Diane Ahlquist "Księżycowe zaklęcia. Jak korzystać z faz Księżyca, aby
osiągnąć to co chcesz" to kolejna komercyjna chała. Zasadniczo nie wiele
różni się od recenzowanej na "Agōgē Ræderze XL" książki autorstwa Sorayi:
najpierw trochę teorii, którą i tak już wszyscy znają, a potem ponad
50% zawartości tekstu stanowią wykreowane przez autorkę rytuały, a
niemalże każdy z nich ma identyczną strukturę. Na końcu jeszcze odrobina
astrologii i horoskopów.
Gdyby zamiast powielania tych samych zdań w kółko w każdym kolejnym
rozdziale czy zaklęciu napisany został jeden ogólny schemat rytuału, a w
pewnych jego fragmentach zrobione kropeczki z odnośnikami, następnie
wstawiona tabela, w której odpowiednio w rubryczkach do odnośników
dopasowany zostałby konkretny cel rytuału, a obok kamienie, kolory,
zapachy, dni tygodnia, afirmacje i ewentualne uwagi, to książka byłaby o
3/4 krótsza. Dużo drewna by się niepotrzebnie nie zmarnowało, podobnie
jak i tuszu. No, chyba, że autorka miała w kontrakcie konkretną ilość
stron i nie wiedziała jak rozwiązać ten problem? Przypomina mi się
dowcip o człowieku, który napisał kilka tomów książki o kowboju, który
jechał na koniu; a na każdej stronie było napisane w kółko: "...
patataj, patataj, patataj, patataj, patataj, patataj, patataj, patataj,
patataj, patataj ..."
Typowy twór Wydawnictwa Studio Astropsychologii. Nudne, a nawet
wyjątkowo nudne. Często-gęsto zaklęcia bardziej przypominają wzmacnianie
siebie psychologicznie, pewną formę psychodramy niż jakąkolwiek formę
oddziaływania na rzeczywistość dookoła. Nie czaruj, zrób spektakl przed
samym sobą. Na pewno pomoże ... Pewne przekonania na temat magii i
"wicca" Ahlquist również powalają mnie z nóg, jest ona typową znawczynią
tematu od eklektycznej strony ...
Nie polecam.