Mówią mi: „Zawsze byłem buddystą/wiccaninem/kabalistą, tylko o tym nie wiedziałem”. (s. 224)
Kolejną książką polskojęzyczną,
która zawiera w sobie rozdział na temat współczesnego czarownictwa jest praca
Erica Weinera pt. „Poznam sympatycznego Boga. Moje flirty z istotami wyższymi”.
Samo nazwisko autora mówi za siebie. Gdyby nie ten rozdział, to bym się za tę
książkę nawet nie zabrał. I nie byłbym wielce stratny ...
Czytając rozdział jeden za drugim
przyznam, że nawet mnie książka wciągnęła.
Autor, niby dziennikarz, ale pisze to z perspektywy wędrowca prowadzącego obserwację uczestniczącą. Podróżuje po świecie i poznaje różnych przewodników duchowych. Wszystkim opisom dodaje nutki ironii, co najwyraźniej ma zniechęcić lub wykazać, że mądrość autora stoi ponad wszystkim co poznał. Mamy tutaj m.in. buddystów, franciszkanów, sufich, taoistów, kabalistów i „wiccan”.
Autor, niby dziennikarz, ale pisze to z perspektywy wędrowca prowadzącego obserwację uczestniczącą. Podróżuje po świecie i poznaje różnych przewodników duchowych. Wszystkim opisom dodaje nutki ironii, co najwyraźniej ma zniechęcić lub wykazać, że mądrość autora stoi ponad wszystkim co poznał. Mamy tutaj m.in. buddystów, franciszkanów, sufich, taoistów, kabalistów i „wiccan”.
Całość swoich doświadczeń Weiner opisuje
bardzo szczegółowo, a niektóre prywatne akcenty jak kawa, czy „depresja”, na
którą rzekomo cierpi w trakcie prowadzenia obserwacji, działają
zdecydowanie niekorzystnie na całość. Jest tego stanowczo za dużo, a tak naprawdę
nikogo te sprawy nie interesują.
Książka zawiera wiele mądrości,
którymi autor próbuje udowodnić swoją erudycję w kwestiach religii. Niestety
jego prywatne opinie nie specjalnie mnie przekonują.
Za to co poniektóre cytaty są warte uwagi. Np. te o depresji:
Za to co poniektóre cytaty są warte uwagi. Np. te o depresji:
Depresja to smutek zakorkowany (s. 33)
Wbrew popularnej opinii depresja to nie rodzaj smutku, ale niemożność odczuwania smutku. Depresja blokuje smutek. (s. 45)
O nerwicy:
Teolog Paul Tillich definiuje nerwicę jako „strategię radzenia sobie z niebytem, polegającą na unikaniu bytu”. (s. 35)
O New Age:
Ruch New Age potrafi zepsuć nawet najbardziej zdrowe wielowiekowe tradycje. Religia jest jak regionalna potrawa- nie zawsze da się ją odtworzyć poza miejscem, z którego pochodzi. Można ją rozwodnić i trochę odtłuszczyć, po czym nagle się okazuje, że mamy przed sobą duchowy odpowiednik zupki chińskiej (s. 34)
O kobietach:
„Eric – powiedział do mnie – nigdy nie umawiaj się z dziewczyną bardziej pokręconą niż ty sam.” (s. 20)
O ludziach:
Powiedział też [Laozi – przypis Khaliperius]: „Ci, którzy wiedzą – nie mówią; ci, którzy mówią – nie wiedzą.” (s. 236)
O samej wierze:
Przypominają mi się słowa pewnej Niemki, wyznawczyni mało znanej religii o nazwie dżinizm: „Kiedy będziesz wystarczająco zdesperowany, znajdziesz swojego Boga.” (s. 48)
Cytaty Williama Jamesa:
Jak powiedział William James, czasem wiara w jakiś fakt pozwala go tworzyć. (s. 226)Jak powiedział William James: „Wiedza o jakiejś rzeczy nigdy nie może zastąpić samej rzeczy”. (s. 69)
No i oczywiście myślę, że
najstosowniej będzie przejść do sedna sprawy.
Podróżując do kolebek
różnych religii, m.in. do Safed w przypadku kabały, do Chin w przypadku
taoizmu, tak w kwestii wicca Weiner dociera do jednego z amerykańskich stanów. Nie
trzeba się długo zastanawiać, jakie będą efekty tej wędrówki. Oj tak! Są iście
ame-wiccańskie. Jak to zwykle bywa w przypadku wiccan eklektycznych, Weiner
trafił na stado idiotów i opisał ich należycie. Sami są sobie tego winni.
Opisane osobowości jak i rytuały tych indywiduów mówią same za siebie.
Podchodzą do rytuałów jak muzyk do jazzu – improwizują, wstawiają solówki i wymyślają różne elementy na bieżąco. (s. 251)Wicca to idealne wyznanie dla eksperymentatorów oraz ludzi, którzy lubią robić z siebie idiotów. (s. 252)Przypomina mi się coś, co powiedział Alan Cooperman: „Wicca to wspaniała religia dla pięciolatków” (s. 256)
Nie wiem czy pięciolatek czułby
się dobrze widząc, co się w wiccańskim kręgu dzieje … Jako wiccanin „ultraparadoksalny”
(tak, jest to parafraza „żyda ultraparadoskalnego” ze strony 317), coś o tym
muszę jednak powiedzieć…
A tej książki nie polecam.
Zraziła mnie.