wtorek, 12 kwietnia 2022

dr Michael Newton "Przeznaczenie dusz. W poszukiwaniu życia po życiu"

 

Dalej wertujemy znane i nieznane. I to nieznane staje się nam coraz bardziej znane. I już nie wiem, bać się tej śmierci? W sumie to nawet samego procesu się tak człowiek nie boi. Bardziej martwi go to, ile jeszcze cierpienia będzie musiał przejść w przyszłych wcieleniach, aby ostatecznie zjednoczyć się z boskim Źródłem. Niby wszystko ma sens i go nie ma. Niby się rozwijamy, ale możemy też zrobić niezły krok w tył. Żyjemy jako ludzie, ale pewna nasza cząstka pozostaje w krainie umarłych, tak, że możemy spotkać po śmierci kogoś, kto jeszcze egzystuje wśród żyjących... 

"Przeznaczenie dusz. W poszukiwaniu życia po życiu" dr Michaela Newtona to kolejna praca przedstawiająca zaświaty oraz wszystko to co się tam dzieje. Z jednej strony jest wesoło, z drugiej smutno. W tym wszystkim człowiek nie wie, co robić, żeby swoją karmę poprawić. Pozostaje mu tylko nie myśleć o tym i robić swoje. Dusze, ich ewolucja, krainy w zaświatach, struktura dusz, rozrywki w zaświatach ... To wszystko dokładnie opisuje autor analizując wypowiedzi pacjentów przechodzących hipnozę. 

Oczywiście nikt nie studiuje nauk tajemnych bez wynagrodzenia swojego ego. Czytając "Przeznaczenie dusz" szukałem jakiś odpowiedzi na swoje życiowe pytania. Jedna kwestia zaintrygowała mnie mocno, ale zostawię ją dla siebie. Mimo wszystko przyznam, że chyba autor natknął się na przypadek z jakim i ja się borykam za życia. Mam jedną lekcję do zgłębienia, a być może nawet już mi się udało ją pozytywnie przejść. 

"Obecność może w ich umysłach przybrać postać mnogą, jako część wielu boskich sił w świecie duchowym, posiadających nieskończona wiedzę" (s. 266). 

Przynajmniej mój monistyczno-dualistyczno-politeistyczny światopogląd nie ulega w pełni załamaniu. Chociaż czytając prace o życiu po śmierci raczej trudno  o klasyczną wersję tego, w co człowiek wierzył do tej pory. Nie jest jednak najgorzej. 

Już nie wiem czy mam młodą duszę, czy starą. Ale wiem, że jedna o niebieskiej barwie, wskazującej na bardzo wysoki poziom zaawansowania, musiała kiedyś pojawić się na mojej drodze. To już niemalże pewnik. Moja musi być zepsuta, a przybycie na plan ziemski kogoś takiego mającego nas czegoś nauczyć musiało być dla mnie cenną lekcją. Tyle, że nie odbieram tego jako coś pozytywnego, a wręcz przeciwnie. No, ale widocznie system wartości w zaświatach jest inny, skoro to miłość ma być celem nadrzędnym. À propos miłości, to spodobał mi się cytat:

"Jeżeli nie pojawia się właściwa miłość, wyzwalające okazuje się uświadomienie sobie, ze celem ziemskiego życia może być przerobienie innych lekcji. Błędnie zakładamy, że ludzie decydujący się na samotne życie są samotni, podczas gdy tak naprawdę prowadzą życie bogate, spokojne, produktywne i pełne refleksji. Wiązanie się z kimś, kogo nie darzymy żadnym uczuciem, tylko po to, żeby nie być samemu, przynosi jeszcze głębsze uczucie samotności niż życie bez partnera (s. 393)". 

Wiele ze swej strony dodawać nie muszę. 

Ogólnie pisząc - warto książkę przeczytać. Jak zwykle dowiadujemy się nowych rzeczy, zwłaszcza o funkcjach dusz w krainie umarłych, o tym czego się uczą, czego doświadczają, jak się bawią. No, i że czasem omyłkowo osoby, które przeszły przez hipnozę lub OOBE za Jezusa czy anioły biorą swoich przewodników duchowych. Cóż. Błędy się zdarzają. Lecz nie warto ich popełniać.