Kolejną pozycją, z która miałem niebywałą
przyjemność się zapoznać jest praca doktorska Krzysztofa Grudnika
"Okultyzm i nowoczesność. Studium literaturoznawcze". Oczywiście
dysertacja została lekko rozwinięta na potrzeby czytelnika, a temat
możemy zgłębić dzięki pnącemu się ostatnimi czasy w górę wydawnictwu Black Antlers.
Jest to ogólna przejażdżka po wszystkich miłych zabłąkanej duszy,
klasycznych tematach, które niejednemu księdzu jeżą włos na głowie.
Na samym początku Grudnik krwawo rozprawia się z terminologią. Wskazując
(z resztą słusznie) na istniejący w tej dziedzinie totalny bajzel
pojęciowy niczym Atylla wychodzi zwycięsko z tej wojny ustawiając
wszystko na właściwym miejscu. Mur upadł! Dziwnym sposobem moje osobiste
poglądy w tym zagadnieniu są zbieżne z jego wnioskami zwłaszcza w
kwestii pojęcia "okultyzm" i tego, które grupy można do niego zaliczyć, a
które nie. Wreszcie ktoś napisał to wprost! Ba! Nawet doskonale
uargumentował.
Dalej autor zwraca uwagę na problemy związane ze sprzeniewierzającym się
wielkim magom światowym tendencjom do siania niewiary i "racjonalizmu".
Szkoda, że w tym miejscu jakoś nie odniósł się do naukowych tez Ernesto
de Martino (może to nie zarzut, ale ciekawiłaby mnie jego opinia w tej
kwestii). Może nawet więcej byłoby argumentów za tym, że w końcu magia
musi działać, skoro na całym świecie, we wszystkich epokach była ona w
jakiś sposób praktykowana, o czym wzmianki występują często w
historycznych traktatach (czas, przestrzeń, wydarzenia - jak to się
ładnie układa nam w jedną całość).
Kolejnym atutem książki jest dobrze opisana historia wszystkich wybitnych dla tematu grup, środowisk i jednostek. Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku, Ordo Templi Orientis, spirytyzm, Mesmer, Freud - to jedne z wielu tematów, dzięki którym budzimy się z letargu, by jeszcze móc poznać poglądy polityczne notabli okultyzmu. Wszyscy wiemy, że był to czas porządnych czarowników, nie tej degrengolady lewackiej co teraz ... Oczywiście pewne informacje zdumiewały nawet mnie podczas czytania.
Dalsza część pracy to kwintesencja tematu, czyli dzieła literackie i
powiązania ich autorów ze światem "prawdziwego zła w najczystszej
postaci", m.in. Machen, Lovecraft, z innej strony Crowley, Huysmans, a z
jeszcze innej nasza wspaniała Rzeczypospolita. I tutaj temat robi się
wciągający, bo zwykle kiedy dochodzimy do rodzimych źródeł znajdujemy
zaskakujące kąski na temat Szatana, czarowników mistrzów - uczniów,
orgii i rytuałów opisanych w dziełach klasyków literatury polskiej. Moją
uwagę przyciągnął wątek dotyczący "Nietoty" Micińskiego w opinii
Krzyżanowskiego. Aż zacytuję cytat:
Powieść o Tatrach-Himalajach, siedzibie nowej religii aryjskiej w duchu i wyrazie, ułożoną wedle nikłej osi kompozycyjnej, antagonizmu Ariamana i Mangra, przeładowaną balastem artystycznie martwym a więc abstrakcyjnymi traktatami religioznawczymi, politycznymi i społecznymi, autor urozmaicił domieszką przygód, przypominających głośne opowiadania Verne'a, oraz elementami niesamowitymi, w których odżyły echa dawnego romansu grozy i jego romantycznego potomstwa, nowel fantastycznych (s. 333-334).
Turbosłowianie wystąp! Znajdujemy kolejny wątek naprowadzający na dowód
istnienia Wielkiej Lechii, a także jej jako kolebki europejskiej
cywilizacji. Czyżby dawniej ludzie też tworzyli w podobnym duchu lub
przynajmniej inspirowali się Wielką Tartarią, Wielką Lechią, Imperium
Ramy? ... W każdym razie ciekawe.
Dużo dobrych źródeł, wiedzy i porządnej pracy nad usystematyzowaniem
tego. Obfite wnioski. Nie zdradzając tradycyjnie szczegółów, by
zdobywający wiedzę o świecie Internetowi Odkrywcy nie wykorzystywali
tego bez zapoznania się z oryginałem, i nie przerażali swoją nadmierną
ignorancją jak to na ogół bywa - wszystkim polecam tę książkę. Stanowi
doskonałe opracowanie tematu, zawiera wiele ciekawostek, a co dobre -
motywuje do dalszych poszukiwań.