Nareszcie dotarłem do końca. To był ciężki tydzień. Zacznijmy od początku ...
Wstyd
się przyznać, ale nie przeczytałem jak dotąd ani "Mgieł Avalonu", ani
innych cudeniek autorstwa znanych czarownic. Lub przynajmniej znanych
dzieł autorstwa czarownic.
No to dobra, zacznijmy od Starhawk.
Byłoby
wielkim faux pas, gdybym na wstępie nie wygarnął szlachetnego
pochodzenia tejże pani. Jak wiadomo, pochodzi z rodziny rosyjskich
emigrantów ... Nikłych w słowiańskość, rzecz jasna. W młodości otrzymała
m.in. nagrodę Samuel Goldwyn Writing Award za swoją powieść pt. "Waga
złota". Współpracuje z organizacjami izraelskimi działającymi
na rzecz pokoju (palestyńskimi też dla niepoznaki).
Ale
dobrze nie bądźmy aż tacy okrutni. Starhawk w końcu to wielka gwiazda
współczesnego czarownictwa. Oprócz tego, że pisarka, to lansująca
ekofeminizm działaczka na rzecz ochrony środowiska. Od wielu lat
aktywistka, która siedziała w więzieniu m.in. za akcje przeciwko
elektrowniom atomowym. Założycielka ruchu Reclaiming Collective.
Organizatorka publicznych pogańskich rytuałów (w celach też miały one
miejsce). Krótko pisząc wykorzystała czarownictwo do celów
polityczno-ekologicznych (no w końcu, kto wpadłby na nazwę Compost
Coven?). Bardzo często łączy się ją z wicca, choć tak na prawdę jej
działalność ma z nią nie wiele wspólnego (o ile się jednak nie mylę
Starhawk była inicjowaną gardnerianką, a także uczennicą Zsuzsanny
Budapest z dianicznego czarownictwa, Victora Andersona z Feri
Tradition). W Polsce odbywają się jej warsztaty, w których uczestnictwo kosztuje ok.
800 zł. Nie wiem po co jej aż tyle kasy, skoro w życiu stosuje
permakulturę? Na wygłodniałą jednakże nie wygląda ...
Co mamy tutaj? "Piąty święty żywioł" to typowe Pagan Fiction.
Połowa XXI w., jakieś miasto ze społeczeństwem pełnym wyzwolonych
ludzi, wymieszanych rasowo i etnicznie. Biseksualizm na porządku
dziennym. Żydów oczywiście nie brakuje, podobnie jak i ich obyczajów
obok różnych
kultów pogańskich. No tak, judaizm przetrwa wszystko, a wszystko inne
dobrze zbastardyzowane. Niech mi ktoś jeszcze powie, że ta piękna wizja
nie jest typowa dla tego jakże nieszczęśliwego etnosu. Obok mamy
wielkie rządy "zła". Wojsko, przemoc, hodowanie armii uzależnionej od
stymulatorów. Oczywiście problemy natury braku życiodajnej wody etc.
Leczeniem zajmują się czarownice.
Są też "wiedźmierze". Nie wiem skąd tłumaczka wzięła to słowo?
Nie mogła napisać "wiedźmarze", "wiedźmaki" czy nawet "wiedźmini"? Takie
słowa są znane w naszym ojczystym języku. Generalnie przyznam, że
tłumaczenie tej książki wyjątkowo nadaje się na nawóz ...
Fabuła tej książki jest okropna. Przyszłość widziana
strasznie. Oczywiście z punktu widzenia autorki wszystko jest ok. Może
to i
tak lepsza wizja od tego co nas czeka za niedługo w Europie? Książka lansuje
skończoną utopię, społeczeństwo doskonałe żyjące w harmonii z naturą. Bla, bla, bla ...
No, nie zapominajmy jednak, że w książce brakuje rzeczy, które obecnie
są używane na porządku dziennym, a za czasów pisania tej książki nie
istniały. Widocznie Starhawk nie jest tak dobra jak Stanisław Lem, który
przewidział powstanie wielu rzeczy opisujące je w swojej twórczości.
Największą
wadą tej książki jest jej nudna fabuła i przepełnienie opisami. Każde
magiczne uzdrawianie ciągnie się przez co najmniej pół strony. Można
cholery dostać przy tej ilości detali. Walka z systemem, więzienia,
potwory, kontakty z duchami etc.
Cóż mogę od siebie dodać? Generalnie książka mi się nie spodobała. Starhawk próbuje lansować wartości propagowane współcześnie. Aż bierze mnie
obrzydzenie na samą myśl nazwania rzeczy po imieniu. Miejscami wpędza w
zwyczajny niesmak. Najgorsze jest jednak to, że wizja w niej zawarta
jest utopijna. Każdy z nas by pewnie chciał żyć w społeczeństwie, gdzie
nikt nikomu problemu nie robi, ale czy to jest rzeczywiste? To tylko
fantasmagoria ...
Krótko pisząc - nie polecam!