Powracamy do książek z górnej półki na temat wicca i jej notabli.
"Doreen Valiente Witch" to kolejna biografia jednej z najsławniejszych
wiedźm jakie nosiła brytyjska ziemia. Możemy na marginesie dodać, że
szanowanej na całym świecie; chyba żadna inna nie wniosła tyle wkładu
dla współczesnego religijnego ruchu czarownic co Doreen Valiente. Jak
już wspominaliśmy (chyba) kiedyś, Doreen była niczym R2D2 i C3PO dla
"Gwiezdnych Wojen" - pojawiła się właściwie wszędzie tam gdzie
powstawały legendy - była w covenach Gardnera, Cardella, Cochrane'a,
Gryffin. Swoją osobą spaja w jedną całość wydarzenia lat 50., 60. i 70.
Znała wielu wybitnych okultystów i czarowników.
Co do osoby autora, Philipa Heseltona, to chyba nie trzeba go już
przedstawiać - nikt jak do tej pory nie dorównał mu doskonałością prac w
interesującym nas zagadnieniu. Jest niewątpliwie najlepszym
historykiem współczesnego czarownictwa jakiego nosiła ziemia. Zasłużył
na przydomek "Wielki" lub "Wspaniały".
Nie tak dawno temu pisałem o biografii Valiente autorstwa Jonathana Tapsella.
Nie jest ona zła, ale tak na prawdę stanowi ona pewien encyklopedyczny
skrót tego co sporządził Heselton. W przeciwieństwie do swojego
poprzednika, jak zwykle dotarł do dokumentów, listów i sporządził
znacznie dokładniejszą i lepszą pracę opartą na całej masie źródeł.
Zgromadził dowody, które niejako rozwijają wszystko to co wcześniej
opisał Tapsell. Ta biografia jest zdecydowanie lepsza od swojej
poprzedniczki.
Zaciekawiły mnie pewne fakty z życia Valiente o których do tej pory
głośno nie mówiono. Jej pierwszym chłopakiem był Polak! Nawet brytyjska
wiedźma wie co najlepsze. Polacy mają bardzo duży wkład w historię
współczesnego czarownictwa, ale że aż tak olbrzymi to nawet nie
wiedziałem. Tak trzymać panowie! My wiemy najlepiej jak z kobiety zrobić
legendę czarownictwa!
Zastanowił mnie wątek przynależności Doreen do jednej prawicowej partii
politycznej. Wprawdzie Heselton robi wszystko, żeby jej wizerunek
ocieplić i dowieźć, że wcale nie była ona zagorzałą miłośniczką idei
lansowanych przez tą grupę, tylko starała się jej użyć do innych celów.
Jednakże czy tak było na prawdę? Tego nie jestem w stanie powiedzieć
znając mentalność pierwszych wiccan, którzy w przeciwieństwie do tych z
późniejszych dekad byli zupełnie inni.
Czytając biografię miałem wrażenie, że Doreen była zwyczajną osobą;
oczytaną miłośniczką wielu ciekawych tematów. Była bardzo zaangażowana w
czarownictwo i poświęciła swojej pasji całe życie. A nawet po śmierci
jest jego ikoną. Dla mnie była wręcz wzorem czarownicy pomimo tego, że w
późniejszych latach życia prezentowała bardziej liberalne poglądy niż
jej bracia z Covenu Bricket Wood. Takie wiedźmy lubię najbardziej -
pasjonatki, badaczki, poetki.
Książkę gorąco wszystkim polecam!