Powróćmy na ziemie
słowiańskie. A dokładnie do Polski. W „Niesamowitej Słowiańszczyźnie” Maria
Janion omawia uwielbiane przeze mnie sprawy – „lokalną pogańskość w wersji soft
od czasów chrystianizacji”. Czytamy o naszej zabytkowej literaturze i zawartych
w niej swojskich, słowiańskich motywach – m.in. o Masławie, o wampirze. Autorka
omawia romantycznych twórców – Mickiewicza i jego kultowe „Dziady”, wspomina o
Słowackim i „Królu-Duchu”. Jest dużo o Zorianie Dołędze-Chodakowskim, o
obchodzie z trupem wampira Sicińskiego, stosunku i relacjach z Rosją, szlacheckiej dumie, problemie
latynizacji słowiańskiej Polski w przeciwieństwie do tego co dokonało
prawosławne chrześcijaństwo etc. Poznajemy polską wersję Elżbiety Batory i
pełno frenezji romantycznej zawartej w pracach Krasińskiego, Kraszewskiego i
innych polskich klasyków. Głównym motywem pracy jest nasza rodzima, urocza
kultura, której zarówno podstawowe jak i mniej znane aspekty zostają omówione
od innej niż to uczono w szkołach strony.
Zasadniczo
„Niesamowitą
Słowiańszczyznę” czyta się jak sielankę, ale trzeba uważać na zastawione
w
tekście sidła. Janion zdradzają już przypisy – nagminna ilość artykułów z
Wybiórczej jasno pokazuje, po której stronie barykady autorka się
usadawia. Mało
tego, ostatni rozdział to typowe antypolskie pierdoły bez ładu i składu
cytowane
dla udowodnienia własnych odczuć. Tak więc czytamy o wadach Polaków. O
tak! Każdy
je widzi, zanim nie pojedzie do obcych krajów i zobaczy wady innych
nacji. Cóż,
szkoda, że Pani Janion nie bierze tego pod uwagę i nie czyni takiego
porównania.
Za to doskonale przytacza cytaty m.in. obcych (ciekawe, że obcych, skoro
im z reguły nie zależy na tym, żeby Polska była silna, mocna tylko
słabsza od innych) twórców marudząc,
jaka ta Polska i Polacy są źli, ksenofobiczni, zachłyśnięci
polo-katolicyzmem,
pełni pogardy dla innych etc.
Jako Polak-poganin bardzo
sobie cenię konserwatyzm polskiego społeczeństwa. Da się w łatwy sposób udowodnić, że im bardziej
jesteśmy ksenofobicznym krajem tym mniej borykamy się z problemem terroryzmu
popularnym w krajach o dużym nasileniu stopnia tolerancji, której Janion tak bardzo
brakuje w naszym społeczeństwie. Ostatnie rozdziały psują strasznie jakość książki.
Te wywody o wolnym rynku bazujące na pracy Scrutona ... Cóż, takiego „wolnego
rynku” to chyba nawet najgorszym wrogom nie życzę... A popieram bardzo agresywny
kapitalizm. A już te mądrości o miłości braterskiej, inwersji seksualnej, męskich
pożądaniach homo-społecznych doprowadzają mnie do wniosku, że każdy miłośnik
natury, który lubi chodzić po lesie, górach czy łąkach musi być skrytym
dendrofilem ... Przynajmniej logika do tego prowadzi. Ale nad logiką pewnych
osób czy środowisk nie zamierzam się głowić. Inteligencja mi na to nie pozwala.
Książkę polecam, ale nie
należy czytać jej bezkrytycznie. Zawiera dużo ciekawostek na temat historii czy
literatury, niemniej polityczna ocena faktów przez autorkę zdecydowanie psuje zawartość
merytoryczną całości.