Na chwilę powróćmy do literatury z dziedziny Rodnover Fiction, bo
w sumie jak inaczej to nazwać? W najlepszym razie powieść historyczna
przeplatana bajkowymi motywami. "Xięgi Nefasa. Trygław władca losu"
przenoszą nas myślami w czasy króla Bolesława Krzywoustego, klasyczny
spór o koronę oraz polityczne intrygi. Co jest charakterystyczne dla
niniejszego gatunku autorka również uwzględniła: magiczny, potężny świat
pogańskich bogów i kapłanów, chrześcijaństwo jak zwykle licytujące się z
własną hipokryzją i obłudą. Tym sposobem Małgorzata Saromonowicz
dorównała innym współczesnym pisarzom, takim jak Witold Jabłoński czy
Marcin Marchwiński.
Na dobrą sprawę wszystkie prace wymienionych autorów mogłyby splatać się
w jeden cykl gdyby ktoś zechciał je zekranizować; bo w końcu każdy z
nich pisze o innej epoce lub innej jej wizji. Motywy pogańskie według
własnych wyobrażeń, silny antychrześcijański akcent również są u
literatów widoczne. Oczywiście nigdy nie może być tak, żeby Polacy
czcili swoich bogów;
tutaj mam wrażenie, że pojawia się raz w tekście wzmianka o Nyji, a
naczelnym bogiem całej historii jest Trygław. Czy nie jest to jedna i ta
sama postać? Podobnie jak zastanawia mnie imię postaci Marii. Czy
wówczas nadawano takie imię? Czy je tak samo zapisywano?
Z wszystkich prac trójki autorów, które miałem okazję przeczytać "Xięgi
Nefasa" oceniam zdecydowanie najlepiej. Historia w wydaniu Saramonowicz
przedstawia typową walkę o władzę, przedstawiciele duchowieństwa nie
występują jako maniacy swojej wiary, a właśnie jako ludzie z cechami
typowymi dla owej epoki; nie są "święci" jakby to ich Kościół
rzymsko-katolicki określił, a wiedzą na czym świat się opiera. Nie ma
wybujałych wizji "walki za wiarę" czy bajdurzenia o historii z punktu
widzenia niektórych współczesnych koncepcji.
Polecam!