Temat śmierci, a właściwie oswajania się z nią towarzyszy nam każdego dnia.
Przerabialiśmy wielokrotnie jej zagadnienie
w przestrzeni społecznej. Obserwowaliśmy reakcje ludzi na cmentarzach podczas
Dnia Wszystkich Świętych; ich twarze, nastroje, zachowanie. Podobnie jak
wiecznie wdzierający się do naszej kultury Halloween i jego następstwa w
kulturze masowej. Zwróciliśmy na nią uwagę przy okazji popularnego w
cyberprzestrzeni tzw. „hejtu” - stosunek do śmierci zmienia się na co dzień –
dawniej czyjś zgon uwrażliwiał, łagodził spory skłóconych stron, dziś miejscami
śmieszy, wywołuje radość – jak słynne przykłady nastolatków samobójców, którzy
ginąc przedwcześnie spotkali się z Internetową pogardą na Facebookowych
stronach. Widzieliśmy wizerunki Śmierci w średniowieczu idącej po wioskach.
Dziś widzimy ją jadącą na motorze – to kolejny przykład ewolucji wizerunku
wujka Kuma.
No właśnie, przy okazji
nieścisłości poprzedniego zdania - Śmierć jest kobietą czy mężczyzną? Co
religia to inaczej – Marzanna, Azaryn, Anioł Śmierci, Tanatos. Raz
Śmierć jako
kobieta występowała w bieli, potem jako kościotrup w czarnym płaszczu.
Dawniej straszyła, dziś bardzo często widać jej komiczne oblicze w
popkulturze …
Można
by rozmawiać o niej godzinami, ale
prawda jest taka, że nas interesuje to co dzieje się z nami po niej. Może to
nie umierania się tak faktycznie boimy, a tego co będzie potem … Ciało gnije. To wiemy. A co ze świadomością? Internet i
prace popularnonaukowe roją się od fascynujących nas spraw: OOBE, dusze ludzkie
na zdjęciach, duchy nawiedzające domy. Czy to fakt czy tylko nasze wyobraźnia i
działanie niezbadanych sfer naszego umysłu? Zmarli pojawiający się we snach i
mówiący o tym, że jedzą chleb a brakuje im mięsa … Temat nieskończony. Ale
wejdźmy w sprawy właśnie najbardziej przerażające ludzi.
Dusze z niezałatwionymi sprawami. Energie błąkające się i nie mogące
zaakceptować zaistniałej sytuacji. Najlepiej obrazuje to film „Uwierz w
ducha”, ale też w naszej kulturze dużo mówiło się o demonach, które
powstawały z ciał lub dusz ludzi, którzy zatrzymali się na pewnym progu
nie przekraczając i nie poznając kolejnego etapu. Samobójcy, a więc nie
umarli naturalną śmiercią, dusze młodych panien, a więc tych, które nie
poznały dorosłego życia itd. Itd.
„Podróż duszy na Druga Stronę” Kamili Ryszkowskiej to swoistego rodzaju Ars Psychopomposi. Jest to krótko pisząc sztuka przeprowadzania cierpiących dusz do stanu spokoju.
Generalnie znana jest ona od
pradziejów; szamani, kapłani plemienni, potem księża podczas ceremonii
pogrzebowych przeprawiali dusze na Drugą Stronę. Jednak nie zawsze zmarli mogli
dostąpić tego zaszczytu, a co gorsza kiedy duchowni stali się tylko
urzędnikami, przestali wierzyć lub czuć siłę własnego umysłu – zmarli nie do
końca mogli liczyć na ich pomoc. Zwróćmy ponadto uwagę, że w wielu systemach
religijnych popularna jest wiara w reinkarnację. A co z duszami, które cierpią
po śmierci? Jakoś trzeba się z nimi uporać, bo może być tylko gorzej ...
Autorka zanim przechodzi do opisu
stosowanych przez siebie metod przytacza kilka ciekawych historii. Wciągnął
mnie wątek pamięci roślin, które więdną po odejściu właściciela. Lekceważymy za
bardzo rolę kwiatów w naszym życiu, podobnie jak i przedmiotów, na których coś
może ciążyć. Tutaj zgadzam się z autorką w pełni. Mało kto wie, ale czasem wolę
spalić po sobie stare, dziurawe ubrania niż je wyrzucać do śmieci. Ogień
oczyszcza. Podobnie jak powietrze (niekiedy można coś wystawić na parapet na
kilka dni, zanim się to wyrzuci). Wiem, że wszystko dookoła mnie (łóżko, półki,
książki) zawierają w sobie pewną cząstkę mojej energii, część mnie. Wyrzucając
dobre rzeczy niejako wyrzucamy dobrą część siebie, co po pewnym czasie może
sprowadzić na nas nieprzyjemne sytuacje, np. problemy finansowe. Tutaj jestem
zabobonny na maksa. O ile możemy to zabobonem nazwać.
Silnie przemawia do mnie sprawa
„dawania spokoju zmarłym”. Choć z doświadczenia wiem, że tęsknić można,
to lepiej nie zakłócać wiecznego snu. Wszelkie usilne wzywanie, modlenie
się do
nieboszczyka nie jest dobre. Częste przypominanie sobie go też szkodzi.
Nie nam, ale owej duszy. I tu jest główny problem. Popularne
sformułowanie „Pokój
jego duszy” samo mówi za siebie. Ale! Pamiętajmy o tym, że są w roku
chwile,
kiedy bramy się otwierają i zmarli krążą wśród nas. Wtedy jednak nie
należy o
nich zapominać, a wręcz przeciwnie – należycie je ugościć. Pamiętajmy,
że nasza
kultura przywiązywała ważną troskę dla roli zmarłych. Noc Dziadów,
Wigilia
Bożego Narodzenia (vide zimowe przesilenie), Dziady Wiosenne (ich
pozostałość
widoczna w obchodach choćby krakowskiej Rękawki lub wspominania zmarłych
podczas Wielkanocy w prawosławiu), Zielone Świątki (może jakieś
pozostałości po
Wigilii Majowej).
W krążeniu po świecie i
odchodzeniu do Światłości dostrzegam pewne aluzje do wiary w Krainę Wiecznego
Lata, która ze spirytyzmu wdarła się m.in. do współczesnego czarownictwa.
Umieramy, po pewnym czasie odchodzimy do miejsca odpoczynku dusz, by za jakiś
czas móc wrócić wcielając się w nową osobę. Z czasem po śmierci tracimy
wspomnienia i przybieramy postać bezkształtnej masy, a wszystko co przeżyliśmy
zachowuje się tylko w Kronikach Akaszy. I to mi się układa w jedną harmonijną
całość.
Książka bardzo ciekawa i pisana
przystępnym językiem. Porady proponowane przez autorkę uważam za dobre, ale
przyznam, że by móc je realizować trzeba mieć talent; m.in. czuć magię, umieć
wychodzić na inne plany. W przeciwnym razie praktyka stanie się tylko zabobonną
sztuką, na której efekty nie będzie trzeba długo czekać. Jest to jednak bardzo
ciekawa pozycja wykładająca kawę na ławę bez zbędnych teorii, oparta praktyczne
na przebytych doświadczeniach.
Wszystkim gorąco
polecam!