Po przeczytaniu autobiografii Pat Crowther naszła mnie ochota na kolejną
książkę z tej samej dziedziny. Odruchowo wybrałem Lois Bourne "Dancing
with Witches". "Taniec z wiedźmami" opowiada o życiu jednej z pierwszych, gardneriańskich arcykapłanek. Bourne przedstawia w niej wspólny czas
spędzony z Geraldem Gardnerem, sytuacje, które miały miejsce w trakcie
końcówki życia tej niezwykłej postaci. Są też, w dużej mierze, wspomnienia z podróży autorki m.in. do Hiszpanii, Grecji, Peru, Ameryki
Północnej. Nie brakuje opisów spotkań z innymi czarownicami, m.in. z
czarownicą z Hiszpanii ("chrystopoganki", która nawet nie wiedziała, że
istnieją mężczyźni - czarownicy. Potwarz!), z Mother Thomas. Bourne
opisuje także swoje uczestnictwo w rytuałach voodoo, przedstawia czym
jest Obeah.
Dużo w książce jest dygresji, np. opisując Delfy, autorka koniecznie
przytacza opisy znane z dzieł Plutarcha na temat tego jak wszystko
wyglądało w starożytności. Duża część książki to przepisane fragmenty
dotyczące historii, religii etc. Zaciekawiło mnie np. to, że legendy
czarownic z Canewdon (tak, tak, ukochany przeze mnie temat "Starego
George'a" Pickingilla) Bourne przedstawia jak suchy fakt.
Jedynym minusem są opisy sytuacji, w których autorka nie podaje nazwisk
danych osób. Np. opisany jest okres, kiedy Olive Green kradnie "Księgę
Cieni" dla Charlesa Cardella. Są osoby, ale nie wiadomo o kim mowa. Nie
wiadomo kim jest arcykapłanka "Annis"? Są za to tradycyjne sprostowania
pewnych tematów, m.in. dotyczące znajomości Gardnera z Edith
Woodford-Grimes.
Spodobał mi się cytat, który należy przetłumaczyć mniej więcej: "Gdybyś był biedny, postrzegano by Cię jako wariata, ale, że nie jesteś, uchodzisz za ekscentryka". Trochę to rzuca cienia na osobowości co poniektórych znanych mi osobiście wiedźm, wyznawczyń religii wicca.
Cóż, ja też byłem i w Delfach, i w Alanyi, podobnie jak i Bourne, wiem co autorka czuje.
Książka ciekawa, może m.in. dzięki sporej ilości dygresji w stronę antropologii.
Polecam!