środa, 28 września 2022

Marian Wawrzeniecki "Słowianie doby przed i wczesno historycznej"


Dzięki Stowarzyszeniu na rzecz tradycji i kultury "Niklot" po prawie 110 latach ukazała się ponownie książka autorstwa Mariana Wawrzenieckiego pt. "Słowianie doby przed i wczesno historycznej". Krótka praca, nie licząca nawet stu stron, dodatkowo z zamieszczonymi malowidłami zapomnianego już prawie polskiego archeologa-artysty, który dołożył swoją cegiełkę do badań nad historią Słowiańszczyzny i włożył swój wkład do jej popularyzacji. Nawet dziś sztuka jego autorstwa krąży nieustająco po portalach typu Facebook. 


Wawrzeniecki przedstawia swój punkt widzenia na historię i wiedzę w tym zakresie. No, ale jak zostało to zaznaczone w przedmowie Grzegorza Ćwika, wiele z tych informacji jest już bardzo zdezaktualizowanych. "Słowianie doby przed i wczesno historycznej" to taka żywa skamielina polskiej nauki. Trochę porównać ją mogę z pracą Edmunda Saturnina Gergowicza "Mitologia słowiańska w zarysie"; pewne informacje, obecnie obalone przez naukę są tu podane jeszcze bezkrytycznie. 


Mimo to Wawrzeniecki kwestionuje wiele defetystycznych mitów na temat Słowiańszczyzny. Dziwi mnie jednak to, że uważa Słowianki idąc na stos pogrzebowy za mężem za mit, ale z drugiej strony omawia obrzędy pogrzebowe z Rusi znane z kronik arabskich podróżników, gdzie podobne motywy występują ... Kilka razy wyłapałem drobne sprzeczności - niby autor deklaruje "szowinizm" w swojej ocenie faktów, czuć jednak i widać wpływy niemieckie w nauce, na której bazował. 


Zaciekawił mnie jeden motyw:
Niemal do czasów nam współczesnych praca ta w <<winnicy pańskiej>> trwa bez przerwy o oto o 8 kilometrów od Krakowa we wsi Modlnicy jeszcze w 1830 roku z polecenia księdza Michała Poniatowskiego zburzono w polach kapliczkę, by przy niej ludzie guseł nie odprawiali>>. Gusła były usprawiedliwione, gdyż poszukiwania archeologiczne w okolicy tej kapliczki, oraz niegdyś w tym miejscu stojącej starej wierzby (upadla 1830 r.) wykryły cmentarzysko pogańskie (urny w zbiorze Akad. Umiejętności w Krakowie) oraz moneta rzymska cesarza Trajana. 
Piszący wraz z Dr. Włodzimierzem Demetrykiewiczem, badając teren w r. 1907, w miejscu, gdzie owe <<gusła>> odprawiano, wykryli jeszcze narzędzie krzemienne, łupane, typu wczesno neolitycznego. Przywodzę ten wypadek, by uwidocznić czytelnikowi, z jakim zapałem zacierano ślady pogańskie wśród Słowian aż do czasów współczesnych (s.76-76). 
No proszę! Mieszkam o rzut beretem od Modlniczki. Myślałem, że tylko mityczna Wróżna Góra i źródełko wody koło WKS Wawelu znane z prac Leszka Mateli dodają przynamniej pogańskiego mitu terenowi, przy którym żyję. Kilka lat temu z okazji nadchodzącego święta Dziadów pojechaliśmy z kolegami na wycieczkę w miejsca, gdzie archeologowie natknęli się na ślady zapomnianego osadnictwa. Może za jakiś czas warto się wybrać bliżej domu, w dokładnie przeciwny koniec Krakowa? 


Książka ciekawa i choć lekko zdezaktualizowana pod kątem przedstawionych informacji, stanowi cenny zabytek dla polskiej archeologii i badań nad Słowiańszczyzną z początku XX w.