"Kennilworthy Whisp: Quidditch przez wieki" to jakby historia
najpopularniejszej gry sportowej czarodziejów autorstwa Kennilworthy'a
Whispa. Powstanie, ewolucja, najsławniejsze światowe drużyny, chwyty,
zasady etc. Na dobrą sprawę niczego nie brakuje.
Nie wiedziałem, że nazwa "Quidditch" wywodzi się od "Queerditch" ... Chyba nie polubię tej gry.
Co innego, że ja na dobrą sprawę żadnego sportu nie lubię. Może tylko walenie się po ryjach uważam za strawne. Ale tutaj widzimy świat czarodziejów, więc i stosunek do tego wszystkiego musi z urzędu być inny.
Co innego, że ja na dobrą sprawę żadnego sportu nie lubię. Może tylko walenie się po ryjach uważam za strawne. Ale tutaj widzimy świat czarodziejów, więc i stosunek do tego wszystkiego musi z urzędu być inny.
Taaak ... Gra w piłkę na miotle; narzędziu par excellance każdej
czarownicy. Szkoda, że nie dane mi bylo poznać tajników prawdziwej maści
latania. Tego będę żałował do końca życia. Chociaż wszyscy co mnie
znają wiedzą, że choć ćpuństwa nie toleruję, to ten specyfik chciałbym
poznać. Oczywiście w celach poznawczych. Jeszcze pół życia przede mną, a
nóż, widelec kiedyś trafi się okazja?
Miotła to nierozłączny atrybut każdej wiedźmy.
Przypomina mi się rosyjska adaptacja wątku Pottera; "Tania Grotter" Dmitrija A. Jemeca, w której wiedźmy latają na instrumentach muzycznych, bo oprócz tego, że potrafią na nich latać to jeszcze umieją na nich grać ... Słodka propaganda.
W naszej polskiej kulturze, jako jeden z nielicznych akcentów lokalnego czarownictwa występuje wątek latania na łopatach do chleba. I to obok pogańskich ciżemek powinien być dla nas reprezentacyjny element w heraldyce. Ktoś to w końcu powinien dostrzec oprócz mnie. Nie ma chętnych? No tak, gdzie się podziały, tamte czarownice ...
Oczywiście osobiście uwielbiam, kiedy w książkach pisanych za
granicą nie brakuje polskich akcentów. Pani Rowling pisała już o
zawodniku quidditcha Władysławie Zamojskim. Stworzyła postać Jakuba
Kowalskiego; mugola (E)-niemaga (US), który jak na prawdziwego Polaka
przystało rozpoczął budowę Ameryki zaczynając od małego
przedsiębiorstwa. Tutaj poznajemy m.in. polską drużynę Goblinów z
Grodziska i jej zawodnika Józefa Wrońskiego. Cóż, może nie jest to gra w
ciżemkach na łopatach do chleba, ale można się z tym pogodzić.
Praca fajna i na góra dwie godziny odciąża umysł od innych spraw.
Polecam wszystkim fanom Pottera!