No to realizując stare przysłowie "dwie pieczenie przy jednym ogniu", za jednym zamachem przeczytałem kolejne dzieło Pat Crowther pt.
"Witchcraft in Yorkshire" (z dodatkiem w tytule: "Collectors 35th
Anniversary Facsimile Edition", czyli krótko pisząc jedno z nowszych
wydań). W przeciwieństwie do wcześniej omawianych dzieł autorki, to
nazwałbym broszurą, gdyby nie fakt, że objętościowo lekko przekracza
dopuszczalną ilość. Książka ma ponad 70 stron. Mimo to jest typowym
dziełem spod ręki starego pokolenia wiccan; czyli jak powszechnie
wiadomo, cennego.
"Witchcraft in Yorkshire" od razu budzi we mnie wspomnienia. Tak,
urzędując w Anglii przez pół roku plądrowałem okolice West Yorkshire,
gdzie rezydowałem. Byłem w Wakefield, Dewsbury, Leeds, Ossett,
Huddersfield, Halifaxie, Knaresborough, Morley. Zwiedzałem całą okolicę,
kiedy pozwalał mi na to czas i pieniądze. Zawitałem do Nottingham,
Manchesteru, ale to już inna historia. Obszar ten jest mi znany
i generalnie miło wspominany, choć uważałem to całe West Yorkshire za
totalną dziurę. Wyjątkiem było jedno miejsce, o którym zaraz coś więcej
dodam od siebie.
Autorka pisze w swojej pracy o historycznych procesach
czarownic, znanych wiedźmach z Yorkshire, wspomina o Robin Hoodzie, o
Królowej Maja, wywód kończy zielarstwem i właściwościami ziół. Nie
brakuje akcentów typu Braterstwo Czerwonej Podwiązki, Matthew Hopkins,
sprzedaż wiatrów, familiary, czy szpilki, które wbijano kobietom, żeby
sprawdzić czy są czarownicami.
Najbardziej zauroczył mnie temat znanej wizjonerki Mother Shipton,
której miejsce urodzenia pojechałem odwiedzić niezwłocznie po tym, kiedy
się dowiedziałem, że znajduje się ono w regionie, w którym mieszkam.
Pat opisuje legendę tej sympatycznej osoby w pełnej okazałości. Miałem
problem z przeczytaniem nazwy "Knaresbourough". Na szczęście
kierowca autobusu okazał się być Polakiem i udzielił mi odpowiednich
wskazówek.
To jedyne zdjęcia, które udało mi się wykonać moim telefonem.
Petryfikująca Studnia przypominająca ludzką twarz, która potrafi
zamienić w kamień (dlatego nie należy się do niej zbliżać, jak mówi
lokalny folklor). Nie jest to kłamstwem, bo zawieszone na niej rzeczy
kamienieją od wody po kilku miesiącach. A są tam powieszone różne buty, torebki,
akcesoria należące do gwiazd i dziennikarzy. Poniżej tabliczka
informacyjna. Potem wejście do Groty, w której się urodziła, a w końcu
wewnątrz jej posąg w grocie. Na samym dole muzeum (chyba nie wpisywałem
się do Księgi Wieczystej, nie znajdziecie mnie tam). W każdym razie,
gdybyście tam kiedyś byli to polecam to miejsce - Grota Mother Shipton.
Inna wzmianka dotyczyła pewnych postaci z Wakefield, a jeszcze inna
czarownicy z Huddersfield. Tam też bywałem, stąd sentymenty. Tajemnicza
śmierć Robin Hooda na terenie Kirklees też ma swój klimat, w końcu nie
raz autobusem tamtędy przejeżdżałem.
W książce dodatkowo zaintrygowała mnie sztuka robienia wywarów z myszy,
które znane były jeszcze w latach 30. XX w. Jeden to myszy gotowane w
mleku, a drugi to mouse pie (coś jak Hot Apple Pie z McDonalda, albo to
co robiła pani Lovett ze Sweeneyem Toddem z ludzi). Nie wiedziałem też,
że 28 grudnia to Childermas lub Holly Innocent Day, najbardziej nieszczęśliwy dzień w roku.
A tak to na kilka godzin jak znalazł. Bardzo dobra praca, polecam!