poniedziałek, 3 marca 2014

Patricia Monaghan "Seasons of the Witch"


Ostatnimi czasy wpadła mi w ręce książka Patricii Monaghan "Seasons of the Witch. Poetry and Songs to the Goddess". Zasadniczo jest to tomik poezji autorki wzbogacony o płytę CD z nagranymi utworami audio.

Ponieważ zdobyłem wersję piracką, płyty nie przesłuchałem. I podejrzewam, że wiele nie straciłem na tym przedsięwzięciu. Może kiedyś na YouTube pojawią się jakieś "dzieła" Pani Monaghan, wtedy nadrobię zaległości, zwłaszcza w trakcie problemów z nudą. 

Jakby tu ocenić tę "wielką" twórczość? Marne sacro songi, odpowiedniki katolickiego sacro polo (typu: "... Bóg jest miłością, zbawieniem darzy i kocha bardzo nas dzieci swe ..."). Wiersze bez ukrytego przesłania, mniej więcej na poziomie tekstów Inkubusa Sukkubusa czy podobnych ugrupowań. Autorka próbuje udawać wielką poetkę, a czyni to na typowym dla eklektyków kanadyjskich poziomie. Nie jest to poezja "Starej Dorothy" Clutterbuck-Fordham, która w swoich tekstach zakamuflowała wiele prawd, tylko pieśni natchnione religijnością na poziomie uczennic gimnazjum. 

Może dla porównania zaprezentuję wiersz swojego autorstwa, będący adaptacją znanej piosenki:
WICCANICA
♩♩♩ Pogańska w żyłach płynie krew,
Kapłanki, wino, taniec, śpiew,
Zasadę w życiu mam fullfill, ♩♩♩
An it harm none do what ye will!
♩♩♩ Będzie! Będzie rytuał!
Będzie się działo!
I znowu nocy będzie mało! ♩♩♩
Będzie głośno!
Będzie radośnie!
Znów przetańczymy nago całą noc! 
♩♩♩
Mniej więcej ten poziom, tyle, że tutaj jest o czterech porach roku, rytuałach, legendach etc.

W każdym razie marne. Nie polecam!