Co by było gdyby chrześcijaństwo nie zostało przyjęte przez Piastów? Jak teraz wyglądałaby Polska? Jacy byliby Polacy?
Na te pytania stara się odpowiedzieć Marcin Marchwiński w swojej
debiutanckiej książce pt. "Wierni bogom. Zaginione dziedzictwo".
Fantastyka rodzimowiercza to nowy gatunek prozy tworzony z myślą
o nastoletnich neopoganiątkach by zamiast trzymania rąk pod kołdrą
i wizualizowania sobie obchodów Sobótki (czyt. Nocy Kupały) mieli
pretekst do ćwiczenia wzroku na literach. Może to i dobrze? Choć myśli o
tego typu sprawach trudno odgonić od umysłu. Oczywiście mam na uwadze
palenie ognisk podczas świętowania najkrótszej nocy w roku ...
Akcja "Wiernych bogom" toczy się w różnych okresach czasu; miejscami
jesteśmy w epoce dawnych Piastów, a miejscami przenosimy się do
alternatywnej rzeczywistości jaka istniałaby dziś gdyby ani Mieszko I,
ani jego następcy nie przyjęli chrztu.
Chociaż jest to na dobrą sprawę bajka; występują w niej bogowie, demony,
książka nie oddaje nawet w połowie tego co moim zdaniem oddawać
powinna.
Marchwiński pisze w identycznym stylu co Witold Jabłoński; stworzona
przez niego fantastyczna rzeczywistość pełna jest anatopicznego
słownictwa; znowu Polacy czczą "Welesa" (zamiast Nyji), "Peruna"
(zamiast Jasza Pieruna), chodzą do wschodnich "chramów", świętują "Noc
Kupały" (zamiast "Sobótki"). Nie brakuje anachronizmów jak klasyczne
zawołanie "Sława!" co wprowadzili panslawiści, a co nie znane było
plemionom lechickim. Więc skąd nagle we "Wspólnocie Bałtyckiej" tyle
wschodnich lub apokryficznych wręcz naleciałości?
Mało tego autor daje czadu z innymi ciekawymi przedstawieniami
alternatywnej rzeczywistości. Pojawia się np. wzmianka o Toruniu,
mieście w którym się urodziłem. I wszystko byłoby fajnie, tylko, że
nazwę "Toruń" wprowadzili podobno Krzyżacy ... Skoro wszyscy noszą takie
ładne, słowiańskie imiona zastanawiam się dlaczego występuje tam np.
czart Marcin? Zastanawiam się też, czy polscy badacze używaliby
sformułowań w stylu "nota bene", skoro w tej opowieści nie weszliśmy do
kręgu kultury łacińskiej? A to, że czeski książę marzył o objęciu władzy
nad "północnosłowiańskim ludem"? Trudno wtedy było mówić o jednym
ludzie, to byłyby raczej poszczególne plemiona, które w tym okresie mowę
nawet zbliżoną miały do języka, którym posługiwano się w państwie
Czechów. Opis bogów na stronie 236, jaki przedstawia jedna z bogiń jest
dla mnie zbyt New Age'owy:
Nie szukamy fałszywego uwielbienia. Nie wykorzystujemy swoich mocy przeciwko wam. Nie unosimy się gniewem z błahych pobudek. Szybko zapominamy o waszych winach. Nie cieszymy się z waszej krzywdy. Nie pragniemy waszego cierpienia. Jesteśmy cierpliwi i łaskawi. Zniesiemy wiele waszych zachcianek i niegodnych czynów. Wierzymy w waszą chęć czynienia dobra. [...]
Bla, bla, bla ... A krwawe ofiary? A to, że w kulturze było tyle
zabobonów, które mogło sprowadzić nieszczęście? A pojęcie "dobra" jak
było rozumiane dawniej? Bogowie gniewni nie byli? Swoją drogą ciekawie
ma się do tego fragment na stronie 289, gdzie (wschodni) "wołchw"
(zamiast lechickiego "trzebiata") prosi boginię, żeby "wybaczyła
winy". Owo "wybaczanie win" bardziej mi trąca chrześcijańską wizją
świata niż pogańską, ale tutaj mogę się mylić.
Sam motyw główny tej książki też nie jest oryginalnym pomysłem.
Pamiętam, że wiele lat temu kolega w knajpie streścił mi jakąś inną,
podobną pozycję, gdzie akcja toczy się w Skandynawii, która jako
ostatnia broni się przed chrystianizacją. Nie wiem, co to było za
dzieło, wiem, że była tam m.in. baza wojskowa o nazwie Dimmu Borgir co
bardzo mnie zaintrygowało. Tutaj mamy ten jeden z wielu ukochanych przez
neopogan motywów - marzenie o niezniszczonych dawniej wierzeniach
niepokonanych przodków. Zastanawiam się tylko, jacy byliby dziś
neopoganie, gdyby losy historii potoczyły się inaczej? Podejrzewam, że
mentalnością najbliżej byłoby nam do Hindusów. Ale kim byliby dziś
"neopoganie z buntu", którzy przechodzą na pogaństwo z nienawiści do
chrześcijaństwa? Tego nie jestem sobie w stanie wyobrazić.
Warto jednak zwrócić uwagę, że dziś Watykan nie toczy ostrej wojny
religijnej z całym światem. Dławi się samobójczą polityką. Nie wiem
więc, czy wizja Marchwińskiego, w której Watykan ma swoich szpiegów i
próbuje zniszczyć ostatni pogański bastion ma jakikolwiek sens? To
raczej romantyzm w stylu Jabłońskiego; wielka walka idei o coś, co w
danej epoce odbierane było zupełnie inaczej niż to sobie współcześni
wyobrażają. XX i XXI w. to czas wielkich zmian w świadomości
ludzi. Europa się laicyzuje (no i islamizuje, ale to już inna kwestia). Czy faktycznie dziś Polska byłaby tak religijnym
krajem gdyby chrześcijaństwo nie nadeszło? Podejrzewam, że byłoby
podobnie jak w Indiach. Pewnie dużo religii byłoby wśród proletariatu,
totalny ateizm u średnich i wyższych grup społecznych, a intelektualny
wymiar religia przybrałaby u lepiej wykształconych i zainteresowanych
tematem.
Humor zawarty w książce jest średni, podejrzewam, że za dwadzieścia lat
nikt z czytających nie będzie wiedział o co chodzi np. z Magdaleną
Wtorek. Opisów też jest moim zdaniem mało, język autora również mnie
specjalnie nie zachwyca; czasem czytam tego typu książki, żeby poprawić
sobie zasób słownictwa. Tutaj jednak mało ich jest.
Taka alternatywna wizja rzeczywistości jakby przerysowana z
amerykańskich seriali - wiadomo, kiedy pomysł na scenariusz kończy się
po którymś z rzędu odcinku, bohater cofany jest w czasie i zmienia się
wszystko wokół niego, albo przynajmniej on walczy o to, żeby
rzeczywistość nie uległa owej zmianie. Seria filmów "Powrót do
przyszłości", "Terminator" albo gra "Mortal Kombat 9" również
przedstawiają ten motyw. Tutaj gdyby jakiemuś reżyserowi podsunąć tę
pracę i dzieło W. Jabłońskiego, to nawet nie trudno by było stworzyć
zwarty scenariusz do jakiegoś serialu o obrońcach pogaństwa, którzy po
sześćdziesiątym odcinku cofają się w czasie i przenoszą do
alternatywnego XXI w.
Ale wiadomo, fantastyka pisana dla młodych ludzi musi rządzić się swoim
prawem. Mnie osobiście ta książka nie zachwyciła, ale w dobie życia
internetowego zbrodnią byłoby nakłonienie młodych ludzi do unikania
literatury. Czytajcie podciapki i bawcie się dobrze! Sława!