piątek, 8 września 2023

Alex Gillis "Zabójcza sztuka walki. Nieznana historia Tae Kwon Do"

    Silna w tym roku fascynacja Azją doprowadziła mnie do sztuk walki. Nie dane mi było trenować taekwondo. Jak do tej pory, jedyną dyscypliną sportową, której trochę liznąłem w ubiegłym tysiącleciu było karate. W Empiku nie znalazłem nic na temat historii tego sportu, ale namierzyłem na półce książkę autorstwa Aleksa Gillisa pt. "Zabójcza sztuka walki. Nieznana historia Tae Kwon Do". Stwierdziłem, że może trochę poszerzę horyzonty w tym zakresie.  

    Myślałem, że sztuki walki rozwijały się w jakiś samoistny sposób. Nigdy nie przeszło by mi przez myśl, że powiązane są z jakimiś machlojami. Otóż nic bardziej mylnego. Teakwondo stworzone od podstaw głównie przez generała Choi Hong-hi (Ch’oe Hong Hŭi) to od samego początku historia skandali, politycznych przepychanek, korupcji, mafijnych karteli, wojen o strefę wpływów, mitów założycielskich i innych przekrętów.  Gillis opisuje historię tej dyscypliny zaczynając od biografii wspomnianego wyżej założyciela stylu, poprzez jej dalszy rozwój, do czasów obecnych. Aż oczom nie wierzyłem, że to dzieje tak szkaradnych machinacji. Nawet powiązania z Kościołem Zjednoczeniowym Moona zostały tutaj przedstawione. 

    Poznałem trochę kulturę i historię Korei. Mało mi było jak do tej pory wiadomo na temat porywania Japonek podczas II wojny światowej (tak ok. 100 tysięcy) i robienia z nich prostytutek. Okrucieństwa wojny na terenie Azji generalnie zostały dobrze opisane. Zwłaszcza okres pobytu generała Choi w więzieniu. Tak trochę przypomniałem sobie się film "Wojownik wiatru" będący historią Masutatsu Oyamy. Biografia w dużej mierze zmyślona, a dochodzę do wniosku, że historia założyciela Taekwondo byłaby lepszym polem do popisu. A może film był w rzeczywistości nią inspirowany? Konflikt na arenie Japonia-Korea to bardzo wyczerpujący temat, biorąc pod uwagę wojny, emigrację ludności i inne wzajemne powiązania. I tu ten uroczy mit założycielski, że taekwondo to stara koreańska dyscyplina z wielowiekową tradycją przekazywana  z pokolenia na pokolenia ... a w rzeczywistości to tylko nowa wersja japońskiego karate. Coś mi to przypomina ... Ach, ludzie wszędzie są tylko ludźmi. 

    Określenie "proamerykański" było obelgą w Korei Północnej. To jak dla mnie generalnie jest obelgą ... Dobrze prawił zacytowany w tekście Han Fei, filozof z III w. p.n.e. "Wroga szukaj w swoim kręgu". Polityczne zmiany frontów, agentura KCIA. Raz Korea Północna, raz Południowa. Jakoś nie dziwią mnie marzenia o zjednoczeniu kraju przez generała. Szkoda jednak, że do dziś do tego nie doszło. Smuci trochę ta "idea narodowa" w taekwondo. Od początku widać, że służy ona interesom obu Korei, a nawet na mistrzostwach często korupcja miała decydować o fakcie, że to Koreańczycy są najlepsi w swoim fachu. I to mnie czytając tę książkę, po raz kolejny zraziło do tematu. Jedno jest dla mnie pewne - nie zamierzam trenować taekwondo. Biorąc pod uwagę skandale, przekręty, a nawet fakt, że światowe organizacje przez ostatnie lata maczały palce w nierównym wyścigu do trofeów, czuję jak mnie ta sztuka walki odpycha.  


Praca ciekawa, choć nie ukrywam w dużej mierze to historia walki o wpływy, sławę, pieniądze, działania politycznych agentów i sporów na tle rywalizacji komunistów i ich wrogów. Nie będę rozkminiał tych spraw, w XXI w. że nic się nie nazywa tak jak powinno, daruję sobie komentarze na temat ustrojów państw. 

A książkę polecam!  


Źródło: Facebook