środa, 17 maja 2017

J.K. Rowling "Baśnie Barda Beedle'a"


Idziemy za ciosem. Lekturka, z którą uporałem się może w godzinę. I w sumie dobrze, że Joanne Rowling postanowiła podwoić zyski wydając to krótkie, acz ciekawe dzieło. Jako fan jej twórczości jestem jej za to bardzo wdzięczny.

Intrygująca sceną w filmie "Harry Potter i Insygnia Śmierci I" był moment kiedy Hermiona czyta baśń o trzeci braciach ze zbioru Barda Beedle'a, którą otrzymała w spadku od Dumbeldore'a.

"Baśnie Barda Beedle'a" to kilka czarowniczych bajek z komentarzami nieżyjącego już dyrektora Hogwartu (tak tego zabitego przez Severusa Snape'a), przetłumaczone z alfabetu runicznego przez pannę Granger (właściwie panią Weasley). Czy te motywy były w filmie? A przynajmniej w cyklu książek o młodym czarodzieju? Nieważne.

Wzruszyłem się faktem, że jedna z tych bajek mogłaby być moją historią - "Khaliperius o Włochatym Sercu". Jak to brzmi? A już pesymistycznie brzmią uwagi Dumbledore'a:
Skłaniam się do wniosku, że Włochate serce czarodzieja odwołuje się do mrocznych głębi naszej osobowości, do największej i najsłabiej uświadamianej przez nas tęsknoty, jaką budzi w nas magia: pragnienia stanu niewrażliwości na wszelkie zranienia. (s. 79)
Czy ja wiem? To już lepsze dalsze uwagi:
Na przykład młody czarodziej z tej baśni jest przekonany, że zakochanie się w kimś miałoby zgubny wpływ na jego poczucie bezpieczeństwa i wygodne życie, do jakiego przywykł. Miłość jest dla niego upokorzeniem, słabością, uszczupleniem emocjonalnych i materialnych zasobów osoby ludzkiej. (s. 79-80).
Tu już coś jest na rzeczy. To mi się podoba. Szkoda tylko, że bohater bajki tak ciężko kończy swój żywot.

Osobiście miłość odbieram identycznie jak ów czarodziej. Być może to niezdiagnozowany zespół Aspergera daje mi w kość czego nie jestem świadomy. Tyle, że skrycie wierzę, że to czego uczą nas współczesne bajki jest przeciwieństwem tego co powinny. A już przynajmniej te autorstwa Rowling. Kolejnym ciekawym wątkiem w książce było wyjaśnienie terminów "wizard" i "warlock". No, z mojej perspektywy nie są one najlepsze. Ale cóż, są i fundamentaliści, którzy bronią klasycznego nazewnictwa. Chociaż na chwilę obecną "warlock" bardzo mi pasuje. 

Bajki urocze. Polecam!