sobota, 17 listopada 2012

Anthony Rao, Michelle Seaton "Tacy są chłopcy. Wspieranie emocjonalnego i społecznego rozwoju chłopców w wymagającym świecie"


Są trzy twory boże, których w tym wcieleniu nigdy nie zrozumiem: I. Nauki ścisłe, II. Kobiety (Nobel temu, komu się to uda), III. Świat (reguły na niego nie sposób znaleźć w czymkolwiek). A ponieważ kobiet człowiek nigdy nie rozkoduje, stwierdziłem, że lepiej zająć się studiami nad własną płcią. Tą przeciwną mogę oglądać, podziwiać zdjęcia, wykorzystywać od niecnych celów (choć zmywarki podobno sprawdzają się doskonale w warunkach domowego zacisza), ale nie głowić się nad nią. 

Tradycyjnie obijając się o regały z książkami w Matrasie, czy w Empiku natrafiłem na dzieło pod tytułem "Tacy są chłopcy. Wspieranie emocjonalnego i społecznego rozwoju chłopców w wymagającym świecie", autorstwa Anthony'ego Rao i Michelle Seaton.. I teraz po raz pierwszy od wielu lat poznałem się na sławnym pouczeniu "nie osądzaj książki po okładce"! Święta prawda. Rzecz jasna mam na myśli nie tyle nastolatków na okładce, co nie mówiącą wiele recenzję na jej odwrocie. Myślałem, że książka jest o rozwoju chłopców z przebiciem przez wszystkie grupy wiekowe. A oczywiście okazało się, że jest to pedagogiczna porada jak pracować z dziećmi z przedszkola i pierwszych klas szkoły podstawowej. 

Zawiodłem się wielce, ale, że nic co ludzkie (męskie) nie jest mi obce, przejechałem książkę przez dwa dni w pracy. I nie zawiodłem się. Wciągnęła mnie. Każda tego typu lektura uzmysławia mi jak normalnym to ja dzieckiem byłem, a cały świat mnie usilnie deformował. I co gorsza,  nie jest to kłamstwo. 

Autor opisuje zachowania małych chłopców i zwraca uwagę, że pewne problemy, często są wyolbrzymiane są wbrew pozorom zupełnie naturalne. Człowiek ambitny, zawsze będzie w tego typu pracach szukał czegoś dla siebie. Jak to pisał Antek LaVey:
 "... nikt nigdy nie studiował metafizyki, jogi, okultyzmu bez wynagrodzenia swego ego i osiągnięcia osobistej siły." 
Jakoś tak. Nie pamiętam jak zwykle detali. I znalazłem. Ciekawi mnie tekst przy okładce. Z reguły większość wzmianek dotyczy praw autorskich, a tutaj? Autorzy zaznaczają, że książki nie powinno się traktować jako ostatecznej mądrości ... Dziwne, wysoka samoocena dokonań autorów. 

A oto moje wrażenia:

Spotykamy się z informacją, że u wielu chłopców niesłusznie diagnozuje się ADHD i zbyt często jest to zwyczajnie przesada ... A i owszem, bo z tego co mi wiadomo w tradycyjnych, konserwatywnych społecznościach wiejskich czy góralskich, gdzie metody wychowawcze są znane od pokoleń, takich syndromów w ogóle nikt nie wykrywa. Ale dobra, zaufajmy światowej nauce. 

Zaimponował mi motyw dyscyplinarnego wyrzucania dzieci z przedszkola za to, że brzydko mówią i rzucają w nauczycieli zabawkami. To u nas oczywiście dziecko zagłaskują na śmierć, a w tej wielce liberalnej Ameryce takie Chiny? To chyba my się cofamy na transatlantyckich wzorcach, bo tam już od nich jak widać odeszli. Dzieci winne znać swoje miejsce. I to mi się podoba. 

Małe dzieci sobie łatwo radzą z czymś, co dorośli uznaliby za poważną niepełnosprawność. No tak, bo nikt nie rodzi się uprzedzony, a pełnosprawne dzieci nie będą tak łatwo gnębić niewidomych dzieci. Czyż dzieci nie są cudowne?
Wśród nauczycieli w najmłodszych klasach powinno być więcej panów. Badania wykazują, że nauczyciele płci męskiej tworzą przyjaźniejsze dla chłopców środowisko uczenia się. W mniejszym stopniu bazują na czysto językowych umiejętnościach, częściej zastępując je nauczaniem poprzez praktyczne odkrywanie rzeczywistego świata. Rzadziej również postrzegają aktywność chłopców jako zjawisko negatywne czy patologiczne i są mniej skłonni kierować ich do poradni psychologiczno-pedagogicznych. (s.19-20)

I tu wyjdzie ze mnie szowinistyczna bestia. Tak! Nienawidziłem tych wrednych bab z nauczania początkowego. Faworyzowały dziewczynki, wpisywały mi uwagi (przez co miałem w domu problemy), darły ryje. Jedna z nich wydarła się na mnie kiedy jej powiedzieliśmy z kolegą, że ma krew na spódnicy ... Skąd ja miałem wtedy wiedzieć, co to za krew? Nienawidziłem ich, a wulgaryzmami każdą z nich potrafiłem opisać co czyniłem nagminnie. To jest właśnie przygotowanie pedagogiczne. Efektem są negatywne wspomnienia ze szkoły biednych, zdanych na pastwę losu uczniów. Kobiety faktycznie nie powinny wykonywać wielu zawodów, od tego począwszy. Wybaczcie mi koleżanki nauczycielki, które czytacie ten post, ale uczcie się na błędach swoich poprzedniczek, nie inaczej jak moje panie ze szkoły zamiast "dzień dobry!" będziecie widziały tylko wyszczerzone kły na przypadkowych spotkaniach po wielu latach.

Nikt im nie powiedział, że chłopcy rozwijają się inaczej niż dziewczynki, których mózgi lepiej przyswajają umiejętności cenione w typowym przedszkolu. (s.23)

Dokładnie, a życie wymaga czegoś innego. Nie posyłać chłopców do przedszkoli. Zamknąć je i polikwidować! Zwiększyć bezrobocie!

Apodyktyczny - uczy się kierować innymi. Nieśmiały - dokładniej obserwować świat. Majsterkowicz - naprawiać. Marzyciel - tworzyć. (s.24)

 Czyżbym był nieśmiały?

Umiejętności językowe i społeczne rozwijają się u nich później, ponieważ wcześnie koncentrują się na rozwoju umiejętności manualnych i orientacji przestrzennej. (s.28)

To dowodzi naszej doskonałości. A dowód, że mężczyźni są lepszymi kierowcami mówi sam za siebie.

Sprawność fizyczna, orientacja przestrzenna i kategoryzowanie informacji - to domena chłopców. Dlatego nie potrafię się z pewnymi babami dogadać. Ja widzę podziały - Polaków, Anglików, Norwegów, Szwedów, a one "ludzi". Jakże trzeba być ślepym, żeby nie widzieć różnicy pomiędzy przystojnymi Polakami, a brzydkimi Anglikami lub głuchym, żeby ich nie słyszeć  ...

Chłopcy systematyzują, dziewczynki rozwijają empatię ... Tej drugiej cechy to mi wyjątkowo brak. Nie jestem dziewczynką, na szczęście.

Chłopiec lubiący zabawy realne dostrzega szczegóły, przetwarza docierające do niego informacje, zauważa drobne różnice między przedmiotami i skrupulatnie wszystko porządkuje. Z kolei chłopiec wykorzystujący do zabaw wyobraźnię postrzega świat w bardziej płynny sposób. Chce manipulować przedmiotami i pojęciami w swojej głowie. Otaczające go rzeczy wykorzystuje jako narzędzia badania i wyrażania własnych myśli i wyobrażeń.(s. 45)

Ciekawe, którzy z nich wyrastają na czarowników?

Chęć bycia najlepszym jest naturalna. I wszystko fajnie, tylko kiedy popada się w depresję z perfekcjonizmem? Nie byłem małym chłopcem, kiedy się borykałem z tym problemem. Co ciekawsze w dalszej części książki autorzy wspominają o problemach lęku, strachu etc. Jak się okazuje, zabawy z bronią, strzelanie, zabijanie są jak najbardziej naturalne. Za moich czasów to napiętnowano jako złe i amerykańskie. A jak widać wiążą się one z lękami i świadomością różnych rzeczy za drzwiami. I to element rozwoju. Podobnie jak magiczne myślenie, "kiedy mi się przytrafi trzęsienie ziemi, powódź etc."? Słodkie umysły dziecięce są. 

Ciekawa jest też kwestia spoglądania w oczy. Mali chłopcy przez chwilę patrzą w oczy, potem odrywają wzrok i skupiają np. na zabawkach. Dziewczynki za to dłużej patrzą w oczy i na twarz. Stąd chłopcy nie lubią, kiedy się im zagląda w oczy na dłuższą metę. Sam tego nie cierpiałem. Coś jest na rzeczy. Przypominają mi się Anglicy i ich wytrzeszcze kiedy za długo się na nich patrzysz.

Zastanawia mnie to, że dziewczynki wolą agresję manipulacyjną, tj. wygodniej im się kogoś pozbyć z towarzystwa, co dla nich jest najlepsze. Chłopcy są praktyczniejsi i po prostu pizgną w łeb. I to świadczy o naszej praktyczności!

Zaburzenie integracji sensorycznej - to też jest ciekawe - drażnią mnie metki w koszulkach, głośna muzyka, którą puszcza brat, głośny telewizor etc. 

Dla tych ciekawostek książkę warto przejrzeć!