poniedziałek, 26 września 2016

"Roman Kostrzewski - Głos z ciemności"


ŁZA DLA CIENIÓW MINIONYCH 
(czyli osobiste refleksje, pewnie Cię one nie zainteresują, dlatego z łaski Szatana zjedź od razu do pogrubionego punktu następnego ...) 

Czerwiec 2002

A był to dzień gorący kiedy udałem się do "Zimy". Zaskoczył mnie widok jej włosów ciekawie ułożonych w coś na wzór sprężynek. Image niczym egipska faraonka, ale zastanawiałem się, jak z tak starannie przygotowaną fryzurą chce ona przeżyć nadchodzący koncert ... Matura zdana, można pozwolić sobie na chwilę luzu przed egzaminami na studia. Dotarliśmy pod Extreme o odpowiedniej porze. W końcu zjawił się Józek z totalnie spraną i wypłowiałą koszulką "Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach". Towarzyszył mu "Dzięcioł". Mnóstwo ludzi odzianych na czarno kręciło się pod klubem. Wiele znajomych twarzy ze szkoły, z knajpy, a nawet z osiedla. Upał i Sahara. Stoimy i czekamy. Towarzystwo radośnie się upijało dookoła profanując (bo trudno to inaczej nazwać) piosenki Kata. Garstka wiernych kultowego zespołowi fanów niecierpliwie oczekiwała na otwarcie bram. Emocje grały. Pamiętam jak kilka osób stało przy wąskiej uliczce pod Extreme, a kiedy przejeżdżał obok nich samochód pozorowali, że oponami przejechał im po nogach. Było śmiesznie. I niecierpliwie. Poszedłem po chipsy, ale to był błąd. Upał dawał we znaki, a świadomość tego co będzie pod estradą jeszcze bardziej podgrzewała ... Dwie godziny czekania. I krzyczenia: "Kurwa mać! Ile mamy stać!" ... No w końcu stało się! Otworzyły się ziemskie bramy. Bramy żądz! Wyszliśmy na płytę czekając na kolej rzeczy. Najpierw wyszedł jakiś tam zespół. Pamiętam, że wszyscy cierpliwie czekali aż wreszcie skończą, bo w końcu nie oni byli atrakcją wieczoru. Za chwilę zgasły światła ... Dym wypełnił salę ... Intro! ... Widać mgliste postaci wychodzące na scenę. "Oset!" krzyczeli co poniektórzy na widok sylwetki we mgle, którą przez sekundę rozświetlił reflektor. I ruszyło! 

 AlKATraz!!!

Z chmary dymu wyłonił się sam Romek Kostrzewski śpiewając pierwszą piosenkę z albumu "Error". Większego tłumu nie było, ale atmosfera była niezastąpiona. Romek po zagraniu pierwszego kawałka stwierdził: "Ponieważ na sali zrobiło się na prawdę gorąco, dlatego Panowie ściągają koszulki ... Panie ściągają biustonosze!" Oznajmił także, że oficjalnie ogłaszają konkurs, na największą ilość zebranych staników, a na antenie któregoś radia powiedzą, które miasto wygrało. I zabawa na całego! Pamiętam, że zapytałem "Zimy" dlaczego nie ściąga, ale odpowiedź i tak znałem patrząc na jej minę ... Większość panów zdjęła koszulki (jak zwykle należałem do wyjątków, bo po co wątłą klatę pokazywać, a już żeby było weselej zgubić gdzieś ją na sali, gdzie jeden glanem depta po drugim). Pamiętam, że Romek dostał piękne czarne stringi. Przez cały koncert z nimi stał i śpiewał. Na końcu zadeklarował, że "koszulki są do zwrotu i to też jest do zwrotu, bo potem stara z chałupy wywali ..." No obiecywał także, że w razie potrzeby przygarnąć może. Oczywiście kilka piosenek AlKATrazu, a potem cała reszta rewelacyjnych utworów Kata. To był koncert nad koncertami. Trzech oryginalnych Katów grało w AlKATrazie. Miała miejsce dedykacja jednego utworu dla zmarłego niedawno wcześniej "Fenrisa", osoby której nie miałem okazji poznać. Pamiętam tylko te krzyki "Fenris żyje, Fenris nie umarł!" ... Koncert nad koncertami! Tego się nie da zapomnieć ... 

Pół roku później

Już jako Kat z Piotrem Luczykiem! Teraz dla odmiany zimno! Wszyscy czekają na chłodzie. Stary slogan znowu uroczyście wznawiano: "Kurwa mać! Ile mamy stać!" Pełno znajomych i co ciekawsze u góry w Rotundzie koncert jakiejś gwiazdy ze spalonego teatru, chyba Renaty Przemyk, ale nie dam sobie głowy uciąć (żadnemu Katowi) - i przyszło na niego chyba 200 osób. A na dole w ciasnym Extreme koncert Kata, na który przyszło chyba ... 600 osób! Żeby było śmieszniej tylko ok. 250 biletów wydrukowano. Sajgon! Pamiętam Józka, Ewę, Włochatego, pamiętam kolegów z Apogheum. Pamiętam, że był Arek i koledzy z jego klasy. I jakoś wszedłem w końcu na ten koncert ... A reszta musiała czekać aż bilety dodrukują. Na koncercie złapałem doła, co mi trochę popsuło zabawę, ale w owych czasach było to normą. Do momentu aż wydźwignąłem się z depresji doły były non stop dzień w dzień przez następne lata. Jakoś przynajmniej starałem się szaleć. Pamiętam też jakąś wielką flagę, mokrą od potu, którą jakiś fan machał, a większość poczuła ją na ryjach. Romek miał katar, bo co chwila nos wycierał. A te wiadra zimnej wody w rozgrzaną publiczność ... Pamiętam pijanego Arka, który pojawił się na sali w środku koncertu, a który wcześniej z kolegami poszedł pić z rozpaczy wywołanej brakiem biletów. A to, że zapomnieli flaszkę wziąć ze stoiska świadczy dobitnie o tragedii, która mogła fanów Kata spotkać. Skapnęli się dopiero nad Wisłą gdzie poszli odreagować. Nagle padła informacja, że bilety dodrukowano. Dzięki temu część znajomych mogła wejść ... Pamiętam, że tym razem Romkowi ktoś rzucił czerwone gacie, ale jak on sam słusznie zauważył "metalówy takich nie noszą" ... Ale koncert również zapisał się w historii ... W każdym razie ten poprzedni wspominam lepiej. 

===
Fanem Kata zostałem odkąd usłyszałem "Łzę dla cieniów minionych", ze starej jeszcze kasety moich kuzynek. Wcześniej zespół ten kojarzył mi się z agresywnymi gnojami z osiedla. No, ale czasy się zmieniły. Stałem się wielkim fanem Kata, a bardzo dużo jego utworów przypadło mi do gustu. Na zdjęciu powyżej prezentuję cała zgromadzoną kolekcję prac Kostrzewskiego. Była też bluza "Oddech wymarłych światów" i koszulki "666" oraz "Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach". No, ale czas je posunął ... Jestem z tego pokolenia, które załapało się na reedycję kaset i płyt; winyli nie posiadam podobnie jak kultowych edycji kaset ze starymi, zabytkowymi okładkami. Muzyka Kata należy do wyjątkowej. Dołujące rytmy, które mi trochę prostowały nastroje w ciężkich dla mnie czasach. A teksty? Miejscami niezwykłe, miejscami dziwaczne. Na pewno ambitne. Uważam, że Kat ma w sobie więcej słowiańskości niż 99% zespołów, które rzekomo propagując idee pogańskie tworzą totalny chłam, w którym nie da się odczuć tego co powinno. Klimaty czarnych mszy i lat minionych. Kiedy słucham Kata czuję stare budynki, pozostałości po poprzednim systemie ... Jakoś tak to odbieram. 

GŁOS Z CIEMNOŚCI 
 (Stop! Tutaj miałeś/miałaś doscrollować!)

"Roman Kostrzewski - Głos z ciemności. Legendarny lider zespołu Kat w prowokującej rozmowie z Mateuszem Żyłą" to wywiad autobiograficzny, w którym znany polski muzyk, "Pierwszy Satanista RP" opowiada o swoim dzieciństwie, młodości, problemach w czasie Stanu Wojennego, relacjach rodzinnych, związkach, kłopotach na jakie natrafia artysta. Są też relacje z życia metalowego muzyka, na co wszyscy czekali najbardziej.

Po klimatycznym wstępie Łukasza Orbitowskiego i przedmowie Mateusza Żyły myślami przenosimy się na Śląsk w czasy PRL. Widzimy tamtejsze realia takimi jakimi one były. Romek opisuje rozmaite przeżycia, lepsze i gorsze, a także wnioski jakie z nich wyciągnął. 

Zaciekawił mnie wątek przekazów podprogowych w tekstach Kata. Jako człowiek o bardzo uduchowionej wówczas (na początku XXI w.) naturze zupełnie inaczej je odbierałem. Problemy codzienności, metafizyka, niezwykłe potencjały umysłu, zainteresowanie magią, czarownictwem, demonami i fascynacja poznaniem wyższych sił rządzących Wszechświatem zupełnie inaczej kierowały moje emocje ... Ale cóż, może dobrze, że człowiek nie był świadom pewnych spraw.

Zainteresował mnie wątek Jarocina, a nawet oglądając film o rzeczonym festiwalu łatwo dostrzegam, że ludzie dawniej byli zupełnie inni niż dzisiaj ...

Można też przyjąć że za pośrednictwem tego wywiadu Romek dementuje wszystkie plotki, jakie na jego temat krążyły; słyszałem, że jest gejem, że był księdzem ... Bzdury! Albo nadinterpretacja tekstów. 

Wywiad jest bardzo wyczerpujący. Pokazuje idola wielu koneserów porządnego grania jako zwykłego człowieka, a przy okazji mądrego, z zasadami, buntownika z wyboru, oczytanego i w przeciwieństwie do wielu maniaków - umiarkowanego w swoich postępowaniach. 

Gorąco Polecam!