"Magiczny rytuał Sanctum Regnum" to generalnie wędrówka po Tarocie w
interpretacji jednego z bardziej znanych przedstawicieli świata
okultyzmu, francuskiego maga i masona Eliphasa Léviego.
We wstępie napisanym przez tłumacza mamy okazję zapoznać się ze
szczegółową biografią autora książki. Notabene Krzysztof Azarewicz, bo
to on dokonał przekładu na język polski, słynie ze świetnych tłumaczeń
oraz wstępów, m.in. zapoznałem się z jego prolegomenami do książki o
runach Guido von Lista i "Necronomiconu".
Dzięki temu od razu wiem, że Eliphasa Léviego nie wliczę do grona
ulubionych notabli okultyzmu, bo był on socjalistą! Jak na sławnego
czarownika żył w biedzie, co dyskryminuje go w moich oczach
jako potężnego znawcę spraw tajemnych, a zarazem wyjaśnia dlaczego miał
takie poglądy polityczne, a nie inne. Swoją drogą czytając "Magiczny
rytuał Sanctum Regnum" i widząc jaką filozofię głosił, nie dziwię się
temu specjalnie. Wyższe cele, szlachetność, prawdomówność ... Taka
czarodziejska paraolimpiada - striptease dla ubogich.
Ciekawa interpretacja Tarota połączonego z kabalistycznym drzewem życia
oraz hebrajskim alfabetem wraz z opisami magicznych praktyk. Akurat
opisywane rytuały nie należą do moich ulubionych; to ten wspaniały nurt
odwołujący się do wykorzystywania nieznanych nikomu mocy z użyciem
wyszukanych narzędzi, kadzideł, materiałów, znaków, czasu etc. Wielka
operacja magiczna, której nikt przy zdrowych zmysłach nie dokona.
Ale ma to swój urok. Uwielbiam czytać tego typu pierdoły. Jednak nikomu
nie poleciłbym ani takiej praktyki, ani takiej filozofii życiowej.
Uważam jednak, że książkę należy przeczytać dla ciekawych rozważań,
pomysłów i klimatu jakie niosą stare magiczne księgi.
Gorąco polecam!