niedziela, 24 czerwca 2012

Felipe Fernández-Armesto "Religie"


Dziś przynajmniej nie spędziłem na daremno dnia w pracy, pomimo, że tradycyjnie wstałem o 5.45. Kolega  przyniósł mi książkę Felipe Fernández-Armesto "Religie". Mniej więcej 80 stron, zabawa na dwie godziny. 

Jak na krótkie dziełko bardzo solidne. Autor próbuje przewidzieć przyszłość religii i generalnie dochodzi do pięciu wniosków:

1. Niezrozumiały kosmos, odsłonięty przez postmodernistyczną naukę i filozofię, może popchnąć ludzi z powrotem w opiekuńcze objęcia nadprzyrodzonej wiary. 
2. W moralnie zdeprawowanym świecie społeczeństwa będą potrzebowały moralnych dogmatów, a poszczególne jednostki apodyktycznych przywódców, by przezwyciężyć swe zagubienie. 
3. Apokaliptyczne przeczucia budzące się w obliczu zachodzących zmian i słabości naszego małego świata sprawia, że umysły zwrócą się ku wieczności. 
4. Procesy demograficzne w rozwijającym się świecie będą sprzyjały tradycyjnym religiom. 
5. Stajemy w obliczu tego, co moglibyśmy określić mianem "świętej szczeliny": religie, które będą się zajmowały sprawami doczesnymi, raczej nie będą się nimi zajmowały dobrze. 

Cóż Armesto krótko, zwięźle wypowiada się na temat religii. Jaki jest ich sens, co je stwarza, jak ewoluują? Nie brakuje mu wiedzy w płynnym przenikaniu od Rudolfa Otto do Fredericha Schleiermachera. Początkowo odebrałem przesłanie lektury jako próbę udowodnienia, że religia tak na prawdę jest tylko i wyłącznie opium dla ludu, z którego należy się wyzwolić, ale finał myśli jest zupełnie inny. Jest o głównych religiach, filozofiach, doktrynach politycznych. Armesto świetnie pokazuje jak się to wszystko na przemian przeplata i co z czego wynika.  Teoria, historia, religioznawstwo etc. na dosłowną chwilę. 

Spodobał mi się taki cytat:
Michaił Tuchaczewski, największy z generałów Armii Czerwonej, marzył o powrocie na panteon słowiańskich bogów. (s.14)
Czyżby Perun ze starych komiksów wydawnictwa Marvel nie był nowym wymysłem Amerykanów, tylko starą ideą wskrzeszoną wiele lat później? 
Naziści fantazjowali na temat przywrócenia starożytnej pogańskiej religii i przekształcenia Heimschutz w rodzaj mistycznej podróży, prowadzącej przez kamienny krąg do zamku Wewelsburg, gdzie - jak wierzył Himmler - w samym centrum Niemiec i w środku świata zbiegały się magiczne linie. (s.14) 
Słodka chwila. Warto, polecam!