Na chwilę postanowiłem wrócić myślami do odległej przeszłości. Tak; odległej! Do której już powrotu na pewno nie będzie ... Dziś mija jedenasta rocznica mojej inicjacji w covenie tradycji aleksandriańskiej w Warszawie. Może to nie przypadek, że akurat skończyłem czytać książkę Jasona Mankeya pt. "Rogaty Bóg. Historia, mity i praktyki magiczne". W przypadki nie wierzę. I uważam, że warto na wiele lat po odejściu przeczytać kilka takich prac; utrzymują człowieka w poczuciu pewności, że jego wybór wbrew wszelkim instynktom był właściwy. Jak teraz na to wszystko patrzę, obnaża się przede mną cały bezsens tego; sztuczność i patologia ... Ale nic to! Pozwólmy sobie na mały kroczek w tył.
Jak wskazuje tytuł, książka Jasona Mankeya, gardneriańskiego arcykapłana dotyczy postaci Rogatego Boga. I szczerze powiedziawszy, jaki autor, taka praca.
Już na wstępie widząc rekomendację dwóch znanych z tego środowiska pań, uznałem, że ostro ryzykuję z kasą i czasem. Cenione polskie autorytety współczesnego czarownictwa, niemalże rywalizujące o tytuł "pierwszej miotły RP" niewątpliwie uświadomiły mi czym będzie omawiana w tym poście lektura ... Przynajmniej dzięki nim się nie zawiodłem. To był przysłowiowy strzał w dziesiątkę.
Z informacji na drugiej stronie okładki dowiedziałem się, że:
Uniwersalny przekaz i otwartość na interpretacje czyni z książki Jasona Mankeya duchowy podręcznik dla wszystkich, niezależnie od wyznawanej religii.
Tak, z całą pewnością! Zwłaszcza dla gorliwych chrześcijan, muzułmanów, żydów ... trochę bym wymienił.
PLUSY
Wbrew pozorom nie ma ich zbyt wiele. Pozytywną strona tej pracy jest niewątpliwie krytyczny stosunek autora względem wielu współczesnych mitów wiccańskich, w które wiedźmy wciąż wierzą. Tutaj Mankey zdecydowanie stara się oddzielić ziarno od plew. Idzie mu to całkiem dobrze. Słyszałem kiedyś legendę o Thorze, który wezwany przez żeglarzy rzucił się na dno morza, a także i jej baskijski wariant. Teraz przynajmniej wiem, że wywodzi się to z pracy Plutarcha, w oryginale z Panem w roli głównej.
MINUSY/ GŁUPOTY
A tego tutaj nie zabrakło.
Tylko Herkulesowi poświęcono więcej opowieści niż jakiemukolwiek innemu bogu starożytnej Grecji [...]. (s.83)
Jak Grecja, to raczej Heraklesowi (Herkules to wariant rzymski), ponadto czy był bogiem, czy raczej półbogiem, herosem?
... z doświadczenia wiem, że Pan lubi heavy metal, elektroniczną muzykę taneczną, skoczne kawałki i tradycyjne greckie aulosy). (s.90)
A black metalu nie lubi? Myślę, że niektóre utwory jak np. "Nocturnal Dithyramb" Lux Occulty mogłyby mu wpaść w ucho. Ta propozycja z Black Sabbath również zaciekawia. Zwykłe Akelarre nie wystarczy do klimatu?
Oczywiście spośród rogatych bogów autor omawia tylko tych najpopularniejszych w wiccańskich kręgach. Jest m.in. Pan, Cernunnos, Bafomet. I oczywiście postacie takie jak Lucyfer czy Zielony Człowiek, u których rogi rzadko kiedy występują w klasycznych przedstawieniach. No, ale domyślam się, że wszystko musi być zgodne z duchem idei. Bóstw z porożem było wiele, nie widać jednak, żeby autor chciał wszystkim przynajmniej przybliżyć ich postacie. Za to jak zwykle musi być kilka słów o postaciach "lubianych", "klasycznych", niekoniecznie istotnych. Wyjście poza podstawy byłoby wręcz zaprzeczeniem idei komercji prac publikowanych przez Llewelyn.
O ile Jack in the Green nie jest pozostałością pogańskiej przeszłości ... (s. 142)
Nie wiem, czy tak jest do końca. U Słowian Południowych pojawia się rytuał Zielonego Jerzego (Zeleni Jurij). Pewne podobieństwa są tu widoczne gołym okiem.
Z tego względu bardziej prawdopodobne jest, że renifery Świętego Mikołaja to samice. (s. 165).
Z tego co mi wiadomo, wśród nich mamy: Kometka, Amorka, Tancerza, Pyszałka, Błyskawicznego, Fircyka, Złośnika, Profesorka oraz Rudolfa. Same baby!
Potem się dowiedziałem, że niby Szatan znaczy "przeszkoda" (s.196). Z tego co wiem, raczej "przeciwnik", "oszczerca".
Płci psychologicznych jest bez liku, a są też osoby, które nie identyfikują się z żadną z płci. (s. 245)
Tak. I stale takich płci przybywa. Tyle, że traktowanie tego poważnie raczej nie przystoi osobie normalnej. Lewackie debilizmy. Co ciekawsze autor uważa, że Rogaty Bóg może mieć też żeńską stronę i przy okazji omawia boginię Ellen. Pomijając powierzchowność tematu (rogatych bogiń by się kilka znalazło, choćby jedna z Egiptu), jakieś skrzywienia wyniesione z domu muszą za tym stać.
Potem się dowiaduję, że do Cernunnosa należy się zwracać, nawet wtedy, gdy "polujemy" z obiektywem fotograficznym (s. 247). No cóż, na pewno ustrzelę z cyfrówki jakiegoś jelenia ... Z pewnością ból poczuje.
Ubawiło mnie to:
W Księdze Cieni lady Sheby (napisanej, oczywiście, przez lady Shebę, 1920-2002) Bóg i Bogini ... (s. 267)
Z całą pewnością! Była to jedna z tradycyjnych, gardneriańskich ksiąg cieni, którą lady Sheba opublikowała. Więc wcale nie ona była autorką tego dzieła. Co ciekawsze, kilka linijek dalej autor to omawia i wspomina, że księgę cieni otrzymała od Howarda ...
JASON MANKEY
W świecie pełnym mizoginów, rasistów, bigotów i innych dupków Rogaty Bóg jest postacią godną naśladowania.
Panie Mankey! Niech pan się weźmie ze stojącym kutasem i rzuci na stado nimf kąpiących się przy plaży naturystów ... W jednej chwili pisze pan o bogu łowów, za chwilę przeszkadza panu polowanie. A, żeby było ciekawiej, kilka linijek dalej (o Rogatym Bogu):
Jego dezaprobata jest zarezerwowana wyłączanie dla tych, którzy stawiają się nad innymi i światem przyrody.
A czy Rogaty Bóg nie czuje do pana dezaprobaty, kiedy stawia się pan wyżej nad mizoginami, rasistami, bigotami i innymi?
Niemal codziennie przez wiele miesięcy płakałam przy ołtarzu Cernunnosa, dziękując mu za opiekę nad moją kochaną kicią w kolejnej fazie jej egzystencji. (s. 130)
No przyznam, że jest pan bardzo wrażliwy (pomijając zawarte w tekście sporadyczne literówki wskazujące, że autor jest kobietą).
(Choć Pike jest wpływową postacią w wielu kręgach okultystycznych, nie należy go idealizować i gdybym go dzisiaj spotkał, pewnie walnąłbym go w twarz. (s. 207)
Panie Mankey! Nie sądzi pan, że mógłby oddać z nawiązką? Pewnie by się pan rozpłakał i poleciał do tatusia (mamusia, jak wiemy porzuciła rodzinę). A na groźnego waćpan nie wyglądasz.
Kiedy myślę o moim ojcu z krwi i kości, często wspominam to wszystko co mi dawał, gdy dorastałem. Zapewniał mi dach nad głową i jedzenie, ale przecież otrzymałem coś więcej ponad rzeczy materialne. To od niego przejąłem zamiłowanie do historii i mitologii, on mnie nauczył, jak być przyzwoitym człowiekiem. Wiem, że nie każdy z nas ma taką relację z ojcem, i tym z z was, którzy jej nie doświadczyli, szczerze współczuję; matka zostawiła brata i mnie, kiedy byłem w pierwszej klasie. (s. 286)
Smutna historia. Ale tłumaczy mi od psychologicznej strony, dlaczego tak pan uwielbia postać Rogatego Boga, a nie jak inni wiccanie skrzywdzeni przez ojców - szukają swojej animy w postaci Wielkiej Bogini. Za to pan uważa, że Rogaty Bóg ma w sobie cały wachlarz płci. No cóż, skoro pański ojciec był dla pana i brata zarówno ojcem, jak i matką to cały ten układ wydaje mi się zrozumiały. Znalazłem odpowiedź na zagadnienie postawione wcześniej w tym poście.
PONADTO
W książce brakuje mi tłumaczeń tekstów z języka angielskiego. Nie cierpię, kiedy podawany jest oryginalny tekst, a wydawnictwo nawet nie stara się przybliżyć czytelnikowi o co w tym chodzi. Ja angielski znam, ale przyznam, że drażni mnie to. Irytują mnie też te akapity zaczynające i kończące się nawiasami. Nie można z tego było zrobić zwykłych przypisów?
OGÓLNIE
Komercha, pełna pierdół, fantazji autora. Stanowczo tej lektury nie polecam!