niedziela, 18 listopada 2018

Dariusz Andrzej Sikorski "Religie dawnych Słowian"


Aleksander Brückner (Damnatio Memoriae!) wprowadził zamęt do badań nad religią Słowian praktycznie na samym początku istotnej dla  Polaków epoki. Od tego czasu, nasi czcigodni badacze robili co w ich mocy, żeby jak najrzetelniej przywrócić nam obraz wierzeń naszych przodków i udowodnić, że Słowianie czcili bogów tak jak inne ludy. I w sumie szło to wszystko w dobrym kierunku, przez ostatnie lata nawet Brückner doczekał się ostrej krytyki swoich osiągnięć. Wydawałoby się, że uda nam się w końcu odnaleźć zaginione. Tylko, że z kolei teraz na drodze pojawia nam się praca Dariusza Andrzeja Sikorskiego "Religie dawnych Słowian", która znowu wprowadza ferment do całokształtu. 


Autor nie tyle rozwodzi się nad samą religią Słowian co raczej podchodzi krytycznie do źródeł i sposobów badań interesującego nas zagadnienia. Ma to swoje plusy. Dziś bardzo często powielamy jakieś znaleziony w sieci informacje i bezkrytycznie budujemy puzzle historii, z czego czasem wyjdzie coś sensownego, a czasem nie. 

Ciekawe, że rodzimowiercy słowiańscy drą łacha z TurboSłowian, ale tak na prawdę chyba nikt z nich nie miał w ręku oryginalnych źródeł, na których bazowała w późniejszych latach nauka. Odpisy, kopie cytowane w pracach badaczy ... to wręcz pokazuje, że wiedza o oryginale nie jest łatwa do zdobycia, a przez to jej nie znamy. Wszyscy czytamy tylko opracowania, w których są cytaty, ale nie wiemy jak z tym było na samym początku. 

Sikorski krytycznie podszedł do tego tematu. Zwrócił uwagę, że bardzo często informacje z jednych źródeł są prawdopodobnie kalką innych.Tylko czy aby tak było na pewno?

Tym sposobem znowu powracamy do punktu wyjścia w rozważaniach nad kultem Peruna i Swarożyca. 

Książka naturalnie ma też pewne minusy. Widać, że autor na piedestale ustawia wyjściowych, starych badaczy i mało odnosi się do wielu innych, mniej znanych współcześnie źródeł. W oko rzuca mi się także ogląd na sprawę typu - nie mamy informacji o kapłanach z terenów obecnej Polski, znaczy to jednoznacznie, że owych kapłanów musiało tu nie być. Brak źródeł nie wyklucza przecież istnienia jakiegoś fenomenu religijnego. Autor uważa, że chrześcijaństwo było atrakcyjniejsze dla ludzi od pogaństwa, które zakładało, że życie kończyło się wraz z momentem śmierci, co najwyżej po zgonie ludzie zostawiali upiorami lub innymi demonami. Na pewno istniała jakaś wizja życia po śmierci, w końcu dusze czczono i wierzono, że powracają. Słabo chce mi się wierzyć, że chrześcijaństwo było atrakcyjniejsze. Jeśli już, to jedynie dla elit. Dziwi mnie też teza, że w późnym średniowieczu mało było już przeżytków pogaństwa. Niektórzy spekulują, że Polacy byli chrześcijanami nie wcześniej niż w XV w. Przedtem wiarę tę wyznawały tylko elity. Ile w naszych czasach zachowało się dawnych zwyczajów? Mam uwierzyć, że pewne obyczaje znane w różnych częściach Europy (jak toczenie jajek z góry) są przypadkowe? A ile elementów kultu Welesa znajduje w kulcie świętego Mikołaja Boris Uspienski na Wschodzie? 

Pewne rzeczy mnie zaskoczyły. Teraz już wiem, że "kąciny" to za pewne nie tylko określenia świątyń, ale generalnie "domów". Przynajmniej w kwestii innych wyrazów jak np. chram pozostanę semper fidelis swoim założeniom. Zaciekawiła mnie wzmianka o kulcie bogini "Trigli". Gdyby powiązać to z kultem Matki Boskiej Trzykroć Przedziwnej z Góry Chełmskiej to znajdziemy dowody na to, że Trzygłów był kobietą ... Tego już inne źródła nie potwierdzają (kojarzy mi się to z Białoboginią i Czarnogłowem stworzonymi przez Czesława Białczyńskiego). Pozostaje mieć nadzieję, że to inna postać - triady bogiń są znane, głównie w wierzeniach celtyckich. Choć i u nas Zórz, rodzanic nie brakuje. Albo i może Sikorski pogonił własny ogon i sam oparł się na błędnych  informacjach z późniejszych opracowań?

Ostry wstrząs mózgu dla rodzimowierców słowiańskich.

Niemniej warto zapoznać się z treścią tej książki.

Polecam jako ciekawostkę, ale też ostrzegam, że nie warto czytać bezkrytycznie.