"W rytualnym kręgu. Opowieść o współczesnych poganach w Polsce" (wyd. Otwarte, Kraków 2025) to nie praca naukowa. To zbiór wywiadów i relacji ze świąt i spotkań ze współczesnymi poganami, w którym uczestniczyła Pani doktor Joanna Malita-Król.
I dzięki bogom!
Przynajmniej polska nauka nie będzie na tym stratna ... To co do tej pory przeczytałem autorstwa wspomnianej Pani to po prostu jak dla mnie klęska... I to zarówno artykuły jak i książka, której jeszcze do tej pory nie omówiłem na blogu. Ale chyba jednak poświęcę się dla sprawy gdyż ilość błędów merytorycznych w niej zawartych jest po prostu ogromna - notowałem je w kajeciku; nr strony i błąd, każdy w osobnej linijce. Wyszło mi łącznie (sic!) pięć kartek formatu A5 ... Ale dosyć uszczypliwości, o tym innym razem.
ANALIZA
Co zaś o tej, popularyzatorskiej wręcz powiedziałbym dziennikarskiej pozycji mogę powiedzieć? Generalnie, jak pisałem wyżej jest to zbiór wywiadów i relacji. Trudno jest zatem przyczepić się do czegokolwiek. Niestety nie zabrakło wielu niewłaściwych informacji.
Przyjrzyjmy się sprawie szczegółowo.
Współczesne pogaństwo natomiast to rodzina spokrewnionych ze sobą w pewien sposób religii, które pojawiły się głównie w XX i XXI wieku - przede wszystkim w Europie, ale także w miejscach, do których dotarli europejscy kolonizatorzy (jak dzisiejsze Stany Zjednoczone czy Kanada). Wśród współczesnych pogan występuje wielka różnorodność zarówno wierzeń, jak praktyk - ale łączy ich pragnienie przywrócenia wierzeń, praktyk i światopoglądu z czasów przedchrześcijańskiej Europy (ale też północnej Afryki i zachodniej Azji) oraz zaadoptowania ich do realiów współczesnego świata (s.11).
Definicja ta pozostawia pewne luki. Co powie Pani na temat meksykańskiego ruchu Mexicayotl? Jest to odrodzenie wierzeń azteckich w Meksyku. Pisze o tym m.in. Ola Synowiec z książce "Dzieci szóstego słońca. W co wierzy Meksyk". Mało tego, Malita-Król nie poświęca w całej książce zbyt wiele uwagi tematowi współczesnego szamanizmu. Tam też wspomina się bóstwa pochodzące z innych regionów świata. A np. Vila Pagã w Brazylii? Urządzane są tam różne święta na cześć różnych bogów, także tych lokalnych. Więc jak widzimy, definicja neopogaństwa stanowczo wykracza poza nakreślone ramy geograficzne czy kulturowe przedstawione przez autorkę.
Zresztą samo określenie "pogaństwo" już budzi pewne kontrowersje. Wywodzi się z łacińskiego słowa paganus, które oznaczało mieszkańca prowincji, wsi i przez wieki funkcjonowało w narracji chrześcijańskiej jako termin obraźliwy, element jasnego podziału "chrześcijanie-poganie" (w domyśle: "my dobrzy - oni wręcz przeciwnie").
Termin ten oznaczał później także "cywila" w przeciwieństwie do ludzi "wojskowych". Ci pierwsi byli mieszkańcami wiosek, podczas gdy ci drudzy byli "żołnierzami Chrystusa".
Pisząc o rozmówcach Pani Malita-Król zaznacza:
Innymi słowy, nigdy nie podważam przekonań rozmówców, nie poddaję w wątpliwość ich doświadczeń, przyjmuję ich opowieści dokładnie tak , jak chcą się nimi ze mną - a pośrednio z czytelnikami i czytelniczkami tej książki podzielić (s.14).
Z doświadczenia wiem, że niektórzy np. wiccanie nie zawsze mówią prawdę.
Na stronie piętnastej czytamy, że:
Wszystkie trzy perspektywy spotykają się w tytułowym rytualnym kręgu w ostatnim rozdziale poświęconym rytuałowi - bo to właśnie rytuał jest podstawą łączącą pogańskie ścieżki.
Wszystko fajnie, ale są też osoby deklarujące się jako "poganie", "wierzący w dawnych bogów", ale nie uczestniczący w żadnych obrzędach. Sam za czasów swoich lat młodzieńczych takich wielu spotkałem. Niektórzy w ogóle nie uczestniczą w życiu społecznym neopogan. Jak ich niby ten rytuał ma łączyć?
Zabrakło bezpośredniego przekazu, zabrakło słowiańskich kronik, spisów mitów, bohaterskich eposów (s.24).
Co ma Pani na myśli poprzez stwierdzenie "braku kronik" czy "braku bohaterskich eposów"? Nie zachowały się kompletne słowiańskie kroniki, spisy mitów ani bohaterskie eposy w takiej formie, w jakiej znamy je z innych kultur, np. greckiej czy nordyckiej. Kultura Słowian przed przyjęciem chrześcijaństwa była w dużej mierze kulturą oralną, a wiele wierzeń i tradycji zostało zatartych przez chrystianizację. Jednakże istnieją fragmentaryczne źródła i ślady, które pozwalają nam częściowo odtworzyć obraz słowiańskiej mitologii, wierzeń i wczesnej historii: "Kronika Słowian" (Chronica Slavorum) Helmolda z Bozowa (XII wiek), "Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum" Adama z Bremy (XI wiek), "Powieść minionych lat" (XII wiek), "Kronika Wielkopolska" (XIII-XIV wiek), "Kroniki czeskie Kosmasa" (XII wiek). Najbliżej bohaterskich eposów w kulturze Słowian są: "Byliny", "Pieśni o Krajiću Marku", inne lokalne podania i legendy.
Światowid ze Zbrucza, bo tak ten posąg nazwano, to unikat na skalę może nie światową, ale na pewno słowiańską (s.25)
Naukowcy nie zawsze wiązali posąg Światowida ze Zbrucza z kulturą słowiańską. Według opinii części badaczy możliwe jest inne pochodzenie; zgodnie z tymi hipotezami idol pierwotne należał np. do Traków (Włodzimierz Szafrański, Zbruczański „Światowid” trackim monumentem kultowym [w:] „Balcanica Posnaniensia. Acta et studia”, nr VII, Poznań 1995, s. 351,), ludów irańskich, tureckich, Waregów (Zdzisław Skrok: Słowiańska moc czyli O niezwykłym wkroczeniu naszych przodków na europejską arenę. Warszawa: „Iskry”, 2006) czy nawet Celtów (Strzelczyk J., Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań: Wydawnictwo Rebis, 2007). Podważane jest jego wczesnośredniowieczne pochodzenie, datując go na XIX wiek. Do głównych zwolenników tej teorii należą ukraińscy archeolodzy Ołeksij Komar i Natalia Chmajko.
O bogach słowiańskich:
Swaróg to boski kowal, ten, który wykuwa słońce. Jego synem jest Swarożyc, bóg ognia ziemskiego, a także Dadźbóg, reprezentujący słońce.
Ciekawe: A ojciec B. A ojciec C i D, D=B. Raczej Swarożyc i Dadźbog to jedna boska postać.
Na stronie trzydziestej pojawia się temat inspiracji pracami Jana Stachniuka:
Inspiruje się nim też stowarzyszenie Niklot czy swego czasu mocno nacjonalistyczny Zakon Zadrugi "Północny Wilk", choć nie jest to teraz mainstream rodzimowierczy (a niektórzy badacze nawet w ogóle nie uważają tych organizacji za przynależące do rodzimowierstwa).
I słusznie. Bo o ile organizacje jak Niklot uważają się za neopogańskie (przyjmując definicję Stachniuka) to do rodzimowierczych się ich nie zalicza. Nie zmienia to faktu, że czasem członkowie np. Niklota uczęszczają na obrzędy grup typowo rodzimowierczych.
Innym przykładem może być nacisk na świętowanie rodzimych tradycji (słowiańskie Dziady, a nie zagraniczne Halloween) albo postrzeganie Kupały jako słowiańskich walentynek (s. 31).
Stosunek do tego tematu uległ transformacji na przestrzeni ostatnich dekad. Tutaj zamieszczę wyniki dwóch ankiet, które zostały przeprowadzone na Facebooku, konkretnie przez fanpage Slavic Paganism & Witchcraft.
Najważniejszym wydarzeniem tej konkretnej dekady było oficjalne zarejestrowanie czterech rodzimowierczych związków wyznaniowych. Były to kolejno: Rodzimy Kościół Polski (1995), Polski Kościół Słowiański (1995), Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy Słowiańska Wiara (1995) i Zrzeszenie Rodzimej Wiary (dziś Rodzima Wiara, 1996).
W latach 90. do rejestru podały się RKP, ZRW (RW) i PKS. Zachodniosłowiański Związek Wyznaniowy Słowiańska Wiara został dodany do rejestru MSWiA w dniu 9 października 2009 r. W latach 90. jeszcze nikt nie słyszał o ZZW Słowiańska Wiara ... Skąd Pani Malita-Król to wzięła?
Jeszcze na marginesie zwrócę uwagę, że do rejestru wyznań o charakterze neopogańskim zalicza się zarejestrowany związek wyznaniowy "Wyznawcy Słońca". Został wpisany do rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych prowadzonego przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji 13 października 2013 r. roku. "Wyznawcy Słońca" to nowoczesny, panteistyczny związek wyznaniowy, który utożsamia boskość ze światem Przyrody, a w szczególności ze Słońcem jako źródłem życia i energii. Wprawdzie koło tej grupy były jakieś kontrowersje, niemniej nie należy o niej całkowicie zapominać.
Rodzimy Kościół Polski uważa, że istnieje wiele bogów i bogiń, a na czele całego panteonu stoi bóstwo najwyższe, znane jako Świętowit (s.32).I tu się robi trochę szumnie, bowiem przez dłuższy czas w RKP dominował monizm; wszyscy bogowie widziani jako część jednego Boga Metawszechświata przedstawianego przez Światowida ze Zbrucza (o tym pisał m.in. Scott Simpson w książce "Native Faith. Polish Neo-Paganism at the Brink of the 21st Century" Nomos, Kraków 2000, s. 133-134). Żeby było śmiesznej przedstawiciele RKP twardo deklarowali, że są monoteistami. Utożsamili swojego Boga z Jehową, Allachem. Teraz z kolei deklarują henoteizm.
Rodzima Wiara uważa Aryów (czy też Ariów, to dawne określenie jednego z ludów indoirańskich) za swoich "najodleglejszych krewnych". Wedle RW słowiańska duchowość ma swoje korzenie w dziedzictwie indoeuropejskim (s.34).
A to określnie "Ariów" jako dalekich krewnych mnie zastanawia. Otwieram sobie książkę Eileen Barker, zaglądam do aneksu autorstwa Szymona Beźnica i czytam credo RW:
"Lechici czczą Bogów jak wszyscy Aryowie czcząc słońce i cały wszechświat, matkę-ziemię naszą rodzicielkę i siły przyrody. [...] POLSKA-LECHIA-SŁAWIA-ARYA to nasze posłannictwo - SŁAWA im" (Wyznanie Wiary Lechitów, Zrzeszenie Rodzimej Wiary [w:] Eileen Barker, Nowe Ruchy religijne, Szymon Beźnic: Aneks, Zakład Wydawniczy "Nomos", Kraków 2002, s.310-311).
No i właśnie pojęcie "aryjski", często używany jest jako synonim słowa "indoeuropejski".
Od czasów Hitlera, który przywłaszczył ten termin Niemcom, w pewnych środowiskach np. w subkulturach wyznających ideologię narodowo-socjalistyczną stało się to często powtarzane. Np. zespół Honor śpiewa "białe dziedzictwo, aryjskiej rasy głos". Na okładce wewnętrznej zespołu Gontyna Kry "Na pohybel chrześcijaństwu" również widnieje slogan "Sława Lechii, Sława Sławii, Sława Arji!". Więc to nie tylko dalecy krewni, ale generalnie indoeuropejczycy. No, ale Malita-Król nie pisnęła nawet słówkiem o subkulturach młodzieżowych, w których temat pogaństwa od dawna jest popularny. Także w Polsce ... Kto nosił szyldy "Blood & Honor" za młodu ten wie. Teraz ludzie wklejają flagi na zdjęcia profilowe na Facebooku ...
Pentakl, czyli pentagram (pięcioramienna gwiazda), wpisana w okrąg - jeden z symboli kojarzonych z wicca.
Polskie Rodzimowierstwo Germańskie nawiązuje do religii ludów germańskich, zwłaszcza tych, których obecność została historycznie udokumentowana na ziemiach polskich. Asatryjczycy natomiast odwołują się do wierzeń dawnych Skandynawów i szeroko pojętego nordyckiego dziedzictwa (s.107).
Dochodzą do nich bóstwa w pewien sposób nowe, jak wiccański Rogaty Bóg i Potrójna Bogini, których właściwe imiona poznaje się podczas rytuału incijacji do tradycyjnego czarowniczego kowenu (s.119).
Niektórzy wiccanie z tradycji gardneriańskiej - o której więcej w następnym rozdziale - będą używać imienia Cernunnos dla określenia Rogatego Boga.
Michał w ogóle uważa, że wicca jest oparta na magii seksualnej, śpiesząc z zapewnieniem, że nie chodzi o rytualne orgie, tylko użycie eneregii seksualnej jako takiej, powiązanej z przyciąganiem się przeciwieństw, pożądaniem między zasadą męską i żeńską (s.168-169).
Oj przyznam, że jeszcze długa droga przed Panem. O Rytuale Pana, który kończy się orgią nigdy nic nie ten tego tamtego?
Otrzymuje się też tytuł kapłana i czarownicy bądź kapłanki i czarownicy (s.171)
Specjalnie na tę okazję przyjechała Aura, arcykapłanka przygotowująca Michała do inicjacji, przebojowa i roześmiana, w wielokolorowych dredach i ze srebrnym krzyżem ankh z różą zawieszonym na szyi. To symbol jej wiccańskiej aleksandryjskiej linii (s. 175-176).
Jedna osoba kroczy po krawędzi kręgu, wyznaczając jego granicę ostrzem sztyletu i wizualizując sobie, że tworzy tym samym bezpieczny "bąbelek" do którego nie będą miały dostępu nieprzychylne moce (s. 184).
Nie jestem pewna, co mogę uznać za "swój pierwszy pogański rytuał". Ekumenicznie, słowiańsko-czarownicze Dziady-Samhain na warszawskim Golędzinowie, w pobliżu dawnego cmentarza cholerycznego? (s.211).
Tak się zastanawiam, co autorka miała na myśli pisząc "ekumenicznie"? A już pogański rytuał "ekumenicznie" na serio budzi moje zastanowienie. Ale cóż, może i każdy (sic!) doktor religioznawstwa jak Joanna Malita-Król odkryje dla nauki i wiary coś nowego ...
Pisze Pani o Arnoldzie van Gennepie jako Francuzie. Z nim nie tak łatwo on taki trochę francusko-holendersko-niemiecki (s.239).
Na stronie 242 dowiedziałem się, że na inicjacji wiccańskiej otrzymuje się nowe imię. Często tak, ale nie zawsze. Ja np. dostałem swoje już na długo po inicjacji w specjalnym rytuale nadawania imienia. Też to nie jest regułą.
WNIOSKI
Cóż tu wiele napisać? Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że pani dr Joanna Malita-Król nie zna dobrze tematów w których się specjalizuje. Pomimo ciekawych wywiadów, które przeprowadziła z przedstawicielami rodzimowierstwa słowiańskiego, druidyzmu, wicca pomija bardzo wiele kwestii (subkultury młodzieżowe w Polsce - goci, metalowcy, skinheadzi), tylko wspomina o ruchu zadrużnym czy szamanizmie, które też stanowią istotną reprezentację dla polskiego neopogaństwa, podobnie jak "własnowiercy", "naturowiercy" etc. Autorka bardzo selektywnie opisuje to zjawisko, w moim odczuciu zrobiła dużo błędów merytorycznych pisząc historię własnym stylem. Pomimo, że zdecydowanie się podciągnęła w porównaniu do wcześniejszych publikacji nadal uważam, że ma jeszcze wiele do przerobienia.
Jak oceniam książkę? No może tak na trójkę na szynach. Czy ją polecam? Wywiady są ciekawe, ale merytoryczna strona informacji przedstawionych przez autorkę wypada kiepsko.