W tej chwili proponuję otworzyć niniejszy link na osobnej karcie. Klimatyczniej będzie się czytało całą resztę.
Pierwszy raz w historii zdarzyło mi się zgóglować tytuł książki i nie
znaleźć żadnej okładki. Wiedz, że coś się dzieje Drogi Czytelniku!
"Legendy Lwowa" spisane przez Jurija Wynnyczuka to wspaniały zbiór bajek
o czarownicach, diabłach, mądrym królu Lwie, leśnych istotach, duchach,
wodnikach etc. Jest trochę o cyganach, żydach i innych historycznych
postaciach.
Bardzo inteligentny humor, już wiem, skąd reżyser Pulp Fiction czerpał inspiracje do swojego filmu.
A książka wprowadza rewelacyjnie w baśniowy klimat. Wspaniała historia o
czarownicy, ratującej swojego męża, który koniecznie musiał w
babskim przebraniu polecieć z nią na ożogu na sabat na Łysej Górze.
Diabeł w ogóle jakoś się tak ciekawie tutaj jawi; bardzo grzeczny,
uczynny etc. Nawet w historii z masłem czart doskonale wie, jak
rozgromić konkurencję. Czarownica plująca w pierogi, z której śliny
powstawał ser ... Wciągnęły mnie historie lwowskiego maga Grzegorza
Liskiewicza; jego podróż łodzią do matki czarta, która przybrała postać
ohydnej ropuchy. Historia o jego śmierci też nie lepsza od historii
śmierci Robina Hooda. Doskonałe historie o upiorze, pokoje widmo etc.
Jedna z czarownic dostaje pocztówkę z zaproszeniem na imieniny Lucyfera
...
Pojawiła się też znana od dolnych krańców Indii po krańce Zachodu Europy
historia o wilkołaku, któremu ucięto łapę po czym okazało się, że
należała ona do pewnej zamożnej pani.
Jest też potężna moc w bajce o Bzowej Pani:
W tym momencie Bzowa Pani mocniej ścisnęła ramie chłopczyka. Potem zielonooka czarownica z siłą dmuchnęła na Lesia i ten zmienił się w wielką pietruszkę, którą gospodyni od razu wrzuciła do kotła.- Akurat jednej pietruszki mi brakowało, żeby zupa była smaczna - i Bzowa pani znowu zabrała się za mieszanie wywaru w kotle wielką drewnianą chochlą.
Niebawem zupa zawrzała, do brzegu kotła uniosła się czerwona szumowina. Jeszcze chwila i wszystko wykipiałoby na podłogę. Bzowa Pani w ostatniej chwili zdążyła zdjąć kocioł z pieca, ale kilka kropli i tak wylało. Plamy te swym kształtem do złudzenia przypominały krwawe ślady dziecięcych stóp. (s.148)
Stary, popularny najwyraźniej na całej Słowiańszczyźnie motyw młyna, w
którym robi się mąkę z ludzkich kości. Już w "Krabacie" o tym czytałem,
tutaj też Diabły ostro harują.
Nie zabrakło nawet przywoływania Peruna! To już coś.
Bajki mają na prawdę iście słowiański charakter. Oczywiście spodziewałem
się przedstawienia Polaków w czarnych barwach. Wbrew pozorom wiele tego
nie ma. Poza jedną demolką zamku i malarzu, którego błazen królewski
przechytrzył, w sumie nie dzieje się nic niezwykłego. No, za to
zastanawiam się o co ma chodzić z tą fantazją zapożyczoną od Polaków?
Rewelacyjnie się czyta. No może niektóre historie faktycznie przynudzają, ale większość mimo wszystko pochłania czytelnika.
Warto! Polecam!