poniedziałek, 25 lutego 2013

Starhawk "Piąty święty żywioł"


Nareszcie dotarłem do końca. To był ciężki tydzień. Zacznijmy od początku ...

Wstyd się przyznać, ale nie przeczytałem jak dotąd ani "Mgieł Avalonu", ani innych cudeniek autorstwa znanych czarownic. Lub przynajmniej znanych dzieł autorstwa czarownic. 

No to dobra, zacznijmy od Starhawk. 

Byłoby wielkim faux pas, gdybym na wstępie nie wygarnął szlachetnego pochodzenia tejże pani. Jak wiadomo, pochodzi z rodziny rosyjskich emigrantów ... Nikłych w słowiańskość, rzecz jasna. W młodości otrzymała m.in. nagrodę Samuel Goldwyn Writing Award za swoją powieść pt. "Waga złota". Współpracuje z organizacjami izraelskimi działającymi na rzecz pokoju (palestyńskimi też dla niepoznaki). 

Ale dobrze nie bądźmy aż tacy okrutni. Starhawk w końcu to wielka gwiazda współczesnego czarownictwa.  Oprócz tego, że pisarka, to lansująca ekofeminizm działaczka na rzecz ochrony środowiska. Od wielu lat aktywistka, która siedziała w więzieniu m.in. za akcje przeciwko elektrowniom atomowym. Założycielka ruchu Reclaiming Collective. Organizatorka publicznych pogańskich rytuałów (w celach też miały one miejsce). Krótko pisząc wykorzystała czarownictwo do celów polityczno-ekologicznych (no w końcu, kto wpadłby na nazwę Compost Coven?). Bardzo często łączy się ją z wicca, choć tak na prawdę jej działalność ma z nią nie wiele wspólnego (o ile się jednak nie mylę Starhawk była inicjowaną gardnerianką, a także uczennicą Zsuzsanny Budapest z dianicznego czarownictwa, Victora Andersona z Feri Tradition). W Polsce odbywają się jej warsztaty, w których uczestnictwo kosztuje ok. 800 zł. Nie wiem po co jej aż tyle kasy, skoro w życiu stosuje permakulturę? Na wygłodniałą jednakże nie wygląda ...

Co mamy tutaj? "Piąty święty żywioł" to typowe Pagan Fiction. Połowa XXI w., jakieś miasto ze społeczeństwem pełnym wyzwolonych ludzi, wymieszanych rasowo i etnicznie. Biseksualizm na porządku dziennym. Żydów oczywiście nie brakuje, podobnie jak i ich obyczajów obok różnych kultów pogańskich. No tak, judaizm przetrwa wszystko, a wszystko inne dobrze zbastardyzowane. Niech mi ktoś jeszcze powie, że ta piękna wizja nie jest typowa dla tego jakże nieszczęśliwego etnosu. Obok mamy wielkie rządy "zła". Wojsko, przemoc, hodowanie armii uzależnionej od stymulatorów. Oczywiście problemy natury braku życiodajnej wody etc. Leczeniem zajmują się czarownice. Są też "wiedźmierze". Nie wiem skąd tłumaczka wzięła to słowo? Nie mogła napisać "wiedźmarze", "wiedźmaki" czy nawet "wiedźmini"? Takie słowa są znane w naszym ojczystym języku. Generalnie przyznam, że tłumaczenie tej książki wyjątkowo nadaje się na nawóz ...

Fabuła tej książki jest okropna. Przyszłość widziana strasznie. Oczywiście z punktu widzenia autorki wszystko jest ok. Może to i tak lepsza wizja od tego co nas czeka za niedługo w Europie? Książka lansuje skończoną utopię, społeczeństwo doskonałe żyjące w harmonii z naturą.  Bla, bla, bla ... No, nie zapominajmy jednak, że w książce brakuje rzeczy, które obecnie są używane na porządku dziennym, a za czasów pisania tej książki nie istniały. Widocznie Starhawk nie jest tak dobra jak Stanisław Lem, który przewidział powstanie wielu rzeczy opisujące je w swojej twórczości. 

Największą wadą tej książki jest jej nudna fabuła i przepełnienie opisami. Każde magiczne uzdrawianie ciągnie się przez co najmniej pół strony. Można cholery dostać przy tej ilości detali. Walka z systemem, więzienia, potwory, kontakty z duchami etc. 

Cóż mogę od siebie dodać? Generalnie książka mi się nie spodobała. Starhawk próbuje lansować wartości propagowane współcześnie. Aż bierze mnie obrzydzenie na samą myśl nazwania rzeczy po imieniu. Miejscami wpędza w zwyczajny niesmak. Najgorsze jest jednak to, że wizja w niej zawarta jest utopijna. Każdy z nas by pewnie chciał żyć w społeczeństwie, gdzie nikt nikomu problemu nie robi, ale czy to jest rzeczywiste? To tylko fantasmagoria ...

Krótko pisząc - nie polecam!