Na
dobrą sprawę tytuł „Wiejskie
wiedźmy” też by doskonale pasował. W końcu rośliny rosnące w dużych
aglomeracjach jak i za rustykalnymi oborami są takie same. No może z
zaznaczeniem, że na wsi więcej jest łąk i za pewne też lepszy wybór.
Kolejna praca Pani Claire,
którą miałem okazję przeczytać nie wiele różni się od omawianej wcześniej „Magii wiedźm”. Na dobrą sprawę gdybym przekopiował stary post i wkleił go tutaj to
tak na prawdę treść pasowałaby jak ulał. No może tym razem nie było czarów ze
spłuczką od kibla, ale kilka pomysłów równie ambitnych się znalazło jak choćby
rytualna libacja przed jakimś urzędem.
Kilka porad Claire
uznałbym za warte uwagi. To był chyba jedyny pozytywny atut tej pracy. Niestety
większość rytuałów i pomysłów, na które podli, inicjowani (lub byli) wiccanie patrzą
co najwyżej zgryźliwie kątem spojówki uważam za stratę czasu, albo co najwyżej formę
drobnego relaksu. Dla rozrywki można, ale na pewno nie dla wyższego celu.
Nic wartego szerszej
uwagi. Denna komercha à la Studio Astropsychologii - specjalność zakładu.
Nie polecam!
Nie polecam!