poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Bohdan Baranowski "Pożegnanie z diabłem i czarownicą. Wierzenia ludowe"


 "Haeresis est maxima opera maleficiorum non credere" 
("Największą herezją jest nie wierzyć w sprawy czarodziejskie, s. 327)

Tak, tak. Coś o tym wiem. Rozstanie z diabłem to rzecz smutna. Z pewnymi czarownicami już mniej, ale są i takie za których walorami nie sposób nie tęsknić. Choć mnie za pewne przeklęłyście drogie panie, to wiedzcie, że ciągle o was myślę. Gdziekolwiek byście w moje zdjęcie igieł nie wbijały pamiętajcie, że swoimi "kobiecymi czarami" omamiłyście mnie tak, że na pewno aż do trumny zachowam te wspomnienia.

Dawno temu miałem okazję przeczytać książkę "W kręgu upiorów i wilkołaków". Zdecydowanie zaliczyłem ją do lepszych opracowań na temat polskiej demonologii ludowej. Wydawnictwo Replika sprawiło nam ogromną przyjemność wydając kolejne edycje starych prac Bohdana Baranowskiego. Tym sposobem możemy dalej zgłębiać klasykę gatunku, a nie od dziś wiadomo, że stare, treściwe prace, które często są trudno dostępne zawierają cenne informacje w przeciwieństwie do wielu współczesnych publikacji. Martwi mnie tylko jedna rzecz, o której informowała nas Pijana Morana, mianowicie, że w nowym wydaniu jednej z książek brakuje pewnych fragmentów tekstu. Osobiście okrajanie czyichś prac nawet z pojedynczych zdań uważam to za zbrodnię przeciwko autorowi. Czasem jedno słowo ma kluczowe znaczenie dla jakiegoś tematu, a skazywanie tego na zapomnienie to po prostu niszczenie czyjejś pracy. Miejmy nadzieję, że tutaj mamy wszystko co trzeba. 

Diabły, czarownice. Tego nigdy dosyć. Baranowski przenosi nas do świata ludowych wierzeń, praktyk i zabobonów. Oprócz tradycyjnych podań i historii spotykamy te lekko zmodernizowane przez czas.
- Cała wieś zatłuc powinna kłonicami cholerę! Utopić ją! Ludzie zdrowie i życie potracili przez jej czary. Milicja zamiast zastrzelić lub zgnoić w więzieniu, jeszcze ją ochrania. Gdzie ta sprawiedliwość!" (s. 6).
Książka z czasów epoki PRL, co widać po treści. Śmieszy mnie to, że środowiska samozwańczych "liberalnych" neopogan tak krytycznie odnoszą się do państw z silną władzą. Zwłaszcza politopoprawne czarownice potępiające np. rządy Apartheidu w RPA. Nie jest tajemnicą, że kiedy miał on miejsce to wszelkie polowania na afrykańskie wiedźmy były nielegalne, a prawo i aparat władzy chroniły je. No, ale z czasem się to zmieniło, przez co polowania na czarownice stały się normą. Na pewno cieszy to feminazistki w szpiczastych kapeluszach. Jak widzimy za PRLu było identycznie. Oczywiście nie bronię tutaj dawnego ustroju, wszyscy wiemy czym się skończył i jaką przyszłość mają wszelkie "czerwone" ideologie. Niemniej pokazuje to, że tam gdzie silna władza tam wiedźmie nikt krzywdy nie zrobi, w przeciwieństwie do państw "tolerancyjnych, demokratycznych", gdzie przemoc przeciwko nim jest na porządku dziennym. A logika pewnych pań pokazuje samo sedno ich IQ ... 

Dużo zjawisk opisywanych przez Baranowskiego jako ludowe zabobony i ich źródła do złudzenia przypominają mi współczesne fejk-niusy, teorie spiskowe i wiarę we współczesne bzdury rozprowadzane za pośrednictwem portali społecznościowych.

Wciągnął mnie wątek literatury jarmarczno-odpustowej.
Szczytem bezsensu może być informacja, którą otrzymałem w 1946 r., że zaraz po wojnie pewien wojskowy lekarz wstrzykiwał diabła za pomocą strzykawki. Rzekomo kilkanaście osób, którym początkowo dokuczały drobne dolegliwości, pod wpływem złego ducha robiło później wrażenie obłąkanych. (s. 166)
Czy to do złudzenia nie przypomina historyjek o autyzmie w szczepionkach? Jest jeszcze wątek medyczny niesamowicie popularny w 2020 roku:
Utrzymuje się jeszcze pogląd, ze zły duch może wzlecieć do wnętrza człowieka przez szeroko otwarte usta. Należy więc, zwłaszcza gdy jest się świadkiem kropienia ludzi wodą święconą, uważać, aby zły duch opuszczając ciało jednej osoby, nie wszedł do innej (s. 166).
 Czy to też nie wygląda znajomo?


Pamiętajmy jednak, że współczesne zabobony działają w dwie strony, zatem jedni będą twierdzić, że nie ma pandemii (z czysto psychologicznej strony - słyszymy to co chcemy słyszeć, jesteśmy przemęczeni tematem koronawirusa, zatem uwierzymy w każdą teorię spiskową, którą ktoś udostępni na Facebooku, że jest to ściema, nie ma żadnej pandemii, ktoś stara sie na tym zarobić). Drudzy z kolei uwierzą w cudowną moc maseczek ochronnych:


I tu Baranowski przytacza fragment tekstu Oskara Kolberga:
Jeszcze w drugiej połowie XIX w. można było oglądać w Częstochowie pielgrzymów, którzy "największą przejęci trwogą, szkaplerzami, krzyżykami lub medalikami świętymi podczas obrzędu tego usta sobie zatykali, aby zły, wyszły z opętańca ustami do którego z nich nie wleciał" (s.166).
Prawda, że znajome? Albo to:
W lipcu 1963 r. pojawiła się we Wrocławiu ospa. Masowe szczepienia, obawy przed rozszerzeniem groźnej epidemii powodowały różne komentarze. Sam słyszałem, jak pewna jejmość opowiadała, że ma dokładne wiadomości ze sfer dobrze poinformowanych, iż źródłem epidemii były ampułki z zarazkami przesłane z Izraela w celu wygubienia chrześcijan (s. 165).


Tu bym się jednak podwójnie zastanowił. Na razie zostawię temat bez odpowiedzi.

Tak jak pewne teorie spiskowe powstały sto lat temu (np. ta, że leczenie kanałowe zębów powoduje raka oparta została na pseudonaukowej pracy, która nigdy nie została zatwierdzona przez środowiska akademickie, a jedynie znalazła się po stu latach w sieci z jakimś komentarzem), ale z tego wynika prosty wniosek - umysł ludzki działał tak samo 2000 lat p.n.e. jak i dziś. Zabobony, w które wierzyli ludzie pięćset lat temu działają tak samo dziś, różni je tylko sfera symboliczna. Dawniej diabeł, dziś autyzm. Mówi się, że mamy XXI w., a ludzie są ciemni jak w średniowieczu. Podejrzewam, że i za 200 lat będą kolejni, którzy uwierzą w Obcego wstrzykiwanego w szczepionce by zniszczyć ludzkość. 



Śmieszy mnie peerelowski model systemu wspierany przez autora, pisanie o złym wyzysku kapitalistycznym. Może dawniej i tak było ale dziś już nie trzeba cyrografów tak często podpisywać.
Założył szpital fabryczny, przytułek, szkoły, organizował kasę emerytalną. Ale jednocześnie Schleiber w bezwzględny sposób wyzyskiwał swoich pracowników. (s. 143).
No tak. Powyżej świetny przykład kapitalistycznego zła. Może miał im płacić za nierobienie niczego, a w fabryce powinny były harować diabły? Infernofobia ... Ale nie ma co się dziwić autorowi, że wspierał system - cenzura robiła wtedy swoje.

Uroczy cytat z Berwińskiego:
Czarownice "nie są to narodowe, rodzimą wyobraźnią ukształcone postacie, ale są kosmopolitki; nie w tym lub owym kraju urodzone i wychowane, ale spłodzone i na drodze rozstajnej, pomiędzy światem doczesnym a wiecznym, z ojca wojującego Kościoła i z matki ciemnoty" (s. 172).
Oj tak. O wiedźmy nacjonalistki trudno w tych czasach. Ale na szczęście zdarzają się też te dobre. No i śmieszy mnie wzmianka, że czarownice dziś korzystają z dogodniejszych środków komunikacji. Oczywiście, że tak - pociągi, samoloty, autobusy. Nawet taksówki. Te legendy o samolotach odrzutowych czy samochodach na Łysej Gorze muszą mieć jakieś podstawy. Znowu wiccanie nie dochowali dyskrecji. Ale w sumie już nic do ukrycia nie mają, odkąd wiedza o ich tajemnych misteriach jest opisana już w jednej z publikacji na polskim rynku

Co by dużo nie pisać książka jest po prostu świetna. Szybko się ją czyta, zawiera wiele cennych informacji opartych o badania terenowe. Baranowski także przytacza literaturę zachodnią i powołuje się na mniej znane, stare opracowania naukowe. 

Dzieło genialne, gorąco polecam wszystkim miłośnikom tematu!