Nie muszę chyba tłumaczyć, co zmobilizowało mnie do przeczytania "Hobbita"?
Oczywiście, że tak!
Peter Jackson przeszedł samego siebie jako reżyser ekranizacji trylogii "Władcy pierścieni".
Z "Hobbitem" częścią pierwszą wyszło mu to średnio. Głównie dlatego, że
powtarzają się w nim schematy znane z "Drużyny pierścienia" (najpierw
Shire, idą dalej łąkami, zaśnieżone góry, państwo pod górą, Rivendell,
orły ich łapią, muzyka ta sama etc.). Z resztą już trzecia część
trylogii strasznie się ciągnęła i nie wprowadzała nic nowego co by
robiło wrażenie. No może oprócz Miasta Umarłych. Za to "Pustkowie
Smauga" uważam za rewelacyjną część. Smok jest świetny. Postać
Thranduila też uważam za przykładnego polityka.
Czytanie "Władcy pierścieni" było dla mnie straszną katorgą. Doszedłem
do połowy drugiego tomu i na tym zakończyłem zabawę ... Nie zmobilizował
mnie ani film, ani uwielbiany przeze mnie austriacki zespół Summoning.
Za "Hobbita" zabierałem się też ze dwa razy, ale doszedłem może do
dwudziestej strony. Teraz jednak podszedłem do tego zupełnie inaczej i
czytałem dosyć szybko, przez co uwinąłbym się z lekturą może w dwa dni
gdyby nie fakt, że inne rzeczy mi wypadły.
Rewelacyjna bajka. Zanurzając się w świat fantazji Tolkiena oczywiście
zwracałem uwagę na różnice pomiędzy książką a ekranizacją. No i co nie
będzie tajemnicą wiele ich znalazłem. Po pierwsze zdziwiony byłem, że w
lekturze jest tak mało szczegółów, które omówione zostały w innych
publikacjach rzeczonego autora, np. Thranduil występuje tutaj tylko jako
"Król Elfów", nigdzie w tekście nie pojawia się jego imię. Brakuje
połowy bohaterów i fabuły filmowej (elfa Legolasa, fikcyjnej Taurieli,
Bard pojawia się później i ma nieco inną naturę). Podziwiam Jacksona, że
z tak małej ilości rozdziałów zrobił cały film. Postaci Nekromanty,
Azoga i gonitwy orków również brakuje. Radogosta Burego także (wiem,
była o nim wzmianka w trylogii).
Tłumaczenie dobre, podobały mi się "zimowe gody" oraz "noc sobótkowa". Od razu człowiek poczuł się jak w domu.
Jakby nie patrzeć Tolkien zaczął od "Hobbita", krótkiej bajki, a w
następnych latach pisał już w o wiele bardziej skomplikowanym stylu.
Stworzył klasykę gatunku, która po dzień dzisiejszy przyciąga całą
rzeszę czytelników. Wywarł olbrzymi wpływ na świat fantasy XX i XXI w.
Rozmaite "plemiona", a właściwie rasy. Różne języki, dialekty etc. To
chyba najbardziej wpłynęło na ludzką świadomość.
Znany muzyk Varg Vikernes wielokrotnie przyznawał się do swoich
inspiracji dziełami Tolkiena. Tylko, że jego wizje stanowczo różnią się
od moich. Oglądając film i widząc krasnoludów - chciwych, cwanych, robiących bydło u elfów (wersja reżyserska), niby
wygnanych ze swojego terenu, miałem wrażenie, że skądś znam ten topos i
jednoznacznie przyniosły mi one na myśl ... Z resztą nieważne.
W każdym razie książkę fajnie się czyta.