sobota, 16 sierpnia 2014

Scott Cunningham "Sztuka wróżbiarstwa dla początkujących"


Kto z nas nie chciałby poznać szczegółów swojej przyszłości? Fakt faktem, czasem strach się bać myśląc o tym, m.in. jak będzie wyglądać Europa za dwadzieścia lat (o ile coś wcześniej się nie wydarzy)? Co będzie, kiedy dobijemy wieku sześćdziesięciu lat a zlikwidowany zostanie system emerytalny? A może nie pójdziemy myślami aż tak daleko, bo w końcu prawdopodobieństwo, że wcześniej umrzemy na raka jest duże w dobie "rozwoju cywilizacji" ...

A książka Cunninghama to dosłownie sposób na diagnozowanie przyszłości z wszystkiego. Nie opisał może ekranomancji (wpatrywania się w ciemną przestrzeń monitora od laptopa) czy kataromancji (wróżenia z kształtu smarków z nosa wydmuchanych w chusteczkę), ale tak to jest prawie wszystko, co do tej pory można było spotkać w tego typu literaturze: Tarot, I Ching, lustra, woda, chmury, dym etc. Cała książka to idealna pożywka dla wszelkiej maści neurotyków, którzy omeny dotyczące przyszłości widzą na dobrą sprawę we wszystkim kiedy tylko otworzą oczy. 

Kilka ciekawostek może da się wyłowić, np. to, że pławienie czarownic, znana metoda chrześcijańskich inkwizytorów wywodziła się z magicznych praktyk babilońskich. Interesujące są informacje o "baru". 

Dużo minusów, jak to u Cunninghama bywa. Jak zwykle komercyjne dzieło o wszystkim. Przy okazji hippomancji opisał Germanów, ale o Słowianach ani słowa. Typowe. Mini słowniczek na końcu książki pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza przy pojęciu "czary", "kabała" czy "prognoza". Zadziwiło mnie też to, że symbole powinny ukazywać się w szklanej kuli, a nie w głowie wróżącego. WTF? 

Generalnie gniot jak każdy inny tego autora. 

Nie polecam!