wtorek, 30 stycznia 2024

David L. Craddock "Niech żyje Mortal Kombat. Runda 1"

"Projektanci mogą się mylić. Zarząd może się mylić. Ale gracze nigdy się nie mylą" (s. 80)
Nie wiem od czego zacząć. Tyle wspomnień, mnóstwo sentymentów, aż łezka kręci się w oku. Gry komputerowe odegrały (jakkolwiek by to nie brzmiało) olbrzymią rolę w moim dzieciństwie. Najpierw w domu Pegasus, potem salony gier z Segą (ul. Gnieźnienska), flipery (ul. Pużaka, ale tego miejsca nie lubiłem, raz, że mnóstwo gnojków tam łaziło, a dwa, że właściciel wypraszał osoby niegrające) ... Blurp! Nie wspomnę już o kolekcjonowanych czasopismach takich jak "Top Secret", kilka numerów "Gier komputerowych". Podstawą był "Secret Service" przemianowane potem na "News Service". Był tam taki cykl Kombat Corner pisany przez osobę pod pseudonimem "Gulash" poświęcony właśnie bójkom. Pamiętam, że potem ten sam dziennikarz stworzył magazyn "Neo" oraz "Neo+". 

Logo Mortal Kombat (AI)
Do tego dojdą ekranizacje filmowe znanych tytułów: "Super Mario Brothers", "Double Dragon", "Street Fighter" no i rzecz jasna długo wyczekiwany "Mortal Kombat" w dwóch częściach. 

Shang Tsung (AI)
Dane mi było w młodości zagrać w wiele gier, ale żadna seria nie wywarła na mnie takiego wrażenia, jak właśnie ta, którą po polsku tłumaczyło się jako "Walka na śmierć". Pod taką przynajmniej sprzedawano pirackie wersje filmu.  

Tutaj mogę z czystym sumieniem zacytować fragment z książki:
Miałem na jej punkcie taką szajbę, że w siódmej klasie mój nauczyciel matmy nazwał mnie "Mortal" i ta ksywka ciągnęła się za mną aż do zakończenia liceum. W szóstej klasie pojechaliśmy na weekendową wycieczkę na łono natury. Wszystkie chłopaki z domku co noc siedziały do późna, wywrzaskując na całe gardło "MORTAL KOMBAT"! Czy krzyczałem z nimi? Drodzy czytelnicy, darłem się najgłośniej (s. 19). 

I na dobrą sprawę muszę przyznać, że moje wspomnienia z dalekiej przeszłości nie wiele się różnią od tych wyżej przytoczonych. 

Od początku serii moją ulubioną postacią był Sub-Zero. Występował we wszystkich częściach, choć w rzeczywistości było to dwóch braci, Kuai Liang i Bi Han. Były też ich późniejsze, zmienione postacie: Noob Saibot i Cyber Sub-Zero, ale i tak ninja w masce zamrażający wrogów stała zawsze na piedestale. 

Sub-Zero (AI)
Gra fascynowała prawie wszystkim. Sztuki walki, specjalne ciosy, no i przede wszystkim Fatality, czyli brutalne, mistrzowskie wykończenia przeciwnika pod koniec finałowej, wygranej rundy. Tak! To było to. Do tego fabuła w amerykańskim stylu, niezwykła estetyka - tak mam tu na myśli stroje części bohaterów, tła, które nazwałbym "azjatyckim stylowym gotykiem", ale na pewno nie jest to właściwe określenie. Wyraziste postacie, nawet teraz kreując obrazki za pomocą sztucznej inteligencji wzorują się na strojach bohaterów z Mortal Kombat. 







Niestety, moje serce nie zawsze przepełniała krwista radość. Twórcy gier wprowadzili wiele pierdół, które tylko psuły klimat; zakończenia walk: Friendship (takie scenki jak w programie "Mam talent" pod koniec walki), Babality (zamiana wroga w dziecko), Fergality (zmiana przegranego w pewną postać z ekipy twórców gry), niektóre Animality (czyli przemiana w dzikie zwierzę i niszczenie wroga, np. zamiana w goryla czy w skunksa wyglądało wręcz debilnie), czy niektóre Fatality (np. Kabal pokazujący twarz, Mileena plująca gwoździami, ocenzurowane Fatality Sub-Zero etc.). Nie wspomnę już o twarzy wyskakującej z dolnego rogu, krzyczącej "toasty!", postaci na niebie na planszy Pit w pierwszej części. Do tego mieszanie Universum Mortal Kombat z postaciami z innych bajek, np. Terminatorem, Predatorem, idolami z komiksów etc. Po co to wszystko? Czy ta gra nie może być tylko mroczna i brutalna, osadzona w swoim klimacie? 

Reptile (AI)
Kochałem Fatality. Zarówno te indywidualne każdej postaci, jak i te związane z daną areną (np. zrzucenie wroga z mostu). Podobał mi się też pomysł z Fatality w MK Armageddon, gdzie na raty rozwalało się wroga. Zarąbiste były też Brutality (czyli wykończenia przeciwnika serią ciosów, po których wybuchał), Mercy (czyli ulitowanie się na wrogiem i pozwolenie mu na dalszą walkę). W późniejszych częściach było także Hara-Kiri, przegrany mógł sam dokonać samozniszczenia w mistrzowski sposób. Podobały mi się też późniejsze wersje Brutality i Hara-Kiri jako Quitality. Ale myślę, że oryginalne zakończenia były lepsze. Z połowy rzeczy niepotrzebnie zrezygnowano. 

Scorpion (AI)
Niecierpliwie wyczekiwałem filmów oglądając przy tym programy filmowe w telewizji. Wojownicy "kombatanci" pojawili się także na "Hoppies"; gierce polegającej na przewróceniu okrągłych kart cięższym krążkiem. Potem serial "Mortal Kombat Conquest". Cała mortalmania mnie przesiąkała ... 

Human Smoke (AI)
Mniej więcej na początku liceum zrezygnowałem z zainteresowania grami. MK4 było ostatnią bijatyką z serii, w którą za młodu grałem. Przez dłuższy czas skupiałem się na innych rzeczach. Dopiero po latach obejrzałem sobie filmiki na YouTube, co działo się w międzyczasie z nowymi odsłonami od MK Deadly Alliance po MK Versus DC Universe. Potem pracując w korporacji i mając do dyspozycji Xboxa nabyłem MK9 (2011) i znowu poczułem się młody. W międzyczasie jednym okiem sprawdzałem jak rozwija się seria. Co ma wisieć, nie utonie. 

Johnny Cage (AI)
Mam nawet kilka koszulek; jedną białą z Sub-Zero, jedną czarną ze smoczym logo, a nawet jedną reklamującą moje miasto. Do tego brelok z logiem przy kluczach. 

Tu Mortal Kombat cieszy się swoim prawem. Iść z maczetą przez Kraków, to jak z harpunem Scorpiona. 
Długo mógłbym pisać o wspomnieniach, upodobaniach, ale wiem, że mało kogo to interesuje. Przejdźmy może do samej książki.

Kitana (AI)
"Niech żyje Mortal Kombat. Runda 1" Davida L. Craddocka to historia powstawania omawianej serii gier. Są tutaj wywiady z jej twórcami, fanami, aktorami wcielającymi się w bohaterów. Jak to się wszystko rozchodziło na flipery, konsole. Wspominana jest często rywalizacja ze "Street Fighterem". No i oczywiście kwestia brutalności gier na umysły młodych nastolatków. Niektóre fragmenty zbijają z nóg: 
Niestety mój ojciec też to widział i wyprowadził mnie, delikatnie, acz zdecydowanie, z salonu gier. Powiedział, że to zbyt brutalna gra dla dziesięciolatka (s. 18). 
Jeśli udało ci się wykonać fatality, natychmiast uznawano cię za boga w swoim salonie gier (s.103). 

Conner Smith był na wycieczce ze swoją wspólnotą kościelną, gdy doznał objawienia. Miał osiem lat, a następnym przystankiem na trasie był park rozrywki. Wszystkie dzieciaki pobiegły do dmuchańców. Smith ruszył za nimi, ale coś innego przykuło jego uwagę: duża, słabo oświetlona hala, wypełniona wielkimi automatami z migającymi ekranami. Z tyłu zauważył obudowę z charakterystyczną czcionką na szyldzie. Od razu podszedł do Mortal Kombat 4 (s. 548). 

Jak to wycieczka ze wspólnotą religijną może dobrze wpłynąć na umysł dziecka. Żyć, nie umierać! 

Scorpion (AI)
Rozbroiły mnie te badania nad szkodliwością brutalnych gier na chłonne umysły młodych ludzi. Zwłaszcza tekst: 

Zdrowie psychiczne, kwestie ekonomiczno-społeczne, życie rodzinne, używki i rasa - badania udostępnione przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne w 2019 roku ujawniły, że w przypadku szkolnych strzelanin, w których sprawcami są biali, winę częściej zrzuca się na gry video, natomiast w przypadku Afroamerykanów winą obarcza się rasowe stereotypy" (s. 291-292).  

Z dalszej części książki wynika, że żadne badania nie potwierdziły jakiegokolwiek negatywnego wpływu brutalnych gier na umysły dzieci. Rozmyślania polityków jak zawsze brną w złym kierunku, polityczno-poprawnym. Tyle, że nawet w serii było co najmniej dwóch czarnoskórych bohaterów i jeden gej. A co do rasowości, to też raz Kitana była biała, raz bardziej Azjatycka. Podobnie inni bohaterowie. Ech! 

Reptile (AI)
Oczywiście wiele mówi się o plotkach, dochodzeniu do tego jak wykonać Fatality. Wiele z tych pogłosek docierało także do naszego kraju, a w salonie gier można było usłyszeć o tym, że aktorzy pozwali twórców gry do sądu, że statyści w drugiej części filmu "Żółwie ninja" to ci sami co grali w Mortalu. Wszystko okazało się być prawdą. 

Cóż dodać? Książka może wydawać się nudna, ale kiedy człowiek przypomni sobie swoje konsole, kasę zostawianą w salonach gier (5000 [starych] zł za 15 minut grania), poczuje w dłoniach kartridże od razu wszystko wchodzi strawniej.  

Książkę polecam każdemu, kto w latach 90. ubiegłego stulecia trwonił kasę w salonach gier, a czas przed konsolą podłączoną do telewizora. 

Young Sub-Zero, many years after Babality (AI)