poniedziałek, 23 maja 2016

Alice Miller "Gdy runą mury milczenia"


Jak to u mnie bywa, losuję książki nieadekwatnie do kolejności w jakiej zostały napisane. Po "Buncie ciała" przyszedł czas na "Gdy runą mury milczenia" Alice Miller.

Właściwie wielu nowych rzeczy się nie dowiedziałem, poza brutalnym dzieciństwem Ceaușescu czy Hitlera Miller powtarza do upadłego swoje teorie o biciu dzieci i negatywnym wpływie tego na ich późniejsze życie.

I w sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że miejscami autorka zdrowo przegina ze swoimi teoriami. Napisała m.in., że korzeni "faszyzmu" nie należy upatrywać w problemach gospodarczych tylko w wychowaniu jego przywódców. No nieźle! Po pierwszej wojnie światowej Niemcy były tak biednym krajem, że znane są przypadki, w których kobiety oddawały się za parę rajstop ... Ale nie, bo to na pewno bolesne wychowanie Hitlera miało wpływ na to, że ludzie wybrali go w wyborach demokratycznych na swojego przywódcę, dlatego, że obiecał im normalne życie. Na pewno identycznie musiało być z ustaszami, którzy wymordowali tylu Serbów, banderowcami, którzy mordowali Polaków etc. Strach pomyśleć nad dzieciństwem prezydentów amerykańskich ... Oni to dopiero mieć musieli ciężko.

Dalej Miller bzdurzy na temat wychowania i tego, że nienawiść do Żydów, Turków, Cyganów i im podobnych jest również efektem złego wychowania. No to chyba pani Miller nie miała styczności ze wskazanymi przez siebie nacjami. Dziwne, że całe zło tego świata nigdy nie jest dziełem Francuzów, Estończyków, Chińczyków etc. Przecież to Chiny są potęgą gospodarczą. Przecież to Amerykanie napadają na wolne kraje. Przecież to Niemcy rządzą Europą. Dziwne, nieprawdaż?

Zaciekawiły mnie również postulaty o zakazie bicia dzieci na wzór szwedzkiego. Pani Miller, gdyby Pani żyła i widziała co dzieje się w Szwecji, jak tam dzieci rządzą rodzicami, jak tam każdy boi się dziecku cokolwiek zrobić etc. Tam się wręcz nie opłaca mieć dzieci. Najlepiej rozmnażają się tam Kurdowie, a rodowitych Szwedów coraz bardziej brakuje. Szwedzki postęp daje popalić ostro.

Cóż rzec, nawet jeśli pani Miller miejscami ma rację, to jednak przesadza stanowczo w wielu sprawach.

Książka może i ciekawa, ale zbyt autorskie tezy i postulaty są moim zdaniem tragiczne.