wtorek, 16 maja 2017

Małgorzata Saramonowicz "Xięgi Nefasa. Trygław władca losu"


Na chwilę powróćmy do literatury z dziedziny Rodnover Fiction, bo w sumie jak inaczej to nazwać? W najlepszym razie powieść historyczna przeplatana bajkowymi motywami. "Xięgi Nefasa. Trygław władca losu" przenoszą nas myślami w czasy króla Bolesława Krzywoustego, klasyczny spór o koronę oraz polityczne intrygi. Co jest charakterystyczne dla niniejszego gatunku autorka również uwzględniła: magiczny, potężny świat pogańskich bogów i kapłanów, chrześcijaństwo jak zwykle licytujące się z własną hipokryzją i obłudą. Tym sposobem Małgorzata Saromonowicz dorównała innym współczesnym pisarzom, takim jak Witold Jabłoński czy Marcin Marchwiński. 

Na dobrą sprawę wszystkie prace wymienionych autorów mogłyby splatać się w jeden cykl gdyby ktoś zechciał je zekranizować; bo w końcu każdy z nich pisze o innej epoce lub innej jej wizji. Motywy pogańskie według własnych wyobrażeń, silny antychrześcijański akcent również są u literatów widoczne. Oczywiście nigdy nie może być tak, żeby Polacy czcili swoich bogów; tutaj mam wrażenie, że pojawia się raz w tekście wzmianka o Nyji, a naczelnym bogiem całej historii jest Trygław. Czy nie jest to jedna i ta sama postać? Podobnie jak zastanawia mnie imię postaci Marii. Czy wówczas nadawano takie imię? Czy je tak samo zapisywano? 

Z wszystkich prac trójki autorów, które miałem okazję przeczytać "Xięgi Nefasa" oceniam zdecydowanie najlepiej. Historia w wydaniu Saramonowicz przedstawia typową walkę o władzę, przedstawiciele duchowieństwa nie występują jako maniacy swojej wiary, a właśnie jako ludzie z cechami typowymi dla owej epoki; nie są "święci" jakby to ich Kościół rzymsko-katolicki określił, a wiedzą na czym świat się opiera. Nie ma wybujałych wizji "walki za wiarę" czy bajdurzenia o historii z punktu widzenia niektórych współczesnych koncepcji.

Polecam!