Pamiętam jak dawno temu wraz z członkami byłego covenu czekaliśmy
niecierpliwie na jedyną kapłankę, która podczas tego spotkania
uczestniczyła w rytuale. Pewien kapłan zapytał, "co się stanie, jak nie
przyjdzie?". Odpowiedziałem mu "to najwyżej odprawimy rytuał minojski".
Wprawdzie z mojej strony był to tylko żart, ale dzięki niemu po chwili
miałem okazję dowiedzieć się podstawowych rzeczy o obrzędach
minojczyków. Strach się bać! Przedstawia to sztuka poniżej! I chyba
generalnie obrazuje ona środowisko współczesnych wiccan, bo dawniej
bywało nawet lepiej ...
Eddie Buczynski należy do czołowych przedstawicieli amerykańskiego
pogaństwa. Związany był z kilkoma tradycjami współczesnego czarownictwa,
z czego dwóch współzałożycielem - Braterstwa i Siostrzeństwa
Minojskiego oraz Walijskiego Tradycjonalistycznego Czarownictwa
"Tradycja Gwyddoniaid". Także powiązania z tradycją gardneriańską i
Church of the Eternal Source nie były mu obce. Linie kilku tradycji
wywodzą swój rodowód od tej postaci. Jest to więc bardzo ważna persona,
która wiele dobrego uczyniła dla współczesnych wiedźm.
Podejrzewam, że bym go nie polubił. To
jak jest opisywany, co sobą prezentował ... Może nawet lepiej, że
tylko książkę o nim przeczytałem. Buczynski przed śmiercią nawrócił się
na katolicyzm. To już w sumie wykreśla go z ewidencji osób szanowanych w
środowisku. No, ale nawet bezpośrednio po ponownej konwersji szukał
paraleli pomiędzy kultem Maryi i Wielkiej Bogini. Ciekawe, że Lloyd
zwraca uwagę, że wielu neopogan nie toleruje takiego podejścia -
chrześcijaństwo to dla nich jedno, wielkie zło. Tylko, mało który
wyznawca wie, że obraz wiccańskiej Bogini wywodzi się z postaci Maryi,
Ducha Św. jako żeńskiej energii z Ancient British Church i w
rzeczywistości mało ma wspólnego z dawnymi boginiami. Ironia!
Sama tradycja minojska rozwija się prężnie m.in. w Stanach
Zjednoczonych, Niemczech, Irlandii, Francji, na terenie Azji i Oceanii.
Skądinąd wiem, że zainteresowania tematem nie brakuje także w Polsce.
A skoro już mówimy o kulturze minojskiej, do której Buczynski nawiązywał
i, którą badał podróżując na Kretę, to pochwale się, że też tam byłem,
zwiedzałem i Knossos, i muzeum w Heraklionie.
Tu Heraklion:
Tu Heraklion:
Tu Knossos:
"Bull of Heaven. The Mythic Life of Eddie Buczynski And the Rise of the
New York Pagan" Michaela G. Lloyda z przedmową autorstwa Margot Adler to
swoistego rodzaju cegła, którą spokojnie można zabić uderzając mocno w
głowę. Pozycja licząca ponad 700 stron to niemalże encyklopedia wiedzy
na temat m.in. tytułowego "Asteriona" (nie, to nie pseudonim Eddiego),
rozwoju pogaństwa, środowiska wiedźm, ruchu hippisowskiego, ruchów
gejowskich (tak świeckich, jak i religijnych), wojen czarownic, historii
O.T.O w USA, zwłaszcza w Nowym Jorku i wielu innych kwestii.
Choć nie wszystkie te zagadnienia lubię to przyznam szczerze, że kiedy
się o nich czyta, a ich nie widzi, to jest to trawione przez nasze
organizmy niczym fruktoza zawarta w owocach - w przeciwieństwie do
zwykłego, sypkiego cukru aż tak nam nie zaszkodzi.
Autor ze szczególnym pietyzmem opisuje wszystkie omawiane wątki.
Niemalże od każdej strony fakty, pospolite plotki czy obiegowe
informacje musiały zostać dokładnie przewałkowane przez wielu
respondentów.
Dowiedziałem się nowych ciekawostek. Np. Leo Martello nie chciał
Buczynskiego za ucznia, bo ten miał polskie nazwisko. Co za szowinizm?
Pomysły Pana, który domagał się odszkodowania od Kościoła
rzymsko-katolickiego za mord na 9 milionach czarownic też nie były sobie
czego. Lloyd opisuje dokładnie wybryki Martello, który roszczenia miał
równie ambitne jak inne współczesne postacie z pod szyldu tęczowej
flagi.
Ciekawa była dla mnie amerykańska tradycja "unieważniania inicjacji",
czyli jeśli jacyś arcykapłani podpadli - ich całą linię uważano za
nieważną i wykreślano z tradycji. Niezła brednia! Nie brakuje wzmianek o
inicjacji przez jedną osobę, otrzymywanie 3-go stopnia w tradycji
gardneriańskiej po roku za dawnych lat, "vouch" certyfikatu
potwierdzającego inicjację, zakreślania kręgu tylko przez kapłankę ...
starogardneriańskie zasady, które przedostały się do Ameryki. Znowu
konflikt "mugole" kontra "niemadzy" i kto jest bardziej wiccański od
samego Gardnera? Jest też wzmianka o kilku okultystycznych grupach
gejowskich, trochę o rasizmie w czarownictwie i homofobii. Podobały mi
się poglądy Roya Dymonda, aleksandriańskiego arcykapłana na kwestie
homoseksualizmu. Jednak i w tej tradycji zdarzali się porządni ludzie.
Ach, te wyjątki! W innych fragmentach tekstu czytany o szkółkach
niedzielnych, wykorzystaniu wibratorów w czarownictwie czy ćpaniu i
orgiach w Venus Psychodelic Church.
Główną wadą książki jest to, że potwornie nudzi. Czytałem ją na raty.
Lloyd każdy detal omawia i rozciąga na kilka stron. Przyznam, że jest to
meczące i na pewno nie jestem jedyny, który podziela tę opinię.
Studiując temat przez wiele lat muszę przyznać, że każdy sympatyk
współczesnego czarownictwa nie powinien obejść tej lektury obojętnie.
Musi być odporny na zawartą w niej nudę niczym chirurg na krew. Ilość
opisywanych faktów przekracza ludzkie pojęcie. Wadą książek na temat
wicca pisanych przez Europejczyków jest to, że słabo opisują one
tradycje amerykańskie. Z kolei prace Amerykanów nie wiele przedstawiają
na temat korzeni europejskich za to wiele detali podają na temat
ame-wiccanizmu. I podobnie jest w tym przypadku. Lloyd dokładnie opisuje
wiele pomijanych w innych tekstach tematów.
Polecam! Bardzo porządne homoseksualstwo!