"... Z naszego punktu widzenia trasa z Therion i Grave Digger jest szczególnie ważna z innego powodu. To na niej bowiem Sabaton zawitał po raz pierwszy do Polski. I to aż na dwa koncerty - 13 lutego w Klub 38 w Krakowie i dzień później w warszawskiej Stodole." (s. 72)
Zaraz, zaraz. Nie tak hop! Po kolei!
Ale może od samego początku. Otwieramy "Pamiętnik czerwonego pantoflarza!" (Black Martens Diary). Poprosimy o reminiscencję!
................................................................................................................
13 luty 2007 r., Kraków
W końcu wraz z Arkiem dotarliśmy na miasteczko studenckie. Oczywiście
kiedy u celu naszej wędrówki sprawdzała nas ochrona grał już pierwszy
support. Tak więc chyba jedna czy dwie piosenki nam przepadły. Czułem
się stratny, ale to na szczęście wychodziłem z założenia, że to jakiś
tam z pozoru zespolik, a nie gwiazda wieczoru. Tradycyjne powitania z
szeregiem znajomych, których jak zwykle nie brakowało i pełna świadomość
tego, że Klub 38 wypełniony był po brzegi widzami towarzyszyły w
pierwszych chwilach po przekroczeniu bram. No i grał sobie pierwszy
zespół. Podeszliśmy bliżej wsłuchując się w ich radosną twórczość. Nawet
przyjemnie było. W ucho wpadały melodyjne, powermetalowe brzmienia.
Zagrali kilka piosenek i nawet mi się spodobali. Szkoda, że człowiek nie
znał ich wcześniej. Widownia średnio się bawiła, ale niestety tak to
bywa kiedy większość przybyłych na koncert zna tylko główną atrakcję,
którą był Therion. Po Sabatonie zagrał jeszcze Grave Digger, który choć
uchodzi za klasykę gatunku dla wielu, nie przypadł mi osobiście do gustu
(wiem, byli i tacy co przyszli głównie na ten występ). W sumie nawet
Arek zgodził się z moją opinią co do wyższości zbroi ochraniającej stopę
nad grobowym górnikiem. Już następnego dnia pamiętam, że poszukałem
sobie w sieci kilku ich utworów. Najbardziej spodobał mi się "Light in the Black".
No i po samym koncercie miałem okazję dowiedzieć się, że zespół nazywa
się "Sabaton", a nie "Sabation" jak to błędnie przeczytałem na bilecie
... A i tak nazwę wiązałem z wyrazem "sabat" jak wiem z perspektywy
czasu - mylnie.
Po latach mogę śmiało wyznać, że byłem na koncercie Sabatonu zanim stało
się to modne. I to jeszcze na pierwszym, który zagrali w Polsce.
Kindermetale, całować mój pierścień!
Oczywiście o zespole długo było cicho zanim nagle media głównego nurtu
nie poinformowały o amatorskim teledysku do "40:1" zamieszczonym na
YouTube, który przekroczył znacznie przeciętną liczbę wyświetleń. I tym
sposobem kosmiczny porządek został odwrócony. Polskie mainstreamowe
media pokazały Polsce zespół metalowy. Ba! Nawet wyższy katolicki
duchowy Sławoj Leszek Głódź wręczał metalowcom nagrody. Kurcze, ja
czekam aż espiskopat wręczy zespołowi Kat statuetkę św. Cecylii za
całokształt twórczości. Szok jak potraktowano w Polsce zespół grający
metal. Honorowe obywatelstwo, reklama w telewizji, odznaczenia od władz
państwa ...
"Sabaton. Lwy północy" to oficjalna autobiografia zespołu Sabaton.
Jordan Babula przeprowadził w niej wywiady z wokalistą Joakimem Brodénem
i basistą Pärem Sundströmem. Dodatkowo przestrzeń wypełniają
zarchiwizowane wywiady oraz zdjęcia. Wypowiadają się także inni
członkowie zespołu. Historia, koncerty, działalność, sukcesy i porażki.
Wiem już, którą linią lotniczą nie podróżować.
Sabaton, jak to Sabaton oceniam jako zespół grający dobrze, bo lubię
melodyjne kompozycje. Podoba mi się muzyka, nawiązywanie w tekstach do
historii. Jako metal-rencista nie mogłem wobec sprawy przejść obojętnie.
Dlatego trochę poczytałem sobie o tym jaka to polska publiczność jest
zadżebista. Nie nowość to dla mnie, acz muszę przyznać, że trochę się
mentalność polskich metali popsuła w młodszym pokoleniu. Słyszałem też
plotkę, że najlepiej bawi się Kraków i Śląsk, a najgorzej Warszawa.
Trudno to stwierdzić, bo na koncerty i tak przyjeżdżają ludzie z różnych
miast, ale chyba coś jest na rzeczy, bo pamiętam w wywiadzie jakiś
wątek obił mi się o wzrok w tej kwestii.
Zafascynowało mnie to, jak Szwedzi postrzegają Polaków, nasz stosunek do
historii, wartości etc. I tu chyba faktycznie znowu pniemy się do góry
na tle reszty kontynentu, który popadł w totalną degrengoladę
świadomościową.
Irytuje mnie to, że biedaki wiecznie muszą się tłumaczyć, że śpiewają o
historii, a nie propagują nazizm o co się ich notorycznie podejrzewa. I
tu im współczuję faktycznie. Pierdolec społeczny pod tym względem jest
ogromny i jest to jedna z gorszych chorób umysłowych XXI w. Pamiętam też
jak czytałem o śpiewaniu hymnu w Szwecji. No to już jest dla mnie
tragedia skończona. Ten kraj po prostu umarł śmiercią samobójczą ...
Trochę też drażni mnie to, że Polacy koniecznie chcą ze Szwedów zrobić
swój narodowy zespół. Wprawdzie Sabaton zaśpiewał kilka piosenek o
Polakach (lub tych wydarzeniach, gdzie grali oni główną rolę), no ale do
cholery, bądźmy ludźmi. Niech Sabaton śpiewa o całym świecie, a nie
tylko pod nas, dla nas, o nas.
Dużo ciekawostek, znajomych nazw zespołów i klimatów bliskich każdemu człowiekowi, który miał serce z metalu.
Fanom tematu polecam! Samo ZUO \m/