W życiu przeciętnego wiccanina przychodzi taki moment, że same magiczne
rytuały przestają wystarczać. Trzeba zrobić coś więcej; poszerzyć swoje
zainteresowania, wzbogacić repertuar obrzędowy, zdobyć nowe
doświadczenie. Oczywiście analogiczna sytuacja występuje wśród
profesjonalnych muzyków; oprócz grania i przewodzenia w znanych
zespołach artyści muszą czasem zgadać się z kumplami z innych kapel,
zagrać dla odmiany coś innego, pod odrębną nazwą, czasem komponując
muzykę z zupełnie innego gatunku. Ku ucieszy gawiedzi ma to sens.
W tym przypadku znani i poważani arcykapłani gardneriańscy Zachary Cox i
zmarła miesiąc temu Jean Williams wraz z gronem przyjaciół wpadli na
pomysł stworzenia pewnego stowarzyszenia, w którym ezoteryka nie odgrywa
żadnej roli, z samej zaś wicca pozostało zamiłowanie do estetycznych,
rozbudowanych ceremonii. Wszystko to wzbogacone zostało o dodatkowe
inspiracje płynące z m.in. pracy Aleistera Crowleya, dzieł Tolkiena,
Biblii, znanej wszystkim mitologii ludów europejskich, wierzeń Egiptu
czy choćby legend arturiańskich. Towarzystwo Tęczowego Mostu było grupą
ludzi uwielbiających rytuały, ceniących kreatywność i twórczość, czyli
taki duchowy "skok w bok".
Rytuały ciekawe, miejscami imponujące podejście do nich (zaczynamy przed
świtem, potem kontynuujemy za kilka godzin, kończymy obrzędy gdy zapada
zmrok). Schematy wzbogacone zostały o dokładne opisy, dzięki czemu
kreatywność członków może udzielić się czytelnikowi. Mnie osobiście
spodobało się zamieszczenie tytułów utworów muzycznych wykorzystywanych
podczas obrzędów.
Ciekawe, dające do myślenia, choć magii żadnej to nie uczy. I dobrze.
Widać pewne rytuały to nie wszystko, a kiedy zna się zdecydowanych,
kreatywnych ludzi i to warto z nimi czasem zrobić coś więcej.
Nudne, ale polecam!