Św. Mikołaj wiedział co przynieść grzecznemu Khaliperiusowi pod choinkę. I był to trafiony prezent. Tak moi drodzy, mogę się wziąć za twórczość Andrzeja Sapkowskiego pełną parą.
Pierwszy tomik przenosi nad od Kaer Morhen, przez rejs statkiem do nauki magii w świątyni bogini Melitele. Jakie wrażenia? Ogólnie dobre, choć nie brakowało wątków fabularnych ciągnących się jak flaki z olejem, czy to na naradzie królów, czy dyskusji Geralta z krasnoludami.
A tak to książka wciąga. I w sumie mam wrażenie, że zawiera pewne wątki lubiane przez współczesność. Triss Merigold i jej biseksualne doświadczenia. No i ten zalążek feminizmu widoczny w próbie edukowania Ciri na wiedźminkę. Przy okazji wychodzi na jaw jakimi to jej nauczyciele są patafianami w obejściu z małą dziewczynką. No ale cóż, nie po to się z człowieka robi maszynę do zabijania potworów, żeby się znał na problemach z menstruacją.
Książka super, czytamy dalej.