) albo postrzeganie Kupały jako słowiańskich walentynek (s. 31). 

Stosunek do tego tematu uległ transformacji na przestrzeni ostatnich dekad. Tutaj zamieszczę wyniki dwóch ankiet, które zostały przeprowadzone na Facebooku, konkretnie przez fanpage Slavic Paganism & Witchcraft. 




Teraz to już tylko najwięksi ortodoksi kładą nacisk na te kwestie. 

Pisząc o związkach zarejestrowanych w latach 90. XX w. Pani Malita-Król na stronie trzydziestej pierwszej podaje:  
Najważniejszym wydarzeniem tej konkretnej dekady było oficjalne zarejestrowanie czterech rodzimowierczych związków wyznaniowych. Były to kolejno: Rodzimy Kościół Polski (1995), Polski Kościół Słowiański (1995), Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy Słowiańska Wiara (1995) i Zrzeszenie Rodzimej Wiary (dziś Rodzima Wiara, 1996).

W latach 90. do rejestru podały się RKP, ZRW (RW) i PKS.  Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy Słowiańska Wiara został dodany do rejestru MSWiA w dniu 9 października 2009 r. W latach 90. jeszcze nikt nie słyszał o ZZW Słowiańska Wiara ... Skąd Pani Malita-Król to wzięła? 

Jeszcze na marginesie zwrócę uwagę, że do rejestru wyznań o charakterze neopogańskim zalicza się zarejestrowany związek wyznaniowy "Wyznawcy Słońca". Został wpisany do rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych prowadzonego przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji 13 października 2013 r. roku. "Wyznawcy Słońca" to nowoczesny, panteistyczny związek wyznaniowy, który utożsamia boskość ze światem Przyrody, a w szczególności ze Słońcem jako źródłem życia i energii. Wprawdzie koło tej grupy były jakieś kontrowersje, niemniej nie należy o niej całkowicie zapominać. 

Rodzimy Kościół Polski uważa, że istnieje wiele bogów i bogiń, a na czele całego panteonu stoi bóstwo najwyższe, znane jako Świętowit (s.32).
I tu się robi trochę szumnie, bowiem przez dłuższy czas w RKP dominował monizm; wszyscy bogowie widziani jako część jednego Boga Metawszechświata przedstawianego przez Światowida ze Zbrucza (o tym pisał m.in. Scott Simpson w książce "Native Faith. Polish Neo-Paganism at the Brink of the 21st Century" Nomos, Kraków 2000, s. 133-134). Żeby było śmiesznej przedstawiciele RKP twardo deklarowali, że są monoteistami. Utożsamili swojego Boga z Jehową, Allachem. Teraz z kolei deklarują henoteizm
Pani Malita-Król nie zwraca uwagi, że dawniej wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Ba! Nawet przytoczona deklaracja wiary jest zupełnie inna niż ta klasyczna. RKP przechodził ewolucję na przestrzeni lat. 

Potem dowiadujemy się, że RW ma swoją siedzibę w Warszawie (s. 34). Nieprawda! Rodzima Wiara ma swoją siedzibę we Wrocławiu. 

Dalej Malita-Król pisze:
Rodzima Wiara uważa Aryów (czy też Ariów, to dawne określenie jednego z ludów indoirańskich) za swoich "najodleglejszych krewnych". Wedle RW słowiańska duchowość ma swoje korzenie w dziedzictwie indoeuropejskim (s.34). 

A to określnie "Ariów"  jako dalekich krewnych mnie zastanawia. Otwieram sobie książkę Eileen Barker, zaglądam do aneksu autorstwa Szymona Beźnica i czytam credo RW:

"Lechici czczą Bogów jak wszyscy Aryowie czcząc słońce i cały wszechświat, matkę-ziemię naszą rodzicielkę i siły przyrody. [...] POLSKA-LECHIA-SŁAWIA-ARYA to nasze posłannictwo - SŁAWA im" (Wyznanie Wiary Lechitów, Zrzeszenie Rodzimej Wiary [w:]  Eileen Barker, Nowe Ruchy religijne, Szymon Beźnic: Aneks, Zakład Wydawniczy "Nomos", Kraków 2002, s.310-311).

No i właśnie pojęcie "aryjski", często używany jest jako synonim słowa "indoeuropejski". 

Od czasów Hitlera, który przywłaszczył ten termin Niemcom, w pewnych środowiskach  np. w subkulturach wyznających ideologię narodowo-socjalistyczną stało się to często powtarzane. Np. zespół Honor śpiewa "białe dziedzictwo, aryjskiej rasy głos". Na okładce wewnętrznej zespołu Gontyna Kry "Na pohybel chrześcijaństwu" również widnieje slogan "Sława Lechii, Sława Sławii, Sława Arji!". Więc to nie tylko dalecy krewni, ale generalnie indoeuropejczycy. No, ale Malita-Król nie pisnęła nawet słówkiem o subkulturach młodzieżowych, w których temat pogaństwa od dawna jest popularny. Także w Polsce ... Kto nosił szyldy "Blood & Honor" za młodu ten wie. Teraz ludzie wklejają flagi na zdjęcia profilowe na Facebooku ... 

Między stroną 96 a 97 znajdują się kolorowe zdjęcia i obrazki. Pojawia się rysunek pentagramu w kole, który Malita-Król nazywa pentaklem. Zwracałem już jej uwagę, że w wicca tradycyjnej pentakl to dysk, a pentagram w kole to dalej pentagram. Eklektycy generalnie żonglują tymi pojęciami i często mylą tradycyjnie pojmowany pentakl z symbolem pentagramu. Tylko autorka pisze:
Pentakl, czyli pentagram (pięcioramienna gwiazda), wpisana w okrąg - jeden z symboli kojarzonych z wicca.
No i tu jeśli mówimy o wicca tradycyjnej to będzie to błąd. Jeśli o eklektycznej to półprawda, bo jedni tak powiedzą, drudzy nie. Żeby było ciekawiej na kolejnej stronie widzimy zdjęcie ołtarzyka jakiejś eklektycznej grupy z Warszawy, a na nim pentagram na dysku ... W moim odczuciu już jest to pentakl. Autorka też opisuje to jako pentakl. To jak w końcu; pentakl to pentagram w kółku, czy pentagram w kółku na płaskim dysku? Symbol czy narzędzie rytualne? Ten wątek pojawia się w kilku miejscach w książce. 

Pewną nowością jak dla mnie jest odróżnienie ruchu Ásatrú od rodzimowierstwa germańskiego. Zawsze uważałem te pojęcia za tożsame ze sobą, przynajmniej wśród polskich asatryjczyków.
Polskie Rodzimowierstwo Germańskie nawiązuje do religii ludów germańskich, zwłaszcza tych, których obecność została historycznie udokumentowana na ziemiach polskich. Asatryjczycy natomiast odwołują się do wierzeń dawnych Skandynawów i szeroko pojętego nordyckiego dziedzictwa (s.107).
Jestem laikiem w tej kwestii, ale zastanawiam się, co wiadomo na temat wierzeń Gotów czy Wandali na ziemiach polskich przed zasiedleniem ich przez Słowian? Może coś konkretnie z Kultury Przeworskiej? Chętnie dowiem się czegoś więcej bo żadne konkretne źródła na ten temat nigdy mi w łapę nie wpadły ... Z przyjemnością poznam panteon bogów germańskich z obszaru obecnej Polski z czasów przedsłowiańskich. Coś mi tu w każdym razie zgrzyta. Rodzimowierstwo germańskie to odmiana neopogaństwa, w której następnie możemy znaleźć różne nurty: Ásatrú lub Forn Sed, Vanatru, Theodish, Loki'eanie, inne nazewnictwo preferują grupy o skrajnie prawicowym charakterze m.in. odynizm, wotanizm lub odalizm. Taki podział ma dla mnie sens. 
Dochodzą do nich bóstwa w pewien sposób nowe, jak wiccański Rogaty Bóg i Potrójna Bogini, których właściwe imiona poznaje się podczas rytuału incijacji do tradycyjnego czarowniczego kowenu (s.119). 
I na prawdę trzeba się bardzo postarać, żeby nie poznać ich wcześniej, skoro są podane w większości prac pisanych przez osoby inicjowane do wicca. Ale nawet w sieci, w Wikipedii znajdzie Pani odpowiedź na to enigmatyczne zagadnienie. U gardnerian są to m.in. np. Cernunnos, Cernunno, Janicot a bogini to Areda, Aradia, Airdia. Żeby było śmiesznej na stronie 126 czytamy: 
Niektórzy wiccanie z tradycji gardneriańskiej - o której więcej w następnym rozdziale - będą używać imienia Cernunnos dla określenia Rogatego Boga.  
Zastanawiają mnie też kwestie monoteizmu, które niby neopogaństwu są dalekie. U wiccan tradycyjnych istnieje postać Dryghtyn będąca połączeniem Boga i Bogini, czymś w rodzaju Jedni. Podobnie było w innych grupach czarowniczych np. Horsa Coven. Nawet Leo Ruickbie w swojej pracy wymienia odmianę monoteizmu jako koncepcję (cytuje to choćby Maciej Witulski w swojej pracy "Współczesne czarownictwo", którą tak namiętnie Pani pomija w bibliografii swoich książek, i przyznam, że nie wychodzi na tym zbyt dobrze ...). Jako monoteiści- panteiści określili się też członkowie słoweńskiej Rodzimej Wiary, u których byłem na spotkaniu. 

Tak na marginesie zaciekawił mnie jeden respondent imieniem Michał, postulant na inicjowanego wiccanina. Zwrócił uwagę na nieścisłość katolików: "jedna rzecz głoszona, druga rzecz robiona" (s.144). Oj Panie Michale! Dołączy Pan do wicca to dopiero się Pan przekona jak to jest jedno mówić, drugie robić. Ja to Panu gwarantuję jako były aleksandrianin! Albo to:
Michał w ogóle uważa, że wicca jest oparta na magii seksualnej, śpiesząc z zapewnieniem, że nie chodzi o rytualne orgie, tylko użycie eneregii seksualnej jako takiej, powiązanej z przyciąganiem się przeciwieństw, pożądaniem między zasadą męską i żeńską (s.168-169). 

Oj przyznam, że jeszcze długa droga przed Panem. O Rytuale Pana, który kończy się orgią nigdy nic nie ten tego tamtego?

Malita-Król zawraca uwagę, że neopogaństwo jest religią naturalną nie założoną przez proroków. No niby racja, ale każda reguła ma swój wyjątek. Wizję boga Wotana-Węża miał Guido von List. Na pewną obecność Odyna natknęła się Freya Aswynn co skłoniło ją do odejścia od wicca tradycyjnej i założenia europejskiego odłamu Pierścienia Trotha. Na Ukrainie, odrodzenie pogaństwa zainicjował prof. Władimir Szajan (1908-1975) w połowie lat 30. XX w. W 1934 roku przeżył on objawienie religijne na górze Grechit na Huculszczyźnie. Maks Hyatt założyciel Wodan’s Kindred początkowo interesował się satanizmem i okultyzmem, zakładając Nowy Zakon Alchemii, lecz na wskutek „dziwnych doświadczeń i wizji”, porzucił swoje zainteresowanie tym projektem. Po wielu latach poszukiwań, jak sam twierdził, miał wielokrotnie wizję boga Odyna, co ostatecznie ukształtowało jego światopogląd. W 1991 r. założył Wotan’s Kindred; kierował witryną sklepową świątyni Asatru, rozpoczął działalność misyjną w więzieniach, założył organ prasowy Wodansdag Press i rozpoczął publikowanie informacji na stronach internetowych. Hyatt twierdził, że wiedzę o starych ścieżkach otrzymał od bogów, bogiń i przodków, którzy przekazali mu ją podczas wizji. 

Ponadto autorka zwraca uwagę, że w neopogaństwie ważna dla wielu jest natura. Niby prawda, ale od tej reguły też się znajdą wyjątki. Nawet od wicca tradycyjnej ludzie odchodzili, bo nie spotkali tam tego, czego się spodziewali, a co znali z amerykańskiego czarownictwa. 

Na stronie 157, czytamy o Księdze Cieni, że zawiera wszystko to, co dotyczy kowenu, rytuałów, praktyk magicznych i tak dalej ... W mojej księdze cieni są tylko autografy członków na pamiątkę, nazwa kowenu i linia inicjacyjna. Nic tam więcej o nim nie ma. A co do obrzędów, to są tylko w skrócie i szyfrem zapisane ich główne etapy. Księga cienie jak mówi sama nazwa - rzuca tylko cień na to co wie, robi wiedźma. 

Strona 161, nazwa kowenu założonego przez Zsuzsannę Budapest brzmiał "Susan B. Anothony Coven nr 1". Pani to skraca do "kowen Susan B. Anthony". I to z małej litery ... 

Jeśli chodzi o rozdział o współczesnym czarownictwie w Ameryce, to Pani Joanna jak zwykle obcina temat poniżej minimum. Opisuje tylko wicca dianiczną, tradycję Reclaiming i wspomina coś o Yvonne Aburrow i jej inkluzywnej wicca. To jest temat rzeka! 

Na stronie 166 Malita-Król wymienia autorów, którzy stali się inspiracją dla współczesnych czarownic i pogan. Wymienia Pani Terryego Pratchetta. Przecież on był inicjowany w tradycję aleksandryjską (Witulski op., cit., s. 374).
Otrzymuje się  też tytuł kapłana i czarownicy bądź kapłanki i czarownicy (s.171)
A ja na swojej inicjacji dostałem tytuł "kapłana i czarownika". A była to tradycja aleksandryjska wicca ...
Specjalnie na tę okazję przyjechała Aura, arcykapłanka przygotowująca Michała do inicjacji, przebojowa i roześmiana, w wielokolorowych dredach i ze srebrnym krzyżem ankh z różą zawieszonym na szyi. To symbol jej wiccańskiej aleksandryjskiej linii (s. 175-176).
To nie tyle symbol jej linii, co ogólnie symbol aleksandrian, który od dłuższego czas stał się popularny w tym środowisku. 


Dalej: 
Jedna osoba kroczy po krawędzi kręgu, wyznaczając jego granicę ostrzem sztyletu i wizualizując sobie, że tworzy tym samym bezpieczny "bąbelek" do którego nie będą miały dostępu nieprzychylne moce (s. 184). 
No powiem, w moim covenie czegoś takiego nie było. Bardziej mi to na eklektyzm wygląda. 

Opisując sabaty na stronie 186 autorka używa spopularyzowanych z czasem nazw. Zapomina kompletnie, że część z nich jest nieakceptowana przez ortodoksyjnych wiccan tradycyjnych. 

Przedstawiając święta rodzimowiercze na stronie 188, Malita-Król pomija kilka mniej znanych np. organizowany czasem Gaik, Perunowy Tydzień (z początkiem 20 lipca). 
Nie jestem pewna, co mogę uznać za "swój pierwszy pogański rytuał". Ekumenicznie, słowiańsko-czarownicze Dziady-Samhain na warszawskim Golędzinowie, w pobliżu dawnego cmentarza cholerycznego? (s.211). 

Tak się zastanawiam, co autorka miała na myśli pisząc "ekumenicznie"? A już pogański rytuał "ekumenicznie" na serio budzi moje zastanowienie. Ale cóż, może i każdy (sic!) doktor religioznawstwa jak Joanna Malita-Król odkryje dla nauki i wiary coś nowego ... 

Pisze Pani o Arnoldzie van Gennepie jako Francuzie. Z nim nie tak łatwo on taki trochę francusko-holendersko-niemiecki (s.239).

Na stronie 242 dowiedziałem się, że na inicjacji wiccańskiej otrzymuje się nowe imię. Często tak, ale nie zawsze. Ja np. dostałem swoje już na długo po inicjacji w specjalnym rytuale nadawania imienia. Też to nie jest regułą. 

WNIOSKI

Cóż tu wiele napisać? Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że pani dr Joanna Malita-Król nie zna dobrze tematów w których się specjalizuje. Pomimo ciekawych wywiadów, które przeprowadziła z przedstawicielami rodzimowierstwa słowiańskiego, druidyzmu, wicca pomija bardzo wiele kwestii (subkultury młodzieżowe w Polsce - goci, metalowcy, skinheadzi), tylko wspomina o ruchu zadrużnym czy szamanizmie, które też stanowią istotną reprezentację dla polskiego neopogaństwa, podobnie jak "własnowiercy", "naturowiercy" etc. Autorka bardzo selektywnie opisuje to zjawisko, w moim odczuciu zrobiła dużo błędów merytorycznych pisząc historię własnym stylem. Pomimo, że zdecydowanie się podciągnęła w porównaniu do wcześniejszych publikacji nadal uważam, że ma jeszcze wiele do przerobienia.

Jak oceniam książkę? No może tak na trójkę na szynach. Czy ją polecam? Wywiady są ciekawe, ale merytoryczna strona informacji przedstawionych przez autorkę wypada kiepsko.