Ellen Dugan "Praktyczna magia dobrobytu. Rytuały na bogactwo" to kolejna
nic nie warta książka traktująca o tym, jak to autorka pracowała w
kwiaciarni, nie mogła znieść dłużej upierdliwego fachowca czy jak to jej
córka niespodziewanie została przyjęta na studia. A w międzyczasie
kilka praktycznych rytuałów na przyciąganie pieniędzy. Z jakimi
bóstwami, kamieniami, roślinami, kolorami, planetami etc. Kilka
truistycznych porad niczym z "Przyjaciółki". Prace Dugan są
beznadziejne, oprócz tego, że nihili novi, to miejscami w których
autorka próbuje udawać intelektualistkę w kwestiach magii wyższej szybko
wychodzi szydło z worka. Może to kwestia tłumaczenia, choć nie wydaje
mi się, żeby tak do końca było.
Ależ ja się poświęcam czytając te gnioty ... Ale czuję, że z pewnych względów muszę to robić...
Jako przykład mądrości tej książki podam definicję wicca ze słowniczka zamieszczonego pod koniec:
wicca - neopogańska religia ziemi. Jej wyznawcy nie chcą nikogo skrzywdzić. Wiccanie żyją w rytmie pór i cykli roku, a w boskości dostrzegają zarówno to, co męskie, jak i to, co żeńskie. (s.238)
Ziemi? Kult krwi, rasy i ziemi, czy może pożywka dla agroturystów, bo
już sam nie wiem o co chodzi? A to, że wyznawcy się chcą nikogo
skrzywdzić brzmi wyjątkowo interesująco. Z tym niekrzywdzeniem to już
lekka przesada, wiccanie uwielbiają się krzywdzić zwłaszcza na
przemian...
Nie polecam!