niedziela, 29 maja 2016

Gustave le Bon "Psychologia rozwoju narodów"

I pomimo, że wpływ egipski przeważał przez kilka wieków, tępa ta rasa murzyńska nie wyprodukowała z nich nic lepszego. (s.70)
Myślałem, że przeczytam książkę o mentalności poszczególnych nacji, a tu proszę! Zamiast tego trafiłem na dobrą, naukową pozycję o nierówności ras. Autor dzieli je na pierwotne, niższe, średnie i wyższe, a my jak to zwykle bywa zaliczamy się do tej ostatniej kategorii. W przeciwieństwie do podludzi mamy wyróżniające nas cechy, które w swojej publikacji omawia Le Bon, jeden z pionierów psychologii społecznej. Oczywiście jest to stara książka, klasyka gatunku nieskażona poprawnością polityczną. No cóż, dlaczego sto lat temu się dało? Teraz by pewnie autora oskarżono o rasizm.

Dużo specyficznych ciekawostek. Wprawdzie teozoologia Jörga Lanza von Liebenfelsa to to nie jest, ale faktycznie hipotezy rasowe są jak na mój gust są trochę dziwne. Może zwyczajnie przestarzałe. By udowodnić, że biali ludzie faktycznie są rasą wyższą wystarczą badania. No, ale niestety żyjemy w czasach lewackiego faszyzmu, w którym powiedzenie prawdy jest surowo karane. Kilka osób próbowało swoich sił po faktycznym znalezieniu na to dowodów, jednakże potem przepłacili to problemami prawnymi. Zdaje się, że pisał o tym Waldemar Łysiak w książce "Salon" w rozdziale pt. "Rasizm" - wszystkich skazano i zabroniono publikowania ich prac.

Ciekawe, że:
Tymczasem, nie upadając bynajmniej, idea równości krzewi się, a nawet rośnie w dalszym ciągu. W jej to imieniu socyalizm, podbijający stopniowo większość ludów zachodu, obiecuje zapewnić im szczęście. W jej to imieniu kobieta dzisiejsza, zapominając o głębokich różnicach umysłowych, jakie ją oddzielają od mężczyzny, dopomina się równych praw, równego wykształcenia, i skończy na tem, jeśli celu swego dopnie, że uczyni z Europejczyka istotę koczującą, bez ogniska i rodziny. (s. 12-13)
Takie stwierdzenia padają już w 1902 r. Jak widać pewne tematy nie straciły na aktualności i wbrew pozorom nie są nowe. Albo krytyka rozwoju nowoczesnych technik:
Warunki dzisiejszego rozwoju przemysłowego skazują niższe warstwy społeczeństw oświeconych na pracę bardzo wyspecyalizowaną, która nie tylko nie podnosi ich inteligencji, ale dąży do jej zniszczenia. Sto lat temu rzemieślnik był prawdziwym artystą, zdolnym wykończyć wszystkie części danego mechanizmu, zegarka na przykład. Dziś jest to przeważnie czysto mechaniczna robota, rzemieślnik spędza swoje życie na świdrowaniu jednych i ciągle jednakowych dziurek, na wygładzaniu jednego kawałka lub wprawianiu w ruch jednej i tej samej maszyny. (s. 37). 
Również wygląda znajomo. Podobnie i to:
Zawsze bywało tak, że gdy doszedł do szczytu swej cywilizacyi, lud oświecony, ale wydelikatniony i zniewieściały, musiał ustępować miejsca barbarzyńcom, niższym od niego umysłowo, ale posiadającym pewne zalety charakteru, pewne cnoty wojskowe, zawsze upadające w cywilizacyach wyrafinowanych. (s.57)
Też wygląda mi to znajomo. Polecam przebój, który prześciga zdecydowanie wszystkie reprezentacje z festiwalu Eurowizji.

Nie brakuje innych ciekawostek:
Można zrobić skończonego matematyka lub adwokata z Murzyna albo Japończyka; ale da mu się przez to tylko polor powierzchowny, bez wpływu na jego ustrój psychiczny. Form myśli, logiki, a szczególnie też charakteru narodów zachodnich nie da mu ta nauka, ponieważ żadna nauka nie może dać tego, co tylko dziedzicznie się przenosi. Ów murzyn albo Japończyk może zebrać wszelkie możliwe dyplomy, nie dosięgnie jednak nigdy poziomu zwykłego Europejczyka. (s.35) 
Ale dlaczego Japończyk niby nie mógłby być adwokatem? Przecież w Japonii też mają adwokatów.  Teoria co najmniej śmieszna.
Rasy wyższe różnią się od niższych nie tylko cechami psychologicznemi i anatomicznemi, one się różnią nadto różnolitością składników tych cech. U ras niższych wszystkie osobniki, nawet płci różnej, stoją mniej więcej na jednym poziomie duchowym. Wszyscy podobni do siebie przedstawiają doskonały obraz równości, o jakiej marzą nasi nowożytni socyaliści. U ras wyższych przeciwnie, nierówność duchowa osobników i płci stanowi regułę. (s.36)
To już wiele tłumaczy. Nawet za wiele.
Jest to błąd właściwy narodom łacińskim, że przypuszczają równoległość między wykształceniem a inteligencyą. Wykształcenie wymaga tylko pewnej dozy pamięci, ale niekoniecznie zalet rozumowania, zastanawiania się, inicyatywy i wynalazczości. Bardzo często spotyka się osobniki zaopatrzone w różne dyplomy, a jednak bardzo ograniczone, ale spotyka się również bardzo często jednostki mało wykształcone, a posiadające wysoką inteligencyę. (przypis, s. 38)
Nie mam pytań. Zwłaszcza od czasu kiedy w Stanach Zjednoczonych i wielu innych krajach obniżono poziom edukacji ludziom białym do poziomu murzynów. Teraz uczy się tam m.in. czytania przed maturą. Z resztą, jeśli chodzi o Polskę to też coming soon ...
Z postępem cywilizacyi różnice między krańcowemi warstwami ludności rosną bardzo szybko. W pewnych chwilach zdają się one rosnąć jakby w stosunku geometrycznym. Wystarczyłby więc sam bieg czasu (gdyby wpływy dziedziczności nie stały na przeszkodzie) do takiego wyodrębnienia się warstw wyższych od niższych, że dzieląca je przestrzeń stałaby się równie wielką jak między białym i Murzynem, a może nawet między Murzynem a małpą. (s. 38)
Również nie mam pytań. Pamiętam jak w dzieciństwie (czasy schyłku PRLu) poznałem jednego murzyna, którego ojciec jeździł samochodem z zieloną rejestracją (młodzi tego pewnie nie pojmują, gwoli ścisłości -  kolor rejestracji samochodu był znakiem rozpoznawczym tamtej epoki). Wrzucaliśmy kamienie do suszarni przez otwarte w niej okno. Samir, bo tak się ów "kolega" wabił, nie chciał być gorszy więc wrzucił tam swoje zabawki, na które nas biedne dzieci wtedy nie było stać. Albo kiedyś bawiliśmy się w policjantów i złodziei mając do dyspozycji kajdanki. Nikt nie chciał się dać skuć, no to Samirek się jako jedyny zgłosił na ochotnika ...

Tematu porównywania czaszek kobiecych, męskich, chińskich przez Le Bona nie będę może cytował. Cenzura obyczajowa.

Książkę opatrzył wstępem i przełożył na język polski Julian Ochorowicz (tak, nazwisko bardzo znane miłośnikom lokalnych wątków ezo). Niestety ilość staropolskich zapisów wyrazów strasznie utrudnia czytanie. Cywilizacya, Rosya etc. Ktoś z wydawców mógłby pomyśleć nad unowocześnieniem języka w "Psychologii rozwoju narodów". Przecież Le Bon to nie Mickiewicz.

Ciekawe są rozważania na temat upadku Cesarstwa Rzymskiego i społeczeństwa greckiego, gdzie nie było miejsca na indywidualizm. To zdecydowanie jest warte uwagi.

Generalnie jest śmiesznie!