Oczywiście, że tak. Gdyby Tim Burton nie zmontował ekranizacji rzeczonej
książki, to pewnie nawet bym się nie pokusił, żeby ją przeczytać. Filmu
na chwilę obecną jeszcze nie widziałem, ale same trailery gorąco mnie
zmotywowały do kupienia lektury.
Październik jest dla mnie od dwóch lat "Miesiącem Hallowe'enowym", w tym
sensie, że przez cały okres jego trwania lubię oglądać filmy
niezmiennie kojarzące się z tym uroczym świętem. Ponieważ większość
klasyki horrorów mam już za sobą, a że generalnie ta dziedzina nie
przypadła mi do gustu stwierdziłem, że ustąpię kanonowi literatury,
sztuki i filmografii gotyckiej. Przynajmniej na razie.
Gotyk to poszukiwanie piękna w świecie skalanego brzydotą, często za
pomocą maskującego wszystko co negatywne mroku i przejaskrawionych
kolorów. Taki fotoszop czy maska dla pechowców, próbujących się odnaleźć
w tej rzeczywistości.
"Osobliwy dom pani Peregrine" to
"X-Men ewolucja" tyle, że bardziej w nurcie "gothic" niż "cyber-gothic".
Klasyczne motywy z wyobraźni amerykańskiej; odmienne mutanty
posiadające specyficzne talenty (tutaj dla kontrastu skoszarowane na
walijskiej wyspie). Oczywiście motyw polskich żydów też być musiał, bo
jakżeby inaczej. I jak to zwykle pokazanych jako cenne autorytety
polujące, walczące, podróżujące, macho ... dobre sobie.
Pomimo tych amerykanizmów kulturowych muszę przyznać, że książka bardzo
mi przypadła do gustu. Pewnie decydującą rolę odgrywa tutaj główny
bohater, który ma zbliżony charakter do mojego. Zakładam, że większość
znajomych nie podzieli tej opinii, ale ja sam wyczuwam w Jacobie coś z
własnej, wrodzonej boskości i doskonałości osobowości, którą sobą
prezentuję.
Dobra narracja, przejrzystość opisów. Ciekawa fabuła, choć lekko genetycznie zmodyfikowana z komiksów.
Polecam!